Część 11 "Niespodzianka"

370 25 0
                                    


Palo Alto, 18 października, godzina 18:05.

-Dobra, dzieciaki. –rzekłam do młodych już bardziej spokojnie niż poprzednio –A teraz powiedźcie mi na spokojnie kto i po co to wymyślił? –zadałam im pytanie

Trudno to było sobie wyobrazić. Siedziałam sobie spokojnie, aż tu nagle cała młodsza część drużyny przychodzi i...

-No jak to kto? Wiadomo, że to był pomysł Barta. –odpowiedziała Cassie, która była widocznie zła na sprintera i na cały świat

-Nie prawda. –spojrzałam na młodego Allena –No dobra. Troszeczkę to była moja wina, ale skąd mogłem wiedzieć, że tak to się skończy?

-Trzeba było pomyśleć, idioto! –krzyknął Bestia

-Przecież on mózgu nie ma. –mrugnął pod nosem Tim, na co ja słysząc to podeszłam do niego

-Chcesz coś jeszcze powiedzieć? –spytałam go, krzyżując ręce na piersi. W tamtej chwili zapewne wyglądałam jak nauczycielka. Trzeci Robin zaprzeczył jedynie głową i walnął w ramie Virgila, który się z niego zaśmiał

Wtedy drzwi mieszkania się otworzyły, a przez nie wszedł Wally, wraz z Brucely'm na smyczy.

-Po pierwsze, część. –przywitał się ze wszystkimi, odpiął smycz od naszego psa i podszedł do mnie –Po drugie, wyglądasz jak nauczycielka. –zwrócił się do mnie, a następnie spojrzał na dzieciaki, próbując zachować powagę –A po trzecie, co wam się stało?

-Spytaj Barta. –burknął Jaime

-No ile razy mam wam mówić, że nie wiedziałem, że to się tak skończy.

-Bart spokojnie. –uspokoiłam go, a później westchnęłam cicho

-To co on im zrobił? –szepnął do mnie Wally, ale nie na tyle cicho, aby nikt tego nie usłyszał

-Mieliśmy misję, podłożono bombę w jednej fabryce kosmetycznej. Po rozbrojeniu tej bomby, genialny Bart nacisnął jakiś guzik i wtedy spadły nam na głowy farby do włosów. –powiedziała Wonder Girl patrząc wściekle na Impulsa

-Dzieciaki, spokojnie. To nic takiego. -*Wally, kocham cię, ale weź czasami pomyśl zanim coś powiesz.*

-Nic takiego?! –krzyknęli wszyscy jednocześnie, a on aż podskoczył

-Wszyscy mamy kolorowe włosy! –zbulwersował się Virgil

Tu miał racje. Bart miał zielone, Cassie niebieskie, Robin pomarańczowe, Jaime żółte, Static czerwone, ale najgorzej miał chyba Garfield, on miał fioletowe, a on tego koloru nienawidzi.

-Farba się zmywa. –dzieciaki od razu spiorunowały mnie wzrokiem

-Tu nie chodzi o to, czy się zmyje czy nie. Chodzi o szkołę. Jak mamy wyjść z czymś takim? –spytał Reyes

-Widzę, że masz wszystko pod kontrolą to ja już sobie pójdę. –zwrócił się do mnie Wally i poszedł w kierunku wyjścia *Jak ja mam czasami chęć wyrzucić go przez okno.*

-To... co robimy? –zapytał Bart, a ja wpadłam na pewien pomysł

-Znam kogoś kto może nam pomóc. –odpowiedziałam tajemniczo i wzięłam swój telefon do ręki, a potem wybrałam numer –Halo? Zatanna?


Palo Alto, godzina 18:45.

Ze zmęczenia usiadłam na kanapie i zamknęłam oczy. *Nareszcie.* Odetchnęłam z ulgą i wtedy usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi. W pierwszej chwili pomyślałam, że to któryś z dzieciaków, ale później usłyszałam dobrze mi znany głos mówiący

-I co? Udało się? –usłyszałam głos mego chłopaka i poczułam jak ktoś siada obok mnie

-Tak. Zatanna wypowiedziała zaklęcie i kolor ich kolor włosów wrócił do normy. –wypuściłam powierzę z płuc –Ale przed tym, gdy się tylko odwracałam do dzieciaków plecami, któryś z nich próbowało wydrapać Bart'owi oczy, a zanim przyszła Zatanna to wszyscy musieliśmy trzymać Cassie, bo ta chciała go zabić. –westchnęłam cicho i przeczesałam ręką włosy –Jak ja się cieszę, że nie jestem nauczycielką.

-O ile dobrze pamiętam to chciałaś nią zostać.

-Tak, ale ty mnie od tego odwiodłeś. Całe szczęście, że udało ci się mnie przekonać.

-Przekonał cię mój urok osobisty. –mimowolnie się uśmiechnęłam na te słowa i wtedy właśnie przypomniałam sobie coś. Dopiero wtedy otworzyłam oczy i spojrzałam na rudzielca

-A mogę wiedzieć co było tak ważne, aby zostawić mnie z dzieciakami samą? –spytałam mordując go przy tym wzrokiem, a potem on ku mojemu zdziwieniu, zamiast odpowiedzieć to wstał i podał mi dłoń

-Chodź się przekonać. –uśmiechnął się, a ja trochę niepewnie chwyciłam jego dłoń i z jego pomocą wstałam z kanapy –Uprzedzam. -*No nie.* Nim zdążyłam zaprotestować, Wally wziął mnie na ręce i gdzieś pobiegł.

Po naprawdę krótkiej chwili stanęliśmy, a sprinter postawił mnie na ziemi, przodem do siebie. W pierwszej chwili, chciałam na niego nakrzyczeć, ale chłopak szybko stanął za mną i zasłonił mi rękami oczy.

-Wally, co ty knujesz? –spytałam go

-Zaufaj mi. –szepnął mi do ucha i zaczął gdzieś mnie kierować, a ja dałam mu się prowadzić

-Nie wiem czy pamiętasz, ale ostatnio jak mnie tak prowadziłeś to źle to się skończyło.

-Nie było aż tak źle.

-Wpadłam do jeziora.

-No dobra, jednak może troszeczkę, tak ociupinkę było, ale musisz mi przyznać, że zapamiętasz to do końca życia.

-Oczywiście. Ja ci nigdy tego nie zapomnę. –później szliśmy w ciszy, a ja z każdym krokiem podejrzewałam, gdzie my to jesteśmy

Parę razy poczułam pod butem kamienie, słyszałam szum liści i strumyka, śpiewy ptaków. Na pewno nie byliśmy w mieście, musieliśmy się znajdować prawdopodobnie w lesie. W pewnym momencie naszej podróży, Wally się zatrzymał, ja również.

-Niespodzianka. –wtedy odsłonił mi oczy, a ja zobaczyłam przed sobą cudowny widok. Słońce powoli zachodziło, a my staliśmy przed kocem i koszem piknikowym. Na ten widok uśmiechnęłam się, ale potem pomyślałam, że o czymś zapomniałam, nie wiem *Wally nie robił przecież niespodzianek z byle powodu. Może ja naprawdę o czymś zapomniałam?* Powoli odwróciłam się w stronę rudzielca

-Wally to jest cudowne, zaskoczyłeś mnie, ale z jakiej to okazji? –spytałam nie chcąc tego przedłużać

-A trzeba mieć jakiś powód, aby zaskoczyć swoją dziewczynę? –zapytał i usiadł na kocu, a ja obok niego i razem zaczęliśmy patrzeć na zachodzące słońce

Never againOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz