Część 36 "Zakupy, plany i... joga."

232 24 22
                                    

Palo Alto, 22 sierpnia, godzina 14:15.

-Wally. Powiedź mi proszę... jak tyś to zrobił?! –spytałam go

Od dwóch dni Wally próbuje pomóc mi z dostaniem się do kryształu. Próbowaliśmy już chyba wszystkiego, a ten chcąc wymyśleć nowy pomysł, zaczął uprawiać jogę. A jak to się skończyło? Nogą na głowie!

-To... długa historia.

-Poradzisz sobie?

-Pewnie. Daj mi minutę. –wtedy szarpnął nogą i momentalnie padł na podłogę twarzą do niej -Albo może dwie.

-Lepiej ci pomogę.

-Nie, nie. Nie trzeba. Poradzę sobie.

-Jesteś pewny?

-Na sto procent. Zajmij się sobą, idź na zakupy, do Artemis. Cokolwiek.

-Dobra. Idę do Góry, a ty zajmij się Julką. Czy może dać ją do twoich rodziców?

-A oni nie są na wakacjach?

-Wrócili wczoraj.

-Serio?

-Tak.

-Zostaw ją, zostanę sobie z nią trochę i tak śpi to mam trochę czasu.

-Jakby co to zadzwoń. –podeszłam do niego i pocałowałam w policzek –Na razie.

-Pa. –wyszłam z naszego mieszkania, ale zanim zamknęłam drzwi usłyszałam jakiś dźwięk, tak jakby coś się rozbiło –A niech cię, głupia nogo!


Góra Młodych, godzina 14:31.

-I co? –spytała mnie Megan

Od paru minut siedziałam w kuchni wraz z nią. Ona wałkowała ciasto, a ja siedziałam na blacie i opowiadałam jej wszystko co stało się dzisiaj u mnie.

-Kazał mi wyjść. Może jednak nie powinnam go zostawiać samego? Zwłaszcza z małą. Może lepiej tam wrócę?

-Nie ma mowy. –odezwała się Karen wchodząc do pomieszczenia –Nie widziałam cię odkąd wróciłaś. Siedzisz jedynie w domu z Wally'm i tą... no... Julią. Zapomniałaś już o przyjaciółkach.

-Właśnie. –usłyszałam głos Barbary, Raquel, Zatanny oraz Artemis, która nagle pojawiły się za Trzemielicą

-A ty Megan non stop siedzisz w kuchni. –rzekła czarodziejka i podeszła do nas –Wszystkie, wychodzimy stąd! –pociągnęła nas obie za ręce i wyprowadziła z pomieszczenia

-Ej! Ja gotowałam! –krzyknęła zła na nią Marsjanka. Artemis przewróciła na te słowa oczami i rzekła

-Gotujesz codziennie.


Metropolis, godzina 14:35.

Chodziłyśmy po jednej z największych galerii w Metropolis.

-Dobra dziewczyny. Po pierwsze, wszystkie teraz wyłączamy telefony. –zarządziła Raquel, a wtedy wszystkie wyciągnęły urządzenia i je wyłączyły, wszystkie poza mną. Ja trzymałam telefon w ręce i zastanawiałam się czy nie będzie dobrze, gdy napiszę najpierw do Wally'ego i powiem mu, że idę z dziewczynami na zakupy –Sky.

-Czekaj. Napiszę do Wally'ego, a później... -przerwała mi Barbara wyrywając mi telefon z dłoni. Później wyłączyła go i schowała do swojej torebki -Barb! Oddawaj!

-Oddam ci go jak skończymy.

-Barbara ma racje. –poparła ją czarodziejka, a inne jedynie przytaknęły głowami. *Mają racje. Dobra, Sky. Od teraz stu procentowy relaks. Nie ma mowy na myślenie teraz o Wally'm, Julii, albo zadawanie sobie pytania „co jeśli". Nie dzisiaj. Dzisiaj cisza i spokój.*

-No dobra. To gdzie najpierw? –zadałam pytanie i już po chwili Barbara z Karen pociągnęły mnie za ręce w stronę jednego ze sklepów


Metropolis, godzina 18:45.

Wraz z dziewczynami weszłam do jednej z kawiarni. To był nas ostatni przystanek, potem miałyśmy wracać do domu. Musiałam przyznać, pomimo tego, że chodziłyśmy przez cztery godziny po sklepach to nie czułam zmęczenia i mogłabym chodzić jeszcze dłużej.

Podeszłam wraz z Megan do lady i zamówiłyśmy nam wszystkim po kawie i ciastku. W pewnym momencie zerknęłam na stolik, przy którym siedziały dziewczyny i coś do siebie szeptały. Troszeczkę się tym zaniepokoiłam, ale wolałam nie pytać Marsjanki o to.

Po chwili dostałyśmy zamówienie i poszłyśmy usiąść do dziewczyn. Od razu przestały one do siebie szeptać.

-Czy ja o czym nie wiem? –spytałam je spoglądając na wszystkie po kolei

-No bo chodzi o to, że... -zaczęła Artemis, ale przerwała jej Raquel

-Planujemy twój ślub. -*Że co?*

-Raquel! –krzyknęły na nią wszystkie

-Zepsułaś niespodziankę. –odezwała się Barbara

-No co? Przecież to właśnie robimy. –próbowała się wybronić

-Dziewczyny, czekajcie. Co wy robicie? –pytanie zadałam powoli

-Od oczątku. –rzekła Megan i wtedy Zatanna wyjęła z jednej swojej siatki jakiś gruby segregator. *Nosiła to przez cały czas?* -Ani ty, ani Wally nigdy nie mieliście czasu, aby na spokojnie usiąść i zaplanować wasz ślub oraz wesele.

-Dlatego postanowiłyśmy wziąć sprawy w swoje ręce. –wtrąciła Raquel

-Dlaczego?

-Od tego ma się przyjaciółki. –odpowiedziała Karen –A ja chce was w końcu zobaczyć w kościele.

-Pomogłaś mi z wybraniem sukienki. –rzekła Raquel

-A ja jestem w stu procentach pewna, że sama mi pomożesz przy organizacji mojego ślubu. –wtrąciła Artemis, a ja w pierwszej chwili nie zrozumiałam jej słów, tak samo jak i reszta dziewczyn

-Chwila... -pierwsza odezwała się Barbara

-... to znaczy, że... -kontynuowała Megan

-...Tony ci się oświadczył! –dokończyłam i wtedy wszystkie spojrzałyśmy na nią

-Niespodzianka. –rzekła z uśmiechem i pokazała nam swój pierścionek, który przez cały czas nosiła na dłoni

Potem zaczęłyśmy gadać tylko i wyłącznie o dwóch rzeczach. Najpierw o tym, że Artemis wychodzi za mąż, jak to wyglądało, aby nam to opowiedziała wszystko od A do Z, a potem zajęłyśmy się tym co wymyśliły na temat mojego ślubu z Wally'm. Przyznam, że nie spodziewałam się tego, a dziewczyny zaplanowały wszystko. Wybrały datę, miejsce, które mi i Wally'emu najbardziej by odpowiadało, tort, zaproszenia, dosłownie wszystko. Dobra, nie wszystko. Zostało parę rzeczy takich jak suknia ślubna i takiego typu drobiazgi. Ale wyglądało to wszystko super i byłam im mega za to wdzieczna.

Never againOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz