Leto 1809, Dillanya
LotiusWróciłem z Izderium wewnętrznie rozdarty. Przewodniczący zareagował zupełnie inaczej, niż się spodziewałem – nakazał mi zrobić wszystko, by nakłonić Sarisę do małżeństwa z Afarethem. Zupełnie zignorował przy tym informację o zachowaniu Marsusa podczas uroczystości pogrzebowych Erksusa. Jakby uznał, że Sarisa wszystko to sobie wymyśliła.
Rada twierdziła, że nacisk na księżniczkę w kwestii związku z przyszłym królem Iridii to teraz sprawa najwyższej wagi. Nie do końca mi się to podobało, bo choć sam pierwotnie planowałem zeswatać moją podopieczną z młodym Afarethem, to ostatnie wydarzenia mocno ostudziły mój zapał. W gruncie rzeczy nie chciałem, by Sarisa związała się z kimś tak brutalnym – nawet dla dobra kraju. Tymczasem z jakichś powodów Rada oczekiwała ode mnie, że będę ją do tego nakłaniać, a ja nieszczególnie mogłem sprzeciwić się ich decyzji...
Pogrążony w myślach zauważyłem Starego Mizuta, dopiero gdy stanął mi na drodze.
– Czym się tak martwisz, Lotiusie? – zapytał jak zwykle irytująco beztroskim tonem.
Już zamierzałem jakoś go zbyć, gdy niespodziewanie dla samego siebie poczułem przemożną ochotę podzielenia się z nim moim problemem. W końcu to jego rodzony brat dał mi tak fatalne zadanie...
– Rada powiedziała mi właśnie, że powinienem zrobić wszystko, by nakłonić Sarisę do małżeństwa z Afarethem, mimo że właśnie okazał się on nieokrzesanym brutalem – wyrzuciłem z siebie z frustracją.
Mizut przyjrzał mi się uważnie tymi swoimi małymi oczkami. Po wyrazie jego twarzy nie dało się poznać, by moje słowa zrobiły na nim jakiekolwiek wrażenie.
– Twoim obowiązkiem jest wykonywać polecenia Rady – powiedział wreszcie. – Kazali ci ją nakłaniać, to nakłaniaj. A o resztę zatroszczy się los.
Minął mnie i jakby nigdy nic poszedł dalej w głąb korytarza.
W pierwszej chwili aż się we mnie zagotowało. Wściekły ruszyłem dalej w kierunku mojego gabinetu. Kazali ci ją nakłaniać, to nakłaniaj! Mizut okazywał się takim samym gburem jak jego brat...
Nagle jednak coś przyszło mi do głowy. Zwolniłem kroku, jeszcze raz powtarzając w myślach słowa starca. Nakłaniaj. Nie nakłoń czy zmuś, a właśnie jedynie nakłaniaj. Obejrzałem się, lecz Mizuta już za mną nie było.
A może on wcale nie był tak szalony, jak mi się dotąd wydawało?
***
– Zapytam jeszcze raz: co według ciebie miałam zrobić? Zaproponować mu seks? – Sarisa ze złością trzasnęła teczką o moje biurko.Od pogrzebu Erksusa minęły dwa tygodnie, a my wciąż od nowa wałkowaliśmy ten sam temat. Rozumiałem Sarisę – a właściwie nawet gdybym nie rozumiał, to Romera wystarczająco jasno wyjaśniła mi, dlaczego moja podopieczna nadal była na mnie wściekła – ale nie zmieniało to faktu, że w dalszym ciągu mieliśmy poważny problem. Poza tym może i powinienem wtedy pozwolić Orellowi pójść z nią, zamiast dawać Marsusowi wolną rękę, ale po prostu kompletnie nie spodziewałem się, że ten głupi chłopak mógłby zachować się w taki sposób i to podczas uroczystości pogrzebowych własnego ojca... Przecież gdyby Sarisa zdecydowała się o wszystkim powiedzieć pozostałym rodzinom, mógłby z tego powstać gigantyczny, międzynarodowy konflikt! Zwłaszcza Mergina z pewnością nie zbagatelizowałaby tej sytuacji i nie darowałaby księciu użycia przemocy wobec kobiety noszącej nazwisko di Laretto.
CZYTASZ
Córka królowej (Upiory Andemonium tom I)
FantasiaLotius dążył do perfekcji. Siryan marzył o miłości. Aves pragnął sprawiedliwości. A ona była kluczem, dzięki któremu każdy z nich mógł osiągnąć swój cel. Kiedy od sprowadzenia Sarisy do Dillanyi mija dziesięć względnie spokojnych lat, wydaje się, że...