cztery

69 4 0
                                    


-Co ci do tego pustego łba strzeliło !-mój ojciec stał nade mną i prawił mi kazanie.Ja natomiast przyciskałem do podbitego oka lód.

-On skrzywdził Alanę !-krzyknąłem i wstałem podchodząc do okna.Przed wjazdem stał jeszcze radiowóz policji.

-To nie powód,żeby od razy go bić.-odezwała się Eva.Z niedowierzaniem na nią spojrzałem.Patrzyła nam mnie z obojętnością w oczach,a ja zastanawiałem się o co jej w tym momencie chodzi.

-Słucham?-podniosłem brwi do góry.Ruda podeszła do mnie i patrząc w oczy powiedziała:

-Dobrze wiesz jaka ona jest.Pewnie machnęła kilka razy przed nim tyłkiem i teraz ma problem,że się do niej przyczepił.

-Chyba sobie Eva żartujesz.

-Eva ma rację Christoffer.Dobrze wiesz jaka jest Alana.Mści się za to,że zabroniłem jej spotykać się z Lukasem.-nie dowierzałem własnym uszom.Mój własny ojciec mówi takie rzeczy na swoją rodzoną córkę.

-Haroldzie! Chyba sobie żartujesz!-moja matka weszła do pokoju z kolejną porcją lodu.-Jak śmiesz mówić takie brednie o swojej własnej córce!

-Luizo,przestań.Przecież sama widziałaś co ten chłopak sobą prezentuje i jaka stała się Alana.To nie żadne brednie tylko szczera prawda.Przyznaj,że nasza córka jest...-

-...kim dziwką?To chciałeś powiedzieć?- wszyscy skierowali swój wzrok do stojącej w drzwiach blondynki.

-Alana..-mój ojciec jakby zmienił ton, na bardziej milszy.

-Co Alana?! Co kurwa Alana?!

-Kochanie wyrażaj się.-jak zwykle matka i jej dobre maniery.

-Nie martwcie się już nie będę wam przeszkadzać.-odwróciła się i założyła kurtkę.

-O czym ty dziecko mówisz.-mama próbowała ją zatrzymać.

-Wyjeżdżam mamo,nie wiem dokąd, nie wiem na ile,ale wyjeżdżam.

-Użyjesz mojej karty i od razu cię znajdziemy.-zaśmiał się ojciec,któremu w tej chwili miałem ochotę przypierdolić.Jak on mógł pozwolić by jego córka odchodziła.

-Wypchaj się swoimi kartami-ze łzami w oczach rzuciła mu plikiem kartoników.-Mam gdzieś twoje pieniądze,udało mi się nazbierać tyle by przeżyć.

-Al.-powiedziałem i podszedłem do siostry.

-Żegnaj Christoffer.-przytuliła się do mnie i już po chwili przez otwarte drzwi widziałem jak wsiada do taksówki,posłałem jej ostatnie spojrzenie, na które ona mi pomachała,a chwilę potem widziałem jak taksówka znika za ogrodzeniem.Zatrzasnąłem drzwi i wściekły bez słowa poszedłem po kurtkę.

-Mamo jadę do siebie.-przytuliłem się do niej.-Eva jedziesz czy nie?

-Ale mieliśmy zostać na kilka dni.-zaprotestowała.

-Jedziesz czy nie?

-Chris przemyśl to co robisz.-odezwał się mój ojciec.

-To ty się zastanów co robisz bo właśnie jedno z twoich dzieci uciekło i nie masz pojęcia dokąd,jak zresztą każdy z nas.-spojrzałem jeszcze raz na swoją narzeczoną,która wyglądała jakby się nad czymś zastanawiała.-Eva jedziesz czy nie?

-Wiesz Chris,ja zostanę na te kilka dni i wrócę z twoją kuzynką.-pokiwałem głową i wyszedłem z domu,wsiadając do mojego samochodu.


Jadąc przez ulice Oslo myślałem nad tym gdzie podzieje się Alana.Czy jeszcze ją zobaczę,czy będzie szczęśliwa.Nie miałem co ze sobą zrobić,a upić się samemu to niezła lipa.Jadąc obok przystanku zauważyłem tam dobrze znaną mi brunetkę,która siedziała i kręciła głową czytając coś na telefonie.Zatrzymałem samochód obok niej i otworzyłem okno.

Zanim się pojawiłeś-Christoffer SchistadWhere stories live. Discover now