Rozdział 12

98 10 6
                                    

~Nico~

Jest źle.

Jest bardzo źle.

W celu odizolowania się od Kez byłem zmuszony do zbratania się z Caren.

Widzicie więc w jak głębokiej depresji się znalazłem?

Wisienką na torcie mojego złego samopoczucia była niespełniona misja. Ten temat wisiał nad nami jak czarna chmura, jednocześnie stanowiąc jakby tabu, ponieważ nikt o tym nie mówił.

Na mocy niepisanej umowy ustaliliśmy, że jeśli ten temat jeszcze się pojawi, to rozpocząć go powinna Caren.

A ona (cóż za pech) jakoś się do tego nie pali.

Na razie jednak mam inny problem, a mianowicie - Will.

Niestety jest on jednym z niewielu ludzi na tyle przenikliwych, by wiedzieć co się ze mną dzieje i na tyle upartych, by coś z tym zrobić.
Dlatego więc teraz siedzę skulony między krzakami truskawek i modlę się, by mnie nie znalazł.

- Neeeeeeks! - słyszę jego wołanie po raz ęty.

Nie, nie, nie.

Nagle jednak ktoś zasłania mi oczy od tyłu i z cichym chichotem na ustach szepcze mi do ucha.

- Kto to? - zapytał Will.

- Kretyn - odparłem krótko.

- Jakiś ty nie miły.

- Dokładnie.

- Ej Nico, ja mówię serio. Powinieneś zrezygnować z ironii na rzecz uśmiechu i życzliwości - powiedział ze swoją najbardziej durnowato-optymistyczną miną.

- Serio? - zapytałem po kilku sekundach ciszy.

- Tak.

Wywróciłem oczami i powoli zacząłem podnosić się z ziemi.

- Hej - dla odmiany poważny głos Willa oraz jego ręka zmusiły mnie do ponownego padnięcia na glebę.

- Co chcesz? - zapytałem gniewnie.

- Nie chciałbyś iść ze mną na ognisko? - zapytał nieśmiało.

- Przecież i tak tam będę - zmarszczyłem brwi nic nie rozumiejąc.

- No tak, ale czy chciałbyś pójść tam ze mną - powtórzył z wiekszym naciskiem chłopak.

- A co to za różnica- tym razem wyglądał, jakby chciał sobie strzelić facepalma.

- Żadna. Dobra nie ważne, idź już- powiedział machając ręką.

Mam wrażenie, że popełniłem błąd. Tylko nie wiem jaki.

***

Na ognisko przeszedłem z obowiazku. Chejron uznał, że to będzie część mojej terapii anty-introwertycznej.

Nie wiedziałem, że tak to się potoczy.

- Hej braciszku - przywitała mnie Caren, która pojawiła się z nienacka koło mnie.

- Hej.

- Udało ci się uciec Willowi?

- Niestety nie - na to moja siostrzyczka parsknęła śmiechem pod nosem. - Co cię tak bawi?

- Nic. Tylko jak to jest, że drugi najpotężniejszy heros tego pokolenia, który umie zamieniać się w cień czy wywoływać zmarłych nie jest w stanie uciec przed jakimś tam synem Apolla.

- To nie jest JAKIŚ TAM syn Apolla - obruszyłem się od razu. - To Will Solace. Jen facet jest jak jakieś promienne cholerne słoneczko i za nic nie można się go pozbyć - zakończyłem i machnąłem sfrustrowany ręką.

- Wiesz co, Nico. Mam wrażenie, że ty wcale nie chcesz się go pozbywać.

***

Po ognisku ja i Caren zaczęliśmy nasze codzienne podchody, by niezauważalnie dostać się do domku 13.

- Dobra, to teraz tylko cicho - ostrzegła mnie siostra i popchnęła drzwi.

Już mieliśmy wchodzić, kiedy nagle z części Kez usłyszeliśmy głos Willa.

A rzeczy, o których mówił, chyba wolałbym się nigdy nie dowiedzieć.

Like One Mind...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz