Rozdział 4

213 17 0
                                    

~Caren~

Minął już tydzień od pamiętnego ogniska powitalnego. Rzymianie wyjechali zaraz następnego dnia, z obietnicą szybkich odwiedzin. Moje stosunki z ,,bratem'' nie poprawiły się ani trochę. Nadal skaczemy sobie do gardeł przy każdej możliwej okazji. Nie sądzę, by miało się to kiedyś zmienić. Cóż, przykro mi. Prawie.

Siedzieliśmy właśnie na śniadaniu, starając nie patrzeć się na siebie. Jadłam powoli mojego hamburgera ze wszystkimi dodatkami jakie serwowała magiczna kuchnia Obozu Herosów.

- Możesz przestać? - zapytał się mnie Nico, starając się zachowywać możliwe najuprzejmiej. Szybko przejęłam jego ton.

- Co takiego?

- Tak jeść.

- Jak jeść?

- Sama wiesz.

- Nie wiem.

- Tja.

- Słuchaj, tak to my nie będziemy gadać - nagle straciłam całą cierpliwość. - Czy byłbyś tak łaskaw i nie... - tu przerwało mi zamieszanie przy wejściu. Oboje umilkliśmy na chwilę, ciekawi co się stało. Rachel, nasza obozowa wyrocznia, zmierzała w naszą stronę zdecydowanym krokiem. Jej głowę spowijała zielona mgiełka, a oczy miała zamglone, nie swoje. Zaniepokoiłam się, bo jeszcze nigdy nie widziałam jej w takim stanie. Jednak reszta wyglądała jakby spodziewała się wielkiego widowiska i spokojnie usuwali się z drogi szybko kroczącej wyroczni.

- Caren La Blance - powiedziała poważnie, wskazując na mnie lekko trzęsącym się palcem. Ja byłam jednak zbyt skołowana by cokolwiek powiedzieć. Rachel opuściła rękę i zaczęła powoli mówić.

- Ostrze krwią twoich wrogów splamione,
Niech zabije ponownie serce udręczone,
Bo by śmierć została przezwyciężona,
Poświęcić serce musi dusza w smutek obleczona. - I tymi słowy skończywszy, padła zemdlona na ziemię. Podniosłam powoli głowę, przez chwilę nie zdolna powiedzieć ani słowa. Te słowa... Nie jestem pewna, ale juz gdzieś słyszałam tę przepowiednie. I chyba nawet niestety wiem gdzie.

- Hmmm, Caren? - usłyszałam niepewne pytanie z ust Annabeth. Z nieobecną miną odwróciłam się w jej stronę. - Wszystko OK? - zapytała.

- Ta - odparłam szybko. Byleby tylko dali mi teraz trochę spokoju. Muszę wszystko jeszcze raz przemyśleć. Sama. Niestety jakby czytając mi w myślach podbiegł do nas Chejron.

- Caren, Nico, chodźcie. Chyba musimy pogadać.

Like One Mind...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz