Grudzień 2017
Eva od kilku dni chodzi zamyślona i jakby nie obecna.Przygotowania do świąt są w mojej rodzinie bardzo ważne i zaczynają się już od początku miesiąca.
-Chris kochanie mógłbyś zawiesić lampki na balkonie?-moja mama weszła do salonu ubrana jak zwykle w eleganckie spodnie,żakiet i jej nieodłączny element każdej praktycznie stylizacji czyli szpilki.
-Nie ma problemu,tylko gdzie one są.-podniosłem się z kanapy i wyłączyłem telewizor,który akurat oglądałem.
-Na strychu w pudełku z napisem lampki.-zaśmiała się i kręcąc głową wyszła z pomieszczenia.Sam zaś poszedłem w wyznaczone miejsce.Zacząłem przeglądać pudła w poszukiwaniu napisy gdy do moich rąk wpadło pudło z pamiątkami rodzinnymi.Było to dla mnie dziwne,ponieważ moja mama od zawsze trzymała je na na dole ,w salonie.Marszcząc brwi zacząłem przeglądać zdjęcia.Były tam głównie zdjęcia Alany.Kilka naszych wspólnych z wakacji czy z zakończenia szkoły.Nagrody za konkursy mojej siostry,dyplomy ukończenia szkoły,kursów fotograficznych,wszystkie jej wygrane.Zdjęcia z jej pierwszej sesji jako modelka.Wszystko co się z nią wiązało.
-Co znaczy te pudło z rzeczami Alany?-zapytałem po powieszeniu lampek ,mojego ojca.Odłożył łyżkę,którą akurat jadł zupę i popatrzył na mnie bez cienia emocji.
-Zdecydowaliśmy z matką ,że uciekła i nie ma dla niej już tu miejsca.
-Żartujesz sobie,czy co?
-Chris,ojciec ma rację.-dopowiedziała moja matka.-Alana nas porzuciła,więc nie sądzę żeby chciała tu wrócić.
-Odwracacie się od swojej jedynej córki?-zapytałem z niedowierzaniem.
-To ona odwróciła się od nas.Dobrze wiedziała jakie zasady panują w tym domu.
-Przestrzegajcie ich dalej,a niedługo nie będziecie mieli również syna.-wyszedłem z domu mimo nawoływań mojej matki.
Maggie
Ostatnie godziny w szkole spędziłam na kolorowaniu kartek w zeszycie.Przerwa świąteczna ma rozpocząć się za 15 minut.Nauczycielka biologi rozrysowuje na tablicy model DNA, tłumacząc przy okazji poszczególne elementy.Chyba ma nadzieję,że każdy z nas to pisze.Odkładam mój długopis,którym bawiłam się przez pół lekcji i rozglądam po klasie.Z przodu siedzą ci z najlepszymi ocenami, kilka chłopaków jednak przewaga dziewczyn.Z tyłu natomiast główni szefowie bussów i ci z mniejszym zapałem do nauki.Kilka dziewczyn poprawia już swój makijaż gotowe by wrócić do domu.Niektóre osoby śpią na ławkach inne zaś są już spakowane.Siedząc w środkowej ławce od strony okna mam idealny widok na dziedziniec.W tym momencie świeci pustkami,ale na parkingu można zauważyć przykryte lekką pokrywą śniegu samochody.Ze szkoły wychodzi kilka osób najprawdopodobniej uciekających z lekcji.Tykanie zegara odbija się w mojej głowie wystukując bolesny rytm.Moje myśli odbijają się niczym piłki od mojej czaszki.
Jeszcze tylko 5 min.
Chwytam moje rzeczy i cicho pakuję do czarnej torebki.Wyciągam z niej również telefon.
Od: Kochany <3
Jak tam spędzasz dzień?
Do:Kochany <3
Szczerze?
Odpowiedź przychodzi szybko.Od razu na twarz wchodzi mi uśmiech.
Do: Kochany<3
Chujowo.
Do moich uszu dochodzi zbawienny dzwonek.Szybko zrywam się z miejsca i jako jedna z pierwszych opuszczam klasę.Pochodzę do szafki i wyjmuję z niej czarny płaszcz,który ubieram w biegu.Moje botki na obcasie stukają głośno gdy wręcz biegnę do wyjścia.Na mojej drodze staje jednak niski blondyn.
-Hej, Maggie!-radośnie się uśmiecha.Jednak ja nie mogę powiedzieć tego o sobie.
-Cześć Markus.-odpowiadam chłodno.
-Oj,no więcej entuzjazmu.
-Stary streszczaj się nie mam czasu.
-Co śpieszysz się do swojego Chrisa.Sory do twojego i Evy.-ta informacja sprawia,że czuję się jakby mnie spoliczkował.-Nie udawaj głupiej Magg.Widziałem was,ostatnio w parku.Nie wyglądacie jakby tylko udzielał ci korepetycji.
-Zamknij się.Nic nie wiesz.-starałam się nie krzyczeć aby nie zwracać na siebie uwagi.
-Bo wcale on nie ma z tobą romansu,prawda?Ciekawe jak zareaguje Eva gdy się dowie.Chyba,że...-przerwałam mu.
-Chyba,że co?
-Chyba,że pójdziesz ze mną na randkę.-pomrugałam zaskoczona oczami.
-Tylko,tyle?Zwykła randka?-dopytywałam
-Tak ,zwykła jedna randka,a potem znikam z twojego życia,a twój sekret nigdy nie ujrzy światła dziennego.-mówił szczerze z ręką na sercu.Sama nie wierzyłam w to co mówię.
-Dobra,jedna randka.To kiedy ci pasuje?
-Będę po ciebie,dzisiaj o 19.-odszedł zostawiając mnie samą.Otrząsnęłam się i pobiegłam w stronę budki z hamburgerami,gdzie w zwyczaju miał stawać Chris.Dzisiaj był piechotą ponieważ nie chciałam zwracać na siebie uwagi.Stał ubrany w zwykłe jeansy i granatową kurtkę.Na nosie miał czarne okulary,a na głowie czapkę.
-Hej.-powiedziałam cicho.Od razu odwrócił się w moją stronę.Na jego ustach pojawił się uśmiech,który odwzajemniłam.
-Hej -pochylił się i mnie pocałował.Chwycił mnie za rękę i pomaszerowaliśmy w stronę bliżej mi nie znaną.
-Gdzie mnie zabierasz.?-dopytywałam trzymając go za rękę.Musiałam zadrzeć głowę do góry,bo pomimo moich dodatkowych kilku centymetrów nadal był sporo wyższy ode mnie.
-Idziemy na obiad.-na słowo obiad odezwał się mój brzuch.Chris zaśmiał się i pociągnął mnie w bok.Weszliśmy do przytulnie urządzonego pomieszczenia.Od razu usiedliśmy w wolnym stoliku obok kominka,w którym palił się ogień.
-Na co masz ochotę.-zapytał oglądając menu.
-Na ciebie.-wypaliłam bez zastanowienia.Chłopak zachłysnął się powietrzem i spojrzał na mnie.-Żartowałam,poproszę spaghetti.-uśmiechnęłam się miło do kelnerki,która przystanęła przy naszym stoliku.
-Dla mnie to samo.-podał jej dwa menu.Naszą rozmowę po chwili przerwała ta sama dziewczyna co przedtem.Na widok mojego dania ślinka mi ciekła więc czym prędzej zabrałam się za jedzenie.
-Chyba byłaś głodna.-stwierdził brunet widząc ile zdążyłam pochłonąć w tak krótkim czasie.Ja miałam już zjedzone natomiast chłopak dalej "męczył " się ze swoją porcją.
-Nawet nie masz pojęcia jak bardzo.-uśmiechnęłam się i czekałam aż chłopak zje.
Nasza podróż dobiegła końca kilka domów przed moim własnym.Po pysznym obiedzie zabrał mnie jeszcze na gorącą czekoladę,którą kochałam.Z parującymi kubkami szliśmy przez park,który był naprawdę magiczny.Jeziorko na jego środku z jednej strony otoczone krzakami róży,które były teraz całkowicie bez jakiegokolwiek znaku życia.Z drugiej rosła dość duża wierzba,której liście zanurzały się w wodzie.Kilka razy zarobiłam śnieżką w plecy i raz w tyłek za co chłopak dostał ochrzan.Później śmiejąc się doszliśmy na moją ulicę.
-Dziękuję za wspaniałe popołudnie.-uroczo się uśmiechnęłam.
-Zapraszam cię na wspaniały wieczór.-dumnie się uśmiechnął na co ja posmutniałam.
-Um dzisiaj nie mogę.-nie spojrzałam mu w oczy.-mój tata jest w domu i raczej nie nabierze się na wyjście z koleżanką.-skłamałam mu.Tak naprawdę mój ojciec grzeje właśnie dupsko w ciepłej Barcelonie.
-Nie dasz rady się wyrwać?-zrobił minę zbitego pieska.
-Naprawdę Chris.Nie dzisiaj.-pocałowałam go w usta.-Do zobaczenia,kochanie.-pomachałam mu i odeszłam chwilę przystając i patrząc czy jest.Był.Stał i patrzył jak odchodzę i znikam za ogrodzeniem mojej posesji.Wchodząc do salonu spojrzałam na zegar.17,30-zostało mi półtora godziny.Niewiele o tym myśląc nastawiłam budzik i położyłam się na łóżku.Chwilę później zasnęłam by później obudzić się i zrobić coś na co na prawdę nie miałam ochoty.
YOU ARE READING
Zanim się pojawiłeś-Christoffer Schistad
Fiksi PenggemarGdzie dwa serca zostają połączone w jedno,by później bezlitośnie zostały rozerwane by już nigdy nie powrócić do poprzedniego stanu. Czy Chris zdobędzie w końcu miłość,która jest a nie tylko wydaje się,że jest. Co w tej historii będzie odgrywać Eva i...