Rozdział 11

120 7 4
                                    

~Nico~

Ona była... Dziwna. I chyba tylko tyle mogę powiedzieć, nie obrażając jej.

Jak wyjaśniła, bardzo denerwowały ją stereotypy dotyczące dzieci Hadesa czy Plutona. Postanowiła więc je przełamać w dosyć ciekawy sposób.

Jednak spotkanie z nią najgorzej przeszła Caren.

Gdy Keren (jak się dowiedzieliśmy dużo łatwiej jest używać pełnego imienia Caren i zdrobnienia od Keren czyli Kez. Tylko dzieki temu jeszcze nie popadliśmy w obłęd) przyszła do infirmerii (wybaczcie, nie wiem jak to się pisze) od razu zwróciła na siebie uwagę wszystkich zgromadzonych.

Zaczęła od zgniecenia Caten żeber w uścisku - mówię serio, Will musiał potem je naprawiać - po czym przeszła do ochrzanu pod tytułem ,,Czemu nie dzwonisz i się nie odzywasz?!" by zakończyć cały proceder tyradą informującą Caren co nowego u jej byłych znajomnych.

Gdy Kez wyszła psychika Caren była porównywalna do tej, jaką ma człowiek po kilkugodzinnym nalocie bombowym.

Szczerze? Przez chwilę nawet zrobiło mi się jej żal.

Przez chwilę.

***

Następnego dnia pierwsze słowa mojej siostry brzmiały:

- Ona tu jest? - a spod kołdry wyszła dopiero po uzyskaniu przeczącej odpowiedzi.

Cała ta sytuacja śmieszyła mnie do momentu w którym Caren dostała wypis i mogła się wprowadzić z powrotem do domku.

Tak się bowiem stało, że ta data pokrywała się z datą uznania Kez.

Drogą wyjaśnienia dodam, że Kez oczywiście wiedziała czyim jest dzieckiem poprzez swoje pokrewieństwo z Caren. Jednak jak dotąd nie trafiła do żadnego z obozów wiec formalnościom musiało stać się za dość.

Po przeprowadzce dziewczyn domek 13-ty podzielił się na dwa obozy.

I wcale nie było to przyjemne.
*****

~Will~

Z zafascynowaniem oglądałem (jak zresztą cały obóz) zmiany zachodzące w domku Hadesa.

Wyglądało to tak, jakby Dwie połówki tego miejsca wypowiedziały sobie wojnę.

Prawa połowa... Pfff. Tam Kez wprowadziła stosowne zmiany. I nie mówię, że złe. Nie przerobiła tego na jakąś tandetę z tęczą na ścianach. Znalazła idealną równowagę pomiędzy radosnym, białym domkiem z jednorożcem a czarnym i ponurym domkiem Hadesa.

Swoją połowę domu przemalowała na brązowo. Umyła dom, zabierając z niego pajęczyny i błoto. Zasadziła kilka dyskretnych kwiatów i zadbała o płot sięgający idealnie połowy domu z każdej strony.

Ogólny efekt był świetny. Domek zachował swoją aurę tajemniczości, ale przestałeś się bać, że przy wejściu zaatakują cię myszy i wampiry.

Za plecami Hadesiątek wszyscy śmiali się z ich cichej bitwy.

Caren i Nico też zadbali o wizerunek. Dołożyli jeszcze więcej błota na dół domku zaraz po tym, jak odnowili czarną barwę na ścianach. Od dzieci Demeter załatwili sobie kwiaty, ale tylko po to, by w trybie przyspieszonym pomóc im zwiędnąć. Na straży przed drzwiami postawili szkieletowego strażnika, który ich pilnował.

Zadbali też o siebie.

Caren zaczęła malować się na emo, a Nico - o ile to możliwe - stał się jeszcze bardziej ponury mimo moich najszczerszych wysiłków, by go rozbawić.

Krążą nawet plotki, że w czasach najwiekszego napięcia (bitwa trwała już bowiem miesiąc) któraś ze stron wystawiła przed swoją połówkę ciasteczka, jako poczęstunek dla obozowiczów.

To idzie w zdecydowanie złą stronę - pomyślałem z rozbawieniem, gdy usłyszałem tę historię po raz pierwszy.

***

Dzisiaj żadnej akcji czy dialogu, ale może wybaczycie.
Jedno pytanie.

Czy wątek z przepowiednią ma się jeszcze rozwinąć czy wymyślić coś innego?

Liczę na odpowiedzi, bo mi myślenie już się odłączyło.

Like One Mind...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz