Część 7: Wilk

595 57 54
                                    

Amelię zastał przed chatą. Siedziała na ganku, bawiąc się z kotem. Pręgowany zwierzak ganiał za ciągniętym przez dziewczynę kłosem, pacając go łapkami, ku jej uciesze.

Uniosła oczy, gdy spoczął na niej cień wiedźmina.

– Mogę zająć ci chwilę? – spytał.

Kot stracił nagle zainteresowanie zabawą i, spojrzawszy z wyrzutem na białowłosego, podreptał w sobie tylko znanym kierunku z zadartym ogonem. Amelia popatrzyła za nim ze smutkiem.

– Przepraszam, koty za mną nie przepadają.

Wzruszyła ramionami. Przesunęła się odrobinę, robiąc Geraltowi miejsce. Wlepiła oczy w kłos, który obracała w palcach. Czuł jej zdenerwowanie.

– Pamiętasz naszą ostatnią rozmowę?

Kiwnięcie.

– Chciałbym żebyśmy spróbowali jeszcze raz. Może tym razem nam się uda.

Przeczący ruch głową.

– Dlaczego nie? Nic ci nie grozi. Jestem tu przy tobie.

Przez cały ten czasu usiłował złowić jej spojrzenie, złapać kontakt – na próżno.

– Czy... coś ci się stanie, jeśli mi powiesz?

Dopiero teraz uniosła na niego oczy, w głębi których kryła się przytłaczająca mieszanka cierpienia i strachu.

Zacisnął zęby, a usta ułożyły się w poziomą kreskę. Był w kropce. Ciężko prowadziło się rozmowę z kimś pozbawionym głosu. Miał wrażenie, jakby mówił do ściany. Ułomność ta tworzyła między nimi przepaść. Za wszelką cenę chciał odnaleźć most, po którym mógłby przejść na drugą stronę.

– Posłuchaj mnie, Amelio – rzekł, wyciągając w jej stronę rękę. Dziewczyna drgnęła, wyraźnie zaniepokojona zbliżeniem, ale jedno spojrzenie na wiedźmina wystarczyło.

Gdy dostrzegł w jej twarzy przyzwolenie, ujął delikatnie dłoń chłopki.

– Czujesz moje ciepło? Ja jestem tutaj, Amelio. Jestem tutaj żywy i prawdziwy, w przeciwieństwie do Wilka. Nie ma go w pobliżu... – Urwał, zaskoczony nagłą reakcją. Dziewczyna wpiła palce w jego skórę i pochyliła się ku niemu. W jej spojrzeniu krył się krzyk.

– Chcesz powiedzieć, że Wilk jest w wiosce?

Niemowa pokiwała skwapliwie głową.

– Wilkiem jest ktoś stąd?

Reakcja Amelii nie pozostawiała wątpliwości. I wtedy go olśniło. Dziesiątki obrazów przeleciało mu przed oczami, jak wtedy, w lesie, gdy stanął twarzą w twarz z bestią. Słyszał wypowiedziane już zdania, zlewające się w chaotyczny zlepek znajomych głosów i twarzy.

– Zadam ci teraz pytanie, a ty na nie odpowiesz – powiedział wolno, patrząc jej w oczy.

Jego słowa zlały się z dobiegającym z oddali wilczym wyciem.


Wpadł do chaty, klnąc jak szewc, bo żebra znów odezwały się tępym bólem. Tak, jak się obawiał, w środku nie zastał nikogo. Łóżko stało puste, zmięta pościel leżała na podłodze, a koszula, w której ostatni raz widział Elenę, porwana na strzępy walała się po pokoju.

Wyszedł na ganek. Przejechał opuszkami palców po wżłobieniach na belce podtrzymującej strop. Ślady pazurów. Znajome.

Skupił się i wyczulił zmysły. Nie szukał długo, wkrótce natknął się na odciski łap, które wyróżniały się wśród traw tlącym jeszcze ciepłem. To był dobry znak. Bestia musiała przechodzić tędy niedawno.

Wiedźmin: Obława na WilkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz