Tak jak powiedziałam, spotkaliśmy się o piątej. Reynę zawiadomiłam iryfonem już wczoraj wieczorem i umówiłam się z nią jakieś 500 kilometrów za Obozem, gdzie nasze drogi powinny się zetknąć. Pod sosną stali już wszyscy. Chejron, Nico i Will.
- Gotowi? - zapytał nas nauczyciel.
- Oczywiście - odpowiedział Will głosem pełnym entuzjazmu.
- Tak - potwierdził niemrawo Nico.
- Tja - dorzuciłam.
- Wiesz już, gdzie zaczniecie? - zapytał Chejron.
- Wiem - warknęłam. Byłam zła.
Bardzo zła.
Znowu próbowałam się z nim skontaktować i nic. A przecież próbuję od dnia jego śmierci. Jakie ze mnie dziecko Hadesa jak nawet ze zwykłym duchem pogadać nie potrafię.
- A Reyna? - zapytał ostrożnie nauczyciel patrząc na mnie podejrzliwie.
- Dołączy - odparłam po prostu.
- A jak będziemy podróżować. Podobno nie zgodziłaś się na samochód - zauważył Nico.
- Wiem, gdzie musimy zacząć podróż, ale nie wiem, jak tam dojechać samochodem.
- Czyli... - pociągnął Will.
- Co powiecie na konie?
- Ok - zgodził się z uśmiechem syn Apolla.
- Jej - krzyknął niezbyt entuzjastycznie Nico.
- Wspaniale. Idźcie do stajni po któregoś.
- A ty? - zapytał Chejron.
- Ja już mam - odparłam i zagwizdałam ostro.
- Wow - powiedział z podziwem Will prowadząc za sobą dobrze zbudowanego siwka.
Nie dziwie mu się. Drogą przed nami biegła prawie jedyna miłość mojego życia. Kara klacz rasy fryz. Najpiękniejsza na ziemi.
- Cześć - przywitałam się przyciskając głowę do jej szyji.
- Gotowi? - zapytałam odwracając się do nich.
- Tak - potwierdził Nico. On z kolei wybrał sobie brązowego konia ze strzałką. W zasadzie - pomyślałam - pewnie nie tyle wybrał sobie, co ten jako jedyny zgodził się go nieść.
- No to, na koń - zakomenderowałam. - Do zobaczenia Chejronie.
***
Jechaliśmy już jakieś dwie godziny, kiedy spotkaliśmy się z Reyną. Jechała na karym koniu. Przywitanie nie było zbyt wylewne, po prostu do nas dołączyła.
Po siedmiu godzinach jazdy, odparcia ataku dziewięciu potworów, dwóch postojach i jednej przerwie na kawę zarządziłam koniec trasy. Starczy jak na jeden dzień.
- Nico, zbierz chrust na ognisko. Will, rozbij namioty. Reyna, zacznij przygotowywać posiłek.
- A ty? - zapytał niezadowolony Nico.
- A ja sprawdzę, czy jesteśmy bezpieczni - ucięłam krótko. Wzięłam swoje miecze (drugą miłość mojego życia) i ruszyłam na spacer dookoła obozowiska.
Nic tam jednak nie znalazłam. Ale gdy wróciłam, już czekała na mnie kolacja.
- Dzięki - powiedziałam, odkładając miskę na bok.
- Daj, pozmywam - zaproponował Will podchodząc i wyciągając rękę po moją miskę.
- Dzięki - powiedziałam ponownie.
Usłyszałam ciche, kpiące parsknięcie Nico. Will też je usłyszał.
- Wiesz co, Nico - zaczął. - A może jednak będę potrzebował pomocy...
- Nieee - jęknął chłopak.
- Tak tak - potwierdził teraz już z uśmiechem Will. - Chodź - i poszli do pobliskiego jeziora. Zaśmiałam się cicho, widząc te ich przekomarzanki.
- Caren? - zapytała Reyna. Odwróciłam powoli głowę w jej stronę, starając się, by wymagało to ode mnie możliwe najmniej wysiłku fizycznego.
- Hmm?
- Na czy polega nasza misja? - tym mnie ścięła. Nie zamierzam, przynajmniej póki co, mówić im, na czym to polega.
- Potem... - mruknęłam, udając, że jestem zbyt zmęczona, by teraz wszystko tłumaczyć. Albo wiedziała, o co mi chodzi, albo po prostu jej też się nie chciało na mnie naciskać.
- Jak chcesz - wzruszyła ramionami i podobnie jak ja, położyła się na zwalonym pniu dębu.
Właśnie w tym momencie wrócili Will i Nico. Z niewiadomych powodów, ten drugi był cały mokry. Z wściekłą miną usiadł tuż przy ogniu i zaczął się grzać.
- Kto weźmie pierwszą wartę? - zadała pytanie Reyna.
- Ja - zgłosiłam się od razu. Pierwsza jest moją ulubioną.
- To ja się kładę - poinformował Will. Jednak tuż przed wejściem do swojego namiotu spojrzał w niebo. - Za ładnie dzisiaj na spanie w środku - stwierdził i wyniósł sobie poduszkę i śpiwór na malutką płachtę, przymocowaną przed namiotem. Nico zrobił to samo, Reyna po jakimś czasie też.
- Obudź mnie, gdy będzie moja kolei - powiedziała.
- Ja drugi - zgłosił się Will.
- Trzeci - dobiegł nas obrażony głos Nico z głębi śpiwora.
- Dobranoc - powiedziałam wszystkim. - Jutro jedziemy dalej.
CZYTASZ
Like One Mind...
AdventureNico di Angelo. Ciekawa postać prawda? A jego siostra? Jeszcze ciekawsza. Z niewiadomą przeszłością i absolutnym brakiem skrupułów. A co zrobią razem skoro ktoś zagraża temu co jest im najbliższe? Przeczytaj. Powodzenia.