PROLOG

1K 116 67
                                    

Andemonium – gdzieś poza czasem
Siryan

Eksplozja miliardów barw... Jak to się mogło stać?

Niemożliwy do określenia czas później wytężałem oczy, próbując przeniknąć wzrokiem otaczającą mnie biel. Wypatrywałem jej. Czekałem na nią. Byłem pewien, że wkrótce ją zobaczę, lecz ona wciąż nie nadchodziła. Unoszące się wokół mnie wspomnienia nieprzerwanie lśniły dzikim, jasnym, niemal oślepiającym blaskiem, a ja nerwowo krążyłem po Przedsionku, nie mogąc się jej doczekać.

Mijałem kolejne połyskujące kule, widziałem kłębiące się w nich widma naszej przeszłości, lecz nie miałem już odwagi sięgnąć po którąś z nich, bałem się dotknąć ich nadzwyczaj rozjarzonej powierzchni. Dotąd tylko dwa razy widziałem je tak pobudzone. Ostatnio zaledwie kilka godzin temu...

Nagle opadły mnie wątpliwości. Bo czy to rzeczywiście było kilka godzin?
A co, jeśli jednak miała się tu nigdy nie pojawić? Jeśli to, co uznawałem za teraźniejszość, miało okazać się zwykłym złudzeniem, kiepskim żartem Przedsionka, jeśli było to tylko kolejne wspomnienie lub odległa przyszłość, a ja czekałem na marne? Nie rozumiałem upływu czasu w Andemonium, nie miałem pojęcia, jaki był mechanizm jego działania. Pomimo spędzenia tu... no właśnie: ile już tu przebywałem? Nawet tego nie potrafiłem określić z zupełną pewnością.

A co, jeśli minie Przedsionek i pójdzie gdzieś dalej, nie czekając na mnie, nie szukając mnie, a być może nawet o mnie nie myśląc?

Jednak wspomnienia wciąż drżały niecierpliwie wokół mnie i coś w tych ich gniewnych rozbłyskach mówiło mi, że wcale się nie myliłem. Że ona wkrótce się tu pojawi i że one także tego wyczekiwały.

Z niepokojem spojrzałem w kierunku Półcienia. Miałem nadzieję, że ta czarna zmora, która się z niego wyrwała... aż przeszedł mnie dreszcz na myśl o tym... nie miała nic wspólnego z jej spóźnieniem...

A może trafiła do jeszcze innej części Andemonium? Odwróciłem się, ale z miejsca, w którym stałem, nie dostrzegałem nawet zarysu Bramy, o której pomyślałem w pierwszej kolejności. Może to tam powinienem na nią czekać? Ruszyłem w tamtym kierunku, po drodze mijając półprzezroczystą, fioletowawą kopułę będącą kolejną tajemnicą tego miejsca. Półcień. Nie miałem pojęcia, jakie potworności mógł skrywać, podobnie jak nie wiedziałem, dlaczego nie miałem dostępu do części wspomnień ani co by mnie spotkało, gdyby udało mi się przekroczyć Bramę.

Przyspieszyłem, starając się nie dotknąć żadnej kuli. Przed oczami migotały mi niewyraźne kontury otaczającego Dramer lasu, strzelistych wież królewskiego zamku, ukochanych róż mojej matki, brukowanych, wąskich uliczek naszego miasta oraz kolejnych znajomych twarzy, w tym przede wszystkim niezliczonych kopii jej uśmiechu i tego roziskrzonego spojrzenia, na które tak bardzo czekałem...

Dopiero gdy dotarłem do Bramy, uświadomiłem sobie, że po moich policzkach spływały łzy. Otarłem je rękawem tej śmiesznej srebrno-popielatej szaty, którą miałem na sobie, odkąd tu trafiłem, i zamarłem, kątem oka wychwytując jakiś ruch tuż przy jednym z kamiennych filarów. To, co było chyba tylko echem serca, zatrzepotało w mojej piersi, lecz nic więcej się nie wydarzyło. Podszedłem bliżej, ale albo było to tylko przywidzenie, albo to coś umknęło już na drugą stronę Bramy. Nie pierwszy raz zdawało mi się, że nie byłem tu sam i dotąd bardzo mnie to intrygowało, lecz w owej chwili ten mało dyskretnie obserwujący mnie Cień tylko mnie zirytował. Nie na niego czekałem!

Powiodłem wzrokiem po szarych kamieniach, z których zbudowana była Brama, a potem sięgnąłem ręką w kierunku kłębiącej się za nią srebrzystej mgły. Jak zwykle moje palce napotkały opór w postaci niewidzialnej ściany, przypominającej w dotyku chłodne szkło. Cofnąłem się z rozdrażnieniem i usiadłem wprost na jasnej, marmurowej posadzce pokrywającej podłoże w całej znanej mi części Andemonium. Oparłem się plecami o filar i spojrzałem na wspomnienia.

Nadal zdawały się czekać.

Córka królowej (Upiory Andemonium tom I)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz