Rozdział 11

1.2K 57 2
                                    

Ze snu obudził mnie On. Lekko gładził mój policzek. Powoli otworzyłam oczy.

-Witaj Aniele.- jego głos był melodyjny. Ciepły oddech owinął moją twarz. Wtuliłam się w zagłębienie jego szyi. Po chwili pocałował mnie w czubek głowy i wyszedł z pokoju. Ale ja nie zostałam sama. Zostałam z tysiącem pytań i ani jedną odpowiedzią. Leżałam na plecach, bezsensownie patrząc się na sufit. Jakby oczekując wyjaśnienia. Jeden miesiąc. Jeden tydzień. Jedna godzina. Jedna minuta. Jedna sekunda. A tyle się zmienia. Moje życie, stoi do góry nogami i nie da się, przywrócić go do porządku. Ale czy żałuje? Nie, nie żałuje żadnego z moich wyborów. Teraz mam jego. On stanowi podporę, dzięki której nie upadam. Być może wydaje się to głupie. Ale mimo tych licznych porażek, ran, łez. Ja nadal stoję na nogach i idę do przodu. W pewnym sensie to jest jego zasługą.

W pewnym sensie to jest zasługą mordercy? 

Odezwał się cichy głosik w mojej głowie. Harry nie jest mordercą. Jego życie niszczy pewna osoba, a on próbuje ją znaleźć i ...

I zabić? 

Znów ten sam głos. On ma do tego powody. Ten człowiek zasłużył na śmierć.

Oczywiście. A wiesz kto jeszcze powinien zginąć? Harry. 

Nie prawda. Był małym, bezbronnym chłopcem kiedy Jerry zabił mu rodziców oraz siostrę. On zagubił się w tym wszystkim. Stracił panowanie nad sobą. Stracenie najbliższych osób, skłania człowieka do podejmowania różnych decyzji.

A ty, wiesz o tym najlepiej. W końcu twoi rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Przyjaciele cię opuścili. Chłopak z tobą zerwał. Przeprowadziłaś się do dziadków. Nie miałaś siostry ani brata. Zostałaś sama. Zaprzyjaźniłaś się z Lucy. W jaki sposób? Gdzie? W klubie. Jakim? Nie wiedziałaś. Po prostu poszłaś, za muzyką, zapachem alkoholu i narkotyków. Nie tańczyłaś. Siedziałaś przy barze i piłaś jedną szklankę za drugą. Alkohol buzował w twoich żyłach. W pewnym momencie straciłaś przytomność. Nie byłaś przyzwyczajona do picia. Nigdy tego nie robiłaś, nigdy nie chodziłaś na imprezy. Wolałaś siedzieć w pokoju, pod kołdrą z ulubioną książką w ręce. Kolejny raz badać jej strony. Tym razem było inaczej. Miałaś wszystkiego dość. Chciałaś ze sobą skończyć. Ponieważ jak to powiedziałaś "Jeśli nie masz dla kogo żyć, to po co w ogóle być na tym świecie". Miałaś szczęście ,że Lucy cię zauważyła i zabrała do siebie. Kto jej wtedy pomógł? Niall. Obudziłaś się, u kogoś innego. W obcym miejscu. Ona ci wszystko wyjaśniła. Zapoznała cię z Niall'em. Zaprzyjaźniłaś się z nią oraz blondynem. Mówiłyście sobie wszystkie sekrety. Wiedziałaś ,że kocha Niall'a. Niby, tak wspaniale się układało. A jednak wszystko ma swoje tajemnice. Poznałaś Harry'ego. Jego ciemną i jasną stronę. Odkryłaś co skrywa Niall. Powiedziałaś o tym Lucy? Oczywiście ,że nie. Twoje życie zostało zrujnowane dwa razy. Najpierw przez wypadek ,a później przez Niego. Myślisz ,że możesz go zmienić. Myślisz ,że coś dla niego znaczysz. To jest Harry Styles, dla niego zawsze będziesz nikim. 

Przestań! Dość! Kręciłam głową i szarpałam się za włosy w nadziei ,że odgonię od siebie te myśli. Podniosłam się i ukryłam twarz w rękach.

-Anali cho...- zatrzymał w połowie zdania. Nie widziałam go, ponieważ głowę nadal miałam schowaną. Ale słyszałam, jego kroki. Był coraz bliżej. Usiadł na łóżku i przyciągnął mnie do siebie. Biło od niego ciepło.

-Co się stało?- jego głos przesiąknięty był troską. Podniosłam głowę do góry. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy.

-Ja, Harry.- w moich oczach zbierała się słona ciecz.- Rujnuję swoje życie, na każdym kroku. Jestem chodzącym granatem. Osoby, które były, są dla mnie wszystkim, potrafię tylko krzywdzić i tracić. Gdy moi rodzice umarli, a przyjaciele oraz chłopak mnie opuścili, chciałam zginąć. Chciałam popełnić samobójstwo. Zapewne, gdyby nie Lucy i Niall, już dawno byłabym martwa. Nie zważałam na uczucia innych. Nie pomyślałam, wtedy o moich dziadkach. Co by się z nimi stało, gdyby kolejna osoba z rodziny umarła. Byłam egoistką. Na litość boską! Nadal nią jestem. Nie powiedziałam Lucy, czym zajmuje się Niall. A powinnam. Nie byłam w domu od trzech dni. Nie dałam nawet oznaki życia moim dziadkom. Jestem beznadziejna.- spuściłam wzrok w dół. Harry chwycił za mój podbródek i pociągnął go w górę. Tak, że kolejny raz patrzyłam prosto w jego duże, szmaragdowe oczy.

Time- Harry Styles FanfictionWhere stories live. Discover now