Rozdział 20

103 7 3
                                    

Na ostatniej lekcji Ana się zwolniła, więc musiałam siedzieć z Ashotem. Kurwa. Teraz fizyka. Koszmar pokoleń.

Gadaliśmy z Ashem pierwsze dziesięć minut i trwałoby to dłużej, gdyby nie kurwa od fizyki :

– Ashon! – wydarła się dziwka.

– Czego? – warknął.

– Ty! – dźgnęła go palcem.

Ja pierdolę. Chłopak się tak zdenerwował, że przypierdolił jej w palca. Nauczycielce chyba zarosła gęba do nas i dalej zaczęła coś pierdzielić.

– Niezłe, co? – zwrócił się do mnie Ash.

– Czy ja wiem? – odparłam ignorancko.

– Jesteś niedobra!

Poczułam nagle na sobie wzrok tej kurwy.

– Lianna Black!

– Tak wiem, ładne mam imię. – uśmiechnęłam się.

– Czy coś ci się nie podoba?

– Owszem. – rzekłam. – Pieprzysz bez sensu i zatruwasz powietrze.

Kurwa chrząknęła i przez resztę lekcji już nie zwróciła nam uwagi.

*****
Tak jak postanowiliśmy wybraliśmy się autem z rowerami w bagażniku na pola w Serfix. Przez całą drogę słuchaliśmy ReTo Bossman.

Wysiedliśmy z auta i wyjęliśmy rowery. Pożuciliśmy je i usiedliśmy dobie na zielonej trawie.

– Lia? – zaczął się śmiać.

– No co?

– Będę cię wkurzać. – uśmiechnął się łobuziarsko. – Bo kocham patrzeć, jak się denerwunesz.

Ja już też się śmiałam. Teksty Asha potfafią być zabujcze, ale to żadko.

– Lia? – opanował się wreszcie.

– Tak?

– Potrzebóję rady. – spuścił łeb. – Mam problem z moim ojcec, bo chciałby, abym wrócił do domu.

To sobie sam radź.

– A kim on jest? – dociekałam.

– Doktorem. – westchnał. – Niestety.

– To nie wina doktorka. – rzuciłam mu szalone spojrzenie.

– Co masz na myśli?

– Wyścig, mój drogi.

Podnieśliśmy te pizdnięte rowery i podjechaliśmy kilka metrów dalej. Na przeciwko była skarpa. Postanowiłam objaścić zasady Ashowi :

– Dobra. Na trzy ruszamy. A! I kto pierwszy spadnie z roweru wygrywa.

Ash kiwnął głową, co znaczy, że zrozumiał. Wsiedliśmy na rowery i odliczałam do startu :

– Raz...

Ash wytrzeszczył oczy. Widać było, że bał się przegranej.

– Dwa...

Oboje już prawie naciskaliśmy pedały rowerów. Mam przeczucie, że on nie potrafi na tym jeździć.

– Trzy!

Ruszyliśmy. Naciskałam pedały tak szybko jak mogłam zostawiając Asha w tyle. Odwróciłam się na chwilę. Ashton spocił się jak dzika świnia. Zaczęłam się głośno śmiać. Spojrzałam przed siebie. Zbliżałam się do skarpy. I wtedy byliśmy na jednej linii z Ashem. Mowa była o tym, że kto pierwszy spadnie z roweru ten wygrywa. Szybko i zwinnie spadłam z dalej zabłoconego roweru, który spadł ze skarpy. Kurwa szkoda, że Ash zleciał w tym samym momencie. Wstaliśmy i poszliśmy w stronę auta. Usiedliśmy na trawie.

– No to skoro nikt nie wygrał... – zawahał się. – Może zagramy w pytania?

– Najprostsza forma poznania się? – zakpiłam.

– Właśnie!

– Czemu nie... – przewróciłam oczami. – Dobra, zaczynaj.

– No więc tak... Jaka jest najdziwniejsza rzecz, którą kiedykolwiek miałaś w buzi.

Zaczęłam się śmiać jak opentana. Zapewne miał na myśli fiuta, jednak powiedziałam :

- Lepiej nie pytać.

Trochę zdziwił mnie fakt, że Ash nie parsknął śmiechem. Ja już dawno udusiłabym się.

– Aha. – rzekł. – Pyyaj ty teraz.

– Więc ile razy uprawiałeś seks.

Oj ja wiem o co zapytać...

– Zero. – spuścił głowę.

Nie zaczęłam z niego kpić z tego powodu. Ja też jeszcze całkiem niedawno mogłam powiedzieć.

– A ja trzy razy. – odparłam. – Z Charliem.

– Tak myślałem...

- Ej!

Wstałam jak oparzona. Ash zrobił to samo.

– Może pójdziemy na spacer? – zaproponował.

– O niczym innym nie myślę.

Nie prawda, bo myślę o jedzeniu i spaniu, lol.

Poszliśmy więc przed siebie. Ash złapał mnie za rękę. Jego dłoń jest taka cieplutka! Razem przemierzaliśmy wysokie zboża na polu, aż w końcu Ash powiedział :

– Mam przebłysk!

– Co? – zdziwiłam się jego zasobem słownictwa.

– Mówię tak zawsze, gdy wpadnę na jakiś pomysł.

Puścił moją rękę i wyjął z kiesieni spodni zapalniczkę. Uniosłam brwi. Co ten debil chce zrobić? Rozpalił w niej ogień i rzekł :

– Zgaś to.

Zaśmiałam się. Jak dla mnie nic trudnego. Tak jakby chwyciłam ogień w dwa palce i zgasł.

– Jak to zrobiłaś? – Ashowi ze zdziwienia spadła zapalniczka.

– Długa historia. – skłamałam.

Nagle poczułam zapach spalenizny i unoszącego się w powietrzu dymu.

– Co to za... – Ash rozglądał się.

– Też to czujesz? – przygryzłam wargę.

Oto co się paliło : chujowa zapalniczka. Upadła i przez przypadek zapaliła się. Takim sposobem roznieciliśmy ogień na polu. Brawo Lia!

Ash wpadł w lekką panikę, ale szybko go uspokoiłam. Staraliśmy się ugasić to butami, ale zamiast zmniejszyć się ogień się powiększył. Nagle usłyszeliśmy syrenę strażacką. Pewnie tu jadą, aby zgasić nasze dzieło.

– Biegniemy do auta i SPIERDALAMY! – krzyknęłam.

Biegliśmy. W końcu dopadliśmy moje autko. Wsiedliśmy do niego i z prędkością 200 km/h odjechaliśmy.

******************************
I jak? Myślicie, że Ash i Lia staną się sławni na całą okolicę z powodu tego pożaru?

I jednak romansideł nie będzie⚫

Queen Of Killing | ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz