IX - bunt II

790 58 3
                                    

Wróciłem do komnaty. Miałem jeszcze około 7 godzin na przyszykowanie się. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Rzuciłem się więc na łóżko, twarzą w poduszkę. Przypomniała mi się rozmowa z Psotnikiem o jutrzejszym wyjeździe na Midgard. Muszę go niestety rozczarować i to przełożyć. Taki bunt i jego niwelowanie zwykle trwa około tygodnia. Najpierw wszystcy zawzięci, myślą, że są niepokonami. Lecz gdy wojsko "usunie" większość "szkodników" zwykle poddają się od razu. Nie myśląc o tym dłużej zerwałem z miękkiego materaca ten swój książęcy zad, by udać się w wyznaczone miejsce.

xXx

Popchnąłem delikatnie drzwi biblioteki. Nie bywałem tu dosyć często, dlatego zawsze to pomieszczenie wzbudzało u mnie zachwyt. Trzypiętrowy, okrągły "pokój". W ścianach wydrązone były półki na książki. Przy regałach podoczepione zostały kilkumetrowe drabiny. Na samym środku wisiało 20 żyrandoli, a pod nimi ustawiono w 3 rządkach po 15 biórek. Wszystkie jednak były puste. Prócz jednego, na samym końcu zasiadł Zielonooki. Obok niego można było zauważyć stosy książek, mówiący o histori 9 królestw i drógi o magii dla początkujących. Bezszelestnie podszedłem do brata i przycupnąłem obok.
- Co tam masz?
- Hej, "Losy królestwa Helheim", nawet ciekawa legenda. - zamyślił się. - W jakiej sprawie tata cie wezwał?
- Na Muspelheim wybuchł bunt. Ja i Odyn wraz z niewielkim oddziałem mamy mu zapobiec. Poczochrałem go po włosach.
- A co z naszym wyjazdem na Midgard? - zapytał.
- Niestety musimy go przełożyć. Nie wiem ile dokładnie będzie trwała misja.
Spuścił wzrok poczym objął mnie ramionami.
- Będe czekał.
Uśmiechnąłem się pod nosem. Spojrzałem na stary zegar na ścianie. Wskazywał godzinę 6:55.
- Musimy iść na śniadanie. Mamy 5 minut.
- Dobrze, chodźmy.

Po skończonym posiłku udałem się do komnaty. Przebrałem w zbroje i ulotniłem na krótki trening.

Nagle do sali wpadł zdyszany strażnik.
- Książe, Wszechojciec kazał stawić się w sali obrad. - powiedział ledwo łapiąc powietrze.
- Dziękuje, możesz odejść.

xXx

Dowiedziałem się, że wyruszamy za godzinę. Obecnie dochodziła 10 nad ranem.

Czekałem przed pałacem. Chwilę przed wyjazdem 20 żołnierzy z Odynem wyszli przez główne wrota. Trochę później podbiegły do nas konie. Wskoczyliśmy na rumaki i popędziliśmy przez tęczowy most do bifrostu.
- Heimdallu. - przemówił mój ojciec będąc już w kopule.
- Tak panie?
- Wiesz gdzie nas zabrać.
- Oczywiście.
Po tych słowach przekręcił swój miecz, a rażące światło tunelu wciągnęło nas prosto do królestwa ognistych olbrzymów. Pierwsze co zobaczyliśmy to zdemolowana wioska. Domy bardziej przypominały ruiny niż budynki mieszkalne. Szkło z szyb walało się dosłownie wszędzie. Niektórzy mieszkańcy osady walczyli pomiędzy sobą, nie obyło się bez ofiar.
- Natychmiast tego zaprzestańcie! - wrzasnął Wszechojciec. - Albo będziemy musieli uży siły!
Mieszkańcy stanęli spogladając na nas, poczym powrócili do swoich poprzednich czynności.
-Straże!
Na rozkaz wojownicy rzucili się do walki, ja również.

Tak uleciały nam 3 doby. Dzięki niesamowitemu przygotowaniu nikt z naszych nie ucierpiał. Nagle naszym oczom ukazał się potwór wielkości małego domku jednorodzinnego. Wrzasnął i ruszył na nas. Wiedząc co może spowodować szybko uniosłem młot do góry, poczym go rzuciłem w przeciwnika. Stwór będąc kilka metrów od oddziału dostał bronią w brzuch, która przeleciała na wylot, a on się... rozlał? Tak to chyba można nazwać, bo została z niego kałuża magmy i kamienie. Osadnicy widząc to skamienieli ze zdziwienia poczym ukłonili się Odynowi.
- Jak widać trzeba było zacząć id największego. - odparł jeden strażnik.
- Nic tu po nas na tę chwilę. Ruszajmy. - odpowiedział król. - Heimdallu!

Young Loki [REMONT :3]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz