Jedenaście

53 2 1
                                    

Biegnę przed siebie,odpychając od siebie gałązki drzew.Moja koszula nadal pozostaje odpięta,przez co czasami ukazuje się mój czarny stanik.

-Ty mała suko!-słyszę na co od razu w moich oczach stają łzy,a sama przyspieszam bieg.

-Nie.-szpecę gdy przede mną staje Markus.Z jego głowy kapie krew,a twarz przybrała wściekły wyraz.Od razu zmieniam kierunek biegu,jednak tym razem potykam się i upadam.Nie zdążam się podnieść gdy chłopak ciągnie mnie po suchych liściach.Słyszę trzask i moim oczom ukazują się zamaskowane osoby.Otaczają nas ze wszystkich stron,jednak nic nie mówią.Słychać tylko mój urywany oddech i szarpaninę.Zbliżają się do mnie coraz bliżej.Kaci jak jeden mąż wyciągają zza paska noże.

-Nikt ci nie pomoże -mówią wszyscy wraz z Markusem,który teraz mnie puścił i odstąpił za krąg.Mężczyźni powolnym krokiem podchodzą do mnie.Strach paraliżuje całe moje ciało,z mojego gardła wydobywa się krzyk ,a później widzę tylko ciemność.To koniec.


Jak oparzana siadam na łóżku i ciężko oddycham.

-Hej,już dobrze.-obok mnie siada zaspany Chris i ociera moje łzy.Dopiero teraz uświadamiam sobie,że jestem w swoim domu, w łóżku z chłopakiem,którego kocham.

-To tylko sen.-szepczę wtulając się w bok bruneta.Rozglądam się po pokoju a mój wzrok natrafia na czerwoną koszulę,przewieszoną przez oparcie krzesła mojej toaletki.Taką samą miałam w śnie.Na podłodze leżą niebieskie jeansy.Szeroko otwieram oczy i jak poparzona siadam przy toaletce.Lampy,które oświeciłam rażą boleśnie moje oczy.

-Nie-jęk wydobywa się z mojego gardła gdy zauważam siny ślad na mojej szyi.Fioletowy kręg przechodzący przez całą szerokość skóry.Głośno przełykam ślinę i odwracam się w stronę chłopaka,który patrzy na mnie spod przymrużonych oczu.

-Czy on mnie..-nie dokańczam pytania.

-Nie-stanowczy głos Chrisa przyprawia mnie o głośne westchnienie ulgi.Chowam twarz w rękach głośno oddychając.Jak mogłam być tak głupia.Cholera.Wszystko trafia do mnie z zdwojoną siłą,jakbym masowo odzyskiwała pamięć.Podróż samochodem i kij bejsbolowy.Telefon do Chrisa i wyrwanie go z domu.Podnoszę wzrok na niego i otwieram usta by coś powiedzieć,ale zamiast tego z moich ust wydobywa się tylko jęk.Nie mogę się ruszyć a w moich oczach zbierają się łzy.Wybucham głośnym płaczem,a  moje ciało staje się wiotkie.Chłopak od razu wstaje z łóżka i kuca przede mną.Swoje duże dłonie kładzie na moi rękach i delikatnie odsuwa je od twarzy.

-Przepraszam-wyję,nie dając dojść mu do słowa.Chris przytula mnie do siebie i nim się orientuję siedzimy znowu na łóżku.Delikatne kołysanie i głaskanie po plecach sprawia,że próbuję się uspokoić.

-Nic się nie stało,okej?-lekko kiwam głową na tak.-Wszystko jest dobrze.-przyciąga mnie do siebie jeszcze bliżej,po czym czuję ciepłą kołdrę na moim ciele.

Budzę się na klatce piersiowej bruneta.Jedna jego dłoń spoczywa na mojej talii,a druga jest położona na podciągniętej nodze.Delikatnie wyplątuję się z uścisku i podchodzę do szafy,żeby wyciągnąć strój na dzisiaj.Wchodzę następnie do łazienki i biorę prysznic.Wzdrygam się na wspomnienie wczorajszego wydarzenia,ale szybko się otrząsam.

-Dzień dobry kochanie.-mówię wchodząc do kuchni,w której Chris siedzi i pije kawę.

-Dzień dobry.-mówi z lekkim szokiem gdy mnie widzi.Mierzy mnie wzrokiem zaczynając od moich czarnych botków ,przez niebieskie jeansy.Dłużej wzrok przytrzymuje na czarnej koszulce z dekoltem w serek.Brązowe włosy spływają kaskadą na moje lewę ramie,a makijaż jest delikatny,podkreślający moje oczy czarną cienką kreską.

-Co masz taką minę?-lekko podnoszę prawy kącik ust i podchodzę do niego biorąc przy okazji łyka gorzkiej kawy.Siadam na jego jednym kolanie i całuję w usta.

-Nie chcę się czepiać,ale wczoraj byłaś w fatalnym stanie.-próbuje być delikatny i dobrze wiem o co mu chodzi.

-Wiem Chris,wiem.-spoglądam mu w oczy.-po prostu wiem co mam teraz zrobić i wiem też, że nie mogę być słaba.Sama jestem sobie winna ale to nie znaczy ,że dam się mu tak po prostu zdeptać.

-Łoł,Maddie co się z tobą stało.-cwaniacki uśmiech pojawia się na jego twarzy.

-Prawie mnie zgwałcił Chris.To zmienia ludzi.Jak widać mnie zmienił w kogoś mocniejszego.Nie dam się mu tak po prostu.Zemsta będzie słodka.

-Kobieto gdzie moja zagubiona dziewczynka.-śmieje się całując w policzek.-Dobra,ja się zbieram zanim przyjedzie twój tata i będzie problem.No i oczywiście widzimy się po szkole.-puszcza mi oczko odchodząc w stronę drzwi żeby ubrać kurtkę.

-Oj nie mój drogi.Dzisiaj zajmij się Evą.My spotkamy się jutro,po długiej przerwie mam okienko.-opieram się o futrynę patrząc na jego ruchy.Są płynne i zawsze dopracowane.Zupełnie jak on.

Przekraczając próg szkoły,czuję się jakbym zaczynała nowe życie.Mijam swoją koleżankę z ławki i podążam do miejsca zebrań "samców alfa" naszej  szkoły.-do szatni.Odór potu uderza boleśnie w moją twarz,gdy tylko przekraczam próg pomieszczenia.Kilka chłopaków siedzi na ławeczce bez koszulki i od razu mogę poczuć jak mierzą mnie wzrokiem.

-Oj laleczko,chyba pomyliłaś pomieszczenia.-odzywa się dobrze zbudowany blondyn,którego mogłam poznać na zajęciach z biologi.

-Nie pytam cię o zdanie Lars.Powiedz mi tylko gdzie znajdę Markusa.-wszyscy zaczynają gwizdać,a chłopak śmieje się na moje słowa i spuszcza głowę.

-A co ty możesz chcieć od naszego zawodnika, świeżaczku- przewracam oczami na jego stwierdzenie.

-To chyba sprawa pomiędzy mną a nim,nie sądzisz?-kpiąco się uśmiecham.Wszyscy nadal się śmieją i mogę co chwilę usłyszeć stwierdzenia,które sugerują ,że umawiam się z nim na seks.

-Jeśli chcesz przeżyć upojne chwile,w kantorku woźnego to mów śmiało.-przybliża się do mnie,ale od razy go odpycham.

-Lars kochany,ja w przeciwieństwie do ciebie nie biegam za swoją zdobyczą.-puszczam mu oczko.-przekaż Markusowi,że jeszcze się policzymy.

-Oj wątpię,żebys mu coś zrobiła.Z takimi ramionkami nic mu nie zrobisz.-kolejna salwa śmiechu pada w moją stronę.

-Może ja nie,ale Max Perez wam coś mówi?-brwi blondyna zbliżają się do siebie,a na twarz wpływa zdziwienie.

-Skąd znasz Maxa Perez'a?-znowu do mnie podchodzi,ale tym razem jego głos jest bardziej stanowczy.

-A to już nie twój problem.Niech się Markus lepiej zastanowi nad tym co zrobił,bo nie wie do czego jestem zdolna.To narka.-cmokam,odwracam się na pięcie i nim wychodzę odwracam się jeszcze mówiąc-A i niech trzyma język za zębami bo oberwie jeszcze bardziej.-trzaskam drzwiami i wychodzę na pusty korytarz.Co tu się dziwić lekcje trwają już od jakiś 15 minut ,a ja nie mam zamiaru na nie wracać.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 02, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Zanim się pojawiłeś-Christoffer SchistadWhere stories live. Discover now