Część 6 "To on"

326 26 3
                                    

Central City, 5 sierpnia, godzina 14:15.

Szłam sobie spokojnie po ulicach Central City, wracając od rodziców Wally'ego. Przychodziłam do nich zawsze co niedzielę na obiad. Odkąd rodzice sprintera, dowiedzieli się o nas, zaczęli mnie zapraszać na ich niedzielne obiady. Byli na nim rodzice rudzielca, Barry, jego żona, Jay Garrick, jego żona, a odkąd pojawił się Bart, również i on.

Na obiedzie czułam rodzinną atmosferę jaka wśród nich panowała. Wtedy po prostu czułam, że Wally siedzi obok mnie i opowiada nieśmieszne żarty, albo zakrada się do kuchni, aby wyjeść pudełko lodów, jak on to miał w zwyczaju. Jednak od razu po wyjściu, to uczucie minęło.

W pewnym momencie poczułam wibracje w kieszeni, bez zastanowienia wyciągnęłam sprawce i spojrzałam na ekran telefonu. Zobaczyłam imię mojego brata, ale tego drugiego, a nie prawdziwego. Prawdziwy Roy nie daje znaku życia, ale byłam pewna, że da sobie radę i nic mu nie jest. A jeśli wpadnie w jakieś nie wiadomo co, to przysięgam, że nogi mu z tyłka powyrywam!

-Roy? –spytałam odbierając

-A spodziewałaś się kogoś innego? –dobiegł mnie jego głos

-Mam dwóch braci o takim samym imieniu i wyglądnie, więc sam wiesz.

-Racje.

-Po co dzwonisz?

-To już nie można zadzwonić do siostry i się spytać co u niej?

-Można, ale ty tak ani razy nie zrobiłeś przez całe życie, chyba, że czegoś chciałeś. Gadaj.

-Co zrobić, gdy... no sam nie wiem, włoży się rękę do... tak na przykład słoika? –słysząc to stanęłam w miejscu oszołomiona. *Co zrobił?! Co za kretyn!* Pomrugałam parę razy, wracając do rzeczywistości

-Włożyłeś rękę do słoika?! Co ci strzeliło go głowy?! –prawie się na niego wydarłam, ruszając dalej

-Lepiej nie pytaj, serio. To znasz jakiś sposób?

-No sama nie wiem geniuszu. Jesteś przecież taki mądry, na pewno sam sobie poradzisz.

-Sky, błagam. Wykład o dorosłości dasz mi później.

-Ech, no dobra. Przede wszystkim nie próbuj rozbijać szkła, zrozumiano? –nie dostałam odpowiedzi, dlatego postanowiłam powtórzyć, ale tym razem trochę głośniej -Zrozumiano?!

-Tak, tak.

-Masz w domu masło, olej, albo coś podobnego?

-Chyba tak.

-No to świetnie. Znajdź to i chyba sam już sobie poradzisz.

W tamtym momencie weszłam na pasy, aby przejść przez ulicę. Niestety, ale zapomniałam się rozejrzeć, co było moim błędem, bo po krótkiej chwili dostrzegłam jadącego prosto na mnie tira. Od razu zamarłam i nie mogłam się ruszyć, strach mnie sparaliżował. Gdy pojazd był już blisko mnie i wtedy poczułam się jakby czas zwolnił.

Stałam tak, czekając na swój koniec, który w obecnej mojej sytuacji chciał nadejść dość wolno. W pewnym momencie, poczułam jak ktoś mnie bierze na ręce. Poczułam wiatr we włosach, słyszałam szum, a przed oczami mijały mi obrazy. Zawsze tak było, gdy Wally miał mnie na rękach i używał swoich mocy.

W pierwszej chwili myślałam, że to Bart, albo jego dziadek, nie chcąc, abym stała się plackiem. Ale, gdy podniosłam wzrok na twarz mego zbawcy, można powiedzieć, że zupełnie nic nie widziałam. Zmarszczyłam brwi i przyjrzałam się dobrze miejscu, gdzie postać musiała mieć twarz.

Po chwili intensywnego patrzenia się, ujrzałam coś czego nigdy bym się nie spodziewała i czego nigdy nie zapomnę. Gdy ujrzałam kontury twarzy, zamarłam, otwierając oczy oraz usta szeroko. Nie mogłam w to uwierzyć.

Po krótkiej chwili jednak poczułam jak stoję na nogach, jednak od razu nogi mi się ugięły, a ja upadłam na kolana, upuszczając telefon. Wtedy dostrzegłam, że to podłoga w salonie, u mnie w domu. Do oczu momentalnie napłynęły mi łzy, a raczej wodospady. Chciałam je zatrzymać, ale długo nie dałam rady.

-Sky. –usłyszałam głos brata z komórki. Lekko drżącą ręką podniosłam ją –Sky, wszystko dobrze?

-Ch-chce... chce pobyć sama. –wydusiłam z siebie i nie czekając na jego odpowiedź, rozłączyłam się

Odłożyłam telefon nie daleko siebie i zakryłam sobie dłońmi oczy.

Widziałam go. Jego twarz, może słabo widoczną, ale widziałam. To był on. Na pewno. Pytanie pozostawało jak to się stało. Ale mój mózg przeżył dzisiaj tyle, że wystarczyło mu wrażeń jak na ten dzień.

Never againOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz