Rozdział 37

2K 134 10
                                    

Rox POV:

Biegłam ile sił w nogach. Chciałam, jak najszybciej dostać się do mieszkania Willa. Pragnęłam opowiedzieć mu o tym, że to Nathe pisał SMS-y. Byłam o tym święcie przekonana. Widziałam, jak pisał SMS-a w parku i dziwnym trafem w tym samym momencie znowu otrzymałam wiadomość od nieznajomego. On chciał po prostu zniszczyć mnie i Williama.
Zerknęłam na zatłoczone ulice i stwierdziłam, że samochód to jednak nie byłby dobry pomysł. Długo zastanawiałam się, co mam zrobić z tym faktem. Z pewnością brunet o niczym nie wiedział, bo jestem przekonana, że nie dopuściłby do tego. Pierwsza moja myśl, to zadzwonić do chłopaka, ale oczywiście telefon rozładował się w chwili wybierania numeru. Nie pamiętałam go na pamięć, więc pożyczenie telefonu nie wchodziło w grę. Byłam cała spięta, co pogarszało sytuację. Ivy może grozić niebezpieczeństwo, a ja nic w tej chwili nie mogę zrobić. Przecież nie podejdę do Nathe'a i nie wyrwę mu dziecka. Przecież on jest dwa razy większy ode mnie, a ludzie to właśnie mnie wzięliby za wariatkę. To ja bym krzyczała na niego i szarpała, a on udawały spokojnego i wzorowego ojca. Kurwa, co za chuj. Przecież Will szczerze go nienawidzi i ciągle mi powtarzał, że jest złym człowiekiem, o czym sama się przekonałam. Niemożliwe, żeby oboje nagle stali się przyjaciółmi, a chłopak powierzył temu kretynowi swoje dziecko.

Byłam już prawie na miejscu i nie czułam nóg. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek przebiegła taką odległość w tak krótkim czasie. Mój oddech długo nie mógł się ustabilizować, a serce biło jak oszalałe. Zgiełam się w pół, kiedy udało mi się dotrzeć do windy. Nacisnęłam przycisk i w czasie pokonywanej drogi, próbowałam się jakoś ogarnąć. W końcu usłyszałam charakterystyczny dźwięk i jak z procy wystrzeliłam w kierunku drzwi.   Już nie biegłam, ale utrzymywałam szybkie tempo. Zwolniłam, kiedy zobaczyłam uchylone drzwi do domu bruneta. W jednej chwili przez moją głowę przebiegły najczarniejsze scenariusze. Bałam się co zastanę w mieszkaniu. Może ktoś włamał się do Williama i go pobił?

Przełknęłam głośno ślinę i powoli zacząłam iść do wnętrza. Szłam jak naciszej, aby w razie czego, nikt mnie nie usłyszał. Nie byłam pewna, czy ktoś jest w domu i lepiej żeby pozostało, aby on myślał, że jest sam.

Odetchnęłam z ulgą, nie widząc żadnych porozrzucanych rzeczy. Może faktycznie mam zbyt wybujałą wyobraźnię. Zadowolona, że moje podejrzenia się nie sprawdziły ruszyłam do kuchni, ale zachowując szczególną ostrożność. Byłam już prawie w środku i miałam przywitać się z Williamem, kiedy zobaczyłem, że nie jest sam. Był z Juliett. Nie, nie rozmawiali. Byli przyssani do siebie i chyba żadne z nich nie myślało o zaprzestaniu. W jednej chwili chciało mi się płakać, wymiotować i krzyczeć. Poczułam dziwne ukłucie wewnątrz. Stałam tam, jak taka sierota i patrzyłam na swojego ukochanego, który jest przytwierdzony do tej flądry. Miałam ochotę wyrwać jej wszystkie kudły z pustego łba. Postanowiłam jednak zachować klasę i wyjść z tego mieszkania. Dałam się wykorzystać. Will nie jest stały w uczuciach i nie rozumiem, co ja oczekiwałam. Od początku było wiadomo, że nasz związek jest skazany na porażkę. Tyle przeciwności, które stawały nam na drodze, wskazywały na niepowodzenie.

Nie chciałam po nim rozpaczać, ale pierwsze co zrobiłam, gdy wyszłam za drzwi, zaczęłam ryczeć. Jest miliony facetów na tym świecie, więc czemu mam się przejmować jednym. Ah, tak. Temu jednemu facetowi zależało na mnie, a przynajmniej tak mi się zdawało.

Teraz dotarło do mnie wszystko. Zaczęły mi się układać w głowie te zdarzenia. To proste. William razem z Nathanielem chcieli mnie po prostu zniszczyć. Udawali przed sobą wrogów, a tak naprawdę byli pewnie najlepszymi kumplami. Nathe postanowił się zemścić po tym, jak mój ojciec zaczął się mu sprzeciwiać. Wynajął Williama, który miał mnie zbajerować, a później porzucić. Na dodatek Nathe wysyłał te wszystkie wiadomości, aby do końca zniszczyć moją psychikę. Udało się im. Mogą być z siebie dumni. Nie mam pojęcia, ile by to trwało i jak bym skończyła. Zastanawia mnie tylko, czy Rick i Reed tak samo byli przeciwko mnie. Zapewne tak, bo po co Reed przysyłałaby Juliett. Doskonale wiedziała, że jest piękna i spodoba się Williamowi. Jestem zwykłą dziewczyną, na którą nikt nie spojrzy. Byłam taka głupia, myśląc, że Will zainteresuje się mną, a nie cudowną blondynką. Chłopak jest świetnym aktorem, to trzeba mu przyznać. W życiu tak nie nabrałam się na czyjeś uczucia. Potrafił sprawdzić, że zaufałam mu bezgraniczne i nareszcie czułam się bezpiecznie. Dziwiło mnie tylko jedno. Dziwiłam się, że nie spieszy mu się z zaciągnięciem do łóżka swojej ofiary, ale przecież nie mógł zdradzić swojej dziewczyny Juliett. Mam nadzieję, że będą razem szczęśliwi. Chciałabym tylko pożegnać  się z Ivy, która sprawiała, że uśmiech nie schodził mi z twarzy. Pokochałam ją, a teraz będę musiała zostawić dziewczynkę.

Wróciłam spokojnie do domu i zaczęłam się zastanawiać co dalej. Nie mam pojęcia, jak ułożyć swoje życie od nowa. Tyle razy już próbowałam rozpocząć nowy rozdział, ale mi się nie udawało. Teraz jest właśnie czas, aby skończyć z tym wszystkim. Pora skupić się na sobie i nie patrzeć na innych. Tyle lat starałam się pomagać ludziom, a nie dostrzegłam, że ja sama jej potrzebuję.

Uśmiechnęłam się i stwierdziłam, że teraz będzie już dobrze. Wzięłam laptopa na kolana i zaczęłam szukać pierwszego wolnego lotu. Zadzwoniłam do ojca, że będzie musiał zająć się sprzedażą mojego mieszkania. On tylko zapytał, czy jestem z Williamem, ale nie miałam ochoty rozmawiać o nim, a szczególnie z moim ojcem. W czasie przeglądania strony zadzwoniłam do mamy, aby poinformować ją o moim przylocie.

- Hej, skarbie - odezwała się zaspanym głosem. Prawdopodobnie miała popołudniową drzemkę.
- Hej, mamo - powiedziałam niepewnie, jeszcze się wahając, czy to dobry pomysł.
- Co tam u ciebie? - zapytała.
- Wracam do ciebie - oznajmiłam. - Nie pytaj dlaczego. Chcę wrócić i jeśli nie masz nic przeciwko, to zamieszkam z tobą, a później znajdę coś dla siebie - wyjaśniłam, kiedy usłyszałam zdziwienie po jej stronie.
- Boże, dziecko zawsze możesz wrócić i przyjmę cię z otwartymi ramionami.
- W takim razie jutro wylatuję i po południu będę u ciebie.
- Czekam, kochanie.
- Muszę kończyć, bo jeszcze mam parę rzeczy do załatwienia, do zobaczenia.

Nie czekałam na odpowiedź, tylko rzuciłam się na kanapę i rozłączyłam się. Myślę, że to będzie najlepsza decyzja. Nie potrafię tutaj żyć i zbyt dużo nieprzyjemnych sytuacji spotkałam w tym mieście.

Wyciągnąłam zakurzoną walizkę i zaczęłam pakować najpotrzebniejsze rzeczy. Na pewno jeszcze tutaj wrócę, ale tylko po resztę ciuchów. Ten etap zostaje zamknięty. Na zawsze. Wkładając ubrania do torby, natrafiłam na koszulkę Willa. Znowu łzy zebrały się w kącikach oczu. Obiecałam, że będę silna. Nie mogę rozpaczać po takim człowieku, który zniszczył mnie do końca. Nie chciałam w ten sposób dowiedzieć się o tym, że byłam tak podle wykorzystana. Chyba zasługiwałam na wyjaśnienia z jego strony, ale nie byłam w stanie spotkać się z nim teraz tak po prostu. Nie mogłabym spojrzeć mu w oczy po tym wszystkim.

Moze i Reed była w zmowie z nimi wszystkimi, ale czułam, że jest ona moim oparciem. Przez te pare miesięcy doradzała mi i wyciągała z dołków. Nie sądzę, aby był to wymierzony cel. Dziewczyna zasługuje na jakieś słowo i pożegnanie.

Do Reed
Dziękuję ci za wszystko, może kiedyś jeszcze spotkamy się na jakieś pyszne ciasto :* Zamykam rozdział za sobą, ale chcę, żebyś wystąpiła w kolejnym :) Do zobaczenia

Powinnam chociaż zadzwonić do niej, a nie pisać głupiego SMSa, ale obecnie na tyle mnie stać. Siedziałam sama w mieszkaniu, wpatrzona w jeden punkt. Byłam aż tak spragniona miłości, że nic nie zauważałam, co działo się wokół mnie. Naiwna jesteś, Rox.
Nie musiałam długo czekać, bo mój telefon zawibrował.

Od Reed
Rox, gdzie ty jesteś? Co się dzieje? Dlaczego mam wrażenie, że to brzmi, jak pożegnanie? Proszę cię, nie rób nic głupiego!

Do Reed
Spokojnie, nie popełnię samobójstwa, jeśli o tą kwestię chodzi. Tylko wyjeżdżam. Ucałuj ode mnie Ivy.

Od Reed
Nie podoba mi się to! Roxi co się stało? Will nawalił? Nie możesz tak po prostu wyjechać i nas zostawić! Mam Williamowi skopać tyłek albo powiesić za jaja?

Do Reed
Nie kop go, tyłek się mu jeszcze przyda, tak samo jak... jaja. Tak będzie dla nas najlepiej i każdy osobno musi ułożyć sobie życie. Proszę nie informuj go o moim wyjeździe. Wiesz tylko ty i ja, wolę, aby to zostało między nami.

Od Reed
Spotkajmy się, proszę!

Do Reed
Nie mam nawet chwili czasu. Jutro rano mam samolot. Nie martw się, zadzwonię do ciebie na miejscu. Będziemy w kontakcie, buziaki <3

Mimo iż tak to się skończyło, fajnie było poczuć się choć przez chwilę kochaną.





__________

Chyba małe nieporozumienie tej dwójki.
Jeszcze jeden rozdział i epilog! O matko, tak się stresuję, żeby wam się spodobało.

Jak wam się dziś podobał rozdział? Jestem z niego mega zadowola, bo chciałam pokazać w nim wszystkie uczucia naszej bohaterki!

Do zobaczenia 💞💞💞

Remember me Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz