XII - Midgard

1K 94 35
                                        

Rozdziały będą pojawiały się co tydzień :3

Bifrost przeteleportował nas do jakiejś ciemnej uliczki pomiędzy budynkami. Przez to, że była zbyt wąska boki ceglanych bloków zostały lekko nadkruszone, a siła uderzenia wbiła nas w ziemię, tworząc niewielkie zagłębienie. Mnie jednak nie zdołała powalić na grunt, co innego z Psotnikiem. Wylądował na czterech. Mogłem się tego spodziewać zważając na to, że to jest jego pierwsza taka podróż.

- Wszystko w porządku? - doskoczyłem do niego, pochwyciłem delikatnie przedramię Kłamcy i pociągnąłem do góry.

- Jasne. Myślałem, że będzie gorzej. - odkalsznął, otrzepał się z kurzu.

- To dobrze. - poczochrałem go po włosach. - A teraz ruszamy. Nie mamy czasu do stracenia. - chwyciłem jego dłoń ruszając do przodu. Lecz szybko zostałem w tyle, bo Zielonooki wybiegł na główną aleję. Uprzednio wyrywając się z mojego uścisku. Próbowałm go dogonić, ale brunet zniknął w ogromnym tłumie ludzi. - Loki!? - wołałem przeciskając się przez Midgardczyków co jakiś czas mówiąc przelotnie Przepraszam, gdy nadepnąłem komuś na stopę. Uszłem już dobre dwieście metrów, a go dalej nie widać. Przeszedłem przez pasy na drugą stronę ulicy, do Central Parku. Po drodze nerwowo wyłamując sobie palce przeklinałem się w duchu - we wszystkich możliwych językach - że go nie dopilnowałem. Przysiadłem na drewnianej ławeczce z metalową ramą. Umiejscowiona ona była w parku, blisko wejścia. Zastanawiałem się co robić. Jeszcze nigdy nie byłem w takiej sytuacji. Spięty rozglądałem się na wszystkie strony świata dopóki mój wzrok nie zatrzymał się na pewnej osóbce z króczoczarnymi włosami sięgającymi połowy karku z zielono-czarnym ubiorem. Siedział po turecku, prawym bokiem do mnie. Z ciekawością w oczach przyglądał się śnieżnobiałemu motylkowi, który siedział na łodyżce kwiatka, naprzeciwko Trikstera. Odetchnąłem z ulgą. Zrobiłem głeboki wdech i wydech. Spokojnym, lecz stanowczym krokiem podeszłem do brata. - Loki! - jak na zawołnie odwrócił się przodem do mnie, stając na baczność - Coś ty sobie myślał!? Bałem się o ciebie! Nagle zniknąłeś mi z oczu i gdzieś poleciałeś! - spóścił głowę garbiąc się przy tym.

- Przepraszam Thor. Po prostu byłem niesamowicie zafascynowany nowym światem, chciałem go lepiej poznać, straciłem kontakt z rzeczywistością. Ale kiedy zrozumiałem, że się zgubiłem postanowiłem przyjść tu. Do miejsca gdzie jest mniej ludzi, żeby najwyżej cię dostrzec. Oddanie się od ciebie było skrajnie nieodpowiedzialne i głupie. Przepraszam. - cały czas patrzył pod nogi, a stopą kreślił małe okręgi. Westchnąłem. Nie mogłem sięna niego złościć.

- No już, nic się nie stało. Chodź. - przykucnąłem przy nim i rozłożyłem ręcę na boki. Od razu wpadł w moje ramiona, oplatając swoimi mój kark. - Nie gniewam się. - kontynuowałem. - Ale nie rób mi tak więcej.

- Dobrze. - oderwaliśmy się od siebie. - Możemy odwiedzić twoich przyjaciół?

- Oczywiście.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 25, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Young Loki [REMONT :3]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz