Rozdział 6

158 8 2
                                    

*Oczami Laury*

Czekałam na Andeasa, aż porozmawia z Markusem. Nie słyszałam dokładnie o czym mówili, ale Markus napewno darł się na Andiego. Jak też to bywa z moim niemieckim, nie rozumiałam ich słów.

- Laura ? Możemy pogadać ? - Markus podszedł do mnie i chwicił mnie za rękę. Bałam się, że też zacznie się na mnie drzeć, tak jak na Wellingera.

- Jasne - brunet odciągnął mnie na bok. Zostaliśmy sami. No nie powiem stresowałam się.

- Słuchaj... może miałabyś ochotę dzisiaj po treningu pójść na kawe lub herbate - zatkało mnie, czy właśnie Eisenbichler zaprosił mnie na randkę?

- Zapraszasz mnie na randkę ? - poruszyłam specialnie brwiami, na co Markus się zaśmiał

- Tak, zapraszam cię na randkę - jak on się śmiesznie śmieje. Nie mogłam wytrzymać i też zaczęłam się śmiać, mimo iż byłam nieco zdenerwowana.

- Eisenbichler! Musimy już iść! - zawołał bardzo oschle Andi.

- O co mu chodzi ? Jakiś dziwny jest dzisiaj - zapytałam Markusa, mając nadzieje, że mi odpowie. Ten jednak wzruszył tylko ramionami i poszedł.

Zostałam sama.

*Oczami Andreasa*

Gdy Markus odemnie odszedł po chwili zorientowałem się, że rozmawia z Laurą. Nie wiem co mnie skołoniło do tego by ich podsłuchać.
Wiedziałem, że Markus chce zaprosić dziewczyne na randkę. Byłem za to zły. Sam nie wiem czemu ? Przecież sam chciałem ich zeswatać. Ja mam dziewczynę, z którą będę miał dziecko. Nie wiem. Laura wyglądała na zadowoloną z zaproszenia. Przy mnie by była szczęśliwsza. Andreas! Ogarnij sie ! Ok. Markus chcę ją zabrać zaraz po treningu do kawiarni. Pewnie do tej co zawsze. Znam już go zbyt długo. Nawet wiem, którą drogą pojedzie. Czy ja go śledzę ? Chyba nie. Tak mi się przynajmniej zdaje. Albo w to chce wierzyć. Nie wiem. Ja już nic nie wiem. Co jest prawdą, a co kłamstem? Tego też nie wiem. W sumie to co ja wiem. Chyba nic. Ale ja dziwny jestem. Nie mogłem tak dłużej stać i oglądać jak Markus i Laura łapią wspólny język.

- Eisenbichler! Musimy iść! - rzuciłem oschle, bo jestem wkurzony na Markusa. Nie wiem dlaczego. Znów nie wiem. Ohhh...

- Stary co cię ugryzło ? - Markus zapytał się mnie, gdy wyjeżdżaliśmy na górę.

- Nic !? O co ci chodzi?! - wybuchłem, powinien się domyślić o co mi chodzi, a ten się jeszcze pyta

- Wellinger przecież widzę. Nie jestem ślepy - oj jesteś Markus, jesteś - Jesteś cały zdenerwowany. Wiem, że będziesz miał dziecko, ale nie wiem skąd ta złość - miałem taką ochotę przypierdolić Markusowi, że nawet sobie nie wyobrażacie.

- Może ty mi powiesz !? - krzyknąłem

- Andi, uspokój się. Chce ci pomóc. Rozumiesz ? - ta jasne, dobrze, że akurat byliśmy na górze, bo mogłem zejść z wyciągu i pójść daleko od Markusa.

Była moja kolej. Zapiąłem narty. Usiadłem na belce i czekałem na znak trenera. Trener machnąl ręką na znak pozwolenia. Ja poprawiłem okulary i odepchnąłem się od belki. Nie potrafiłem skupić się na skoku. Wybiłem się i gdy byłem w powietrzu miałem lądować, rozluźniłem się...

*Oczami Bartka*

Moja siostra poszła na trening niemieckiej kadry, a ja nie miałem co robić. Ubrałem więc kurtke i poszłem się przejść. Zadzwoniłem w niędzy czasie do swojej dziewczyny - Ingi, która została w domu z powodu choroby. Z Ingą znaliśmy się od przedszkola. W szkole podstawowej byliśmy w jednej klasie. W gimnazjum Inga przeprowadziła się do innej miejscowości i nasz kontakt się urwał. Gdy z liceum pojechałem na wymianę, właśnie do Niemiec, w mojej grupie rozpoznałem Ingę. Wspólnie zaczęliśmy wspominać dawne czasy. Po wymianie spotkaliśmy się parę razy, a po zdaniu maruty, Inga przeprowadziła się spowrotem do rodzinnej wioski. Wtedy zaczęła kwitnąć nasza miłość. Chodzilśmy do kina, na spacery czy też wyjeżdzaliśmy na narty. Później zginęli nasi rodzice. To był dla mnie trudny czas. Tak samo jak dla Laury. Własnie wtedy najbliżej mnie była Inga. Miałem zamiar się jej tu oświadczyć, no ale rozchorowała się i została w domu. Oświadczę jej się w święta w takim razie. Myślę, że to będzie odpowiedni czas. Jestem pewny co do niej. Wiem, że to z nią chcę spędzić resztę życia.

Dzwoniąc do niej, opowiedziałem jej jak to Laura poznała niemieckich skoczków, i że jest z nimi teraz na treningu, i że zostwiła mnie samego, i teraz szwędam się sam po mieście. Inga powiedziała mi, że czuje sie już lepiej, co mnie ucieszyło. Martwiłem sie o nią tak samo jak o Laurę. Skończyłem rozmawiać z Ingą i ruszyłem dalej przed siebie.

Nagle spotkałem kobietę. Nie czuła się chyba za dobrze. Podeszłem do niej i spytałem się czy mogę w czymś pomóć.

*Oczami Ann*

Dziś miałam umówioną wizytę u ginekologa. Miał on potwierdzić moją ciążę oraz powiedzieć mi co z moim i Andreasa dzieckiem. Gdy szłam piechotą, strasznie źle się poczułam.
Przystanęłam na chwile, a w szybie sklepu widziałam, jaka jestem blada.

- Mogę w czymś Pani pomóc? Źle się Pani czuje? - nagle podszedł do mnie nieznany mi blondyn. Nie wyglądał na jedenego z psychofanów Andiego, czy też na paparazzi.

- Strasznie źle się czuję. Idę właśnie do ginekologa, bo jestem w ciąży.

- Daleko ten lekarz ?

- Nie tu zaraz za rogiem - wskazałam budynek ośrodka, w którym przyjmował mój lekarz.

- Zaprowadzę tam panią, na wypadek gdyby pani zemdlała - zrobiło mi się miło. Jednak są dobrzy ludzie na tym świecie. W sumie nie byłam w zaawansowanej ciąży, a ktoś zwrócił na mnie uwagę. Naprawdę podziwiam takie zachowanie. Chłopak odprawadził mnie do doktora, po czym odszedł.

Weszłam do gabinetu.

- Garatulacje! Jest Pani w ciąży! To już 4 tydzień - ucieszyły mnie te słowa. Będziemy mieli dziecko. Ja z Andreasem. Wiem, że będziemy szczęśliwi.

- Mam pytanie. Gdy szłam tutaj zrobiło mi się słabo. To o czymś świadczy ?

- Nie to normalne na początku ciąży. Może mieć pani zawroty głowy, nudności, czy też właśnie może robić się pani słabo.

- Dziękuję, czyli zgodnie z umową tak...?

- Tak jak się ugadywaliśmy Pani Ann...

!@#$

Hej to ja !!!
Wiem rozdział krótki, wiem do bani.
Ale jest.
Także pozdrawiam i miłej nocy
Wiktorix ✌

My Little Purple Fudge || Andreas WellingerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz