Prolog

1.4K 96 10
                                    

- Loki Laufeysonie, razem z twoją matką, Friggą, oraz z radnymi, stwierdziliśmy, że twój wyrok zdjęto. Odpokutowałeś swoje winy. Za to zwracam ci wolność, przywracam tytuł księcia Asgardu i możliwość przejęcia tronu. - Nadal się zastanawiam, jak to jest możliwe? Jakim trzeba być głupcem, aby nie móc dostrzec zwykłego, starego jak świat podstępu słynnego Trikstera. Dumnie wypiąłem pierś i uniosłem głowę, wysłuchując kolejnego nudnego monologu mojego - pożal się boże - ojca. Z głupim, dobrze udawanym uśmieszkiem wgapiałem się w posture starca siedzącego na tronie. Z każdą sekundą, słysząc jego kolejne słowa mój uśmiech się powiększał. W obecnej chwili wyglądałem pewnie jak Midglestrap. Mówiąc zwięźle i na temat to ogromne bestie z rogami na głowie i wyciętym uśmieszkiem od ucha do ucha. Dosłownie. Na tę myśl niesłyszalnie się zaśmiałem.-Możesz odejść.

Upragnione dwa słowa zwiastujące koniec jego wypowiedzi. Ukłoniłem się nisko, jak na kogoś z niższej rangi przystało, odpowiadając.-Dziękuje Wszechojcze o łaskę. - wyprostowałem się, odworóciłem na pięcie i dostojnie, spokojnym krokiem wyszłem z sali tronowej. Gdy wrota zamknęły się z hukiem od razu podleciał do mnie mój kochany braciszek. Wyczujcie ten sarkazm. Wleciał na mnie tak, że musiałem cofną się o parę kroków, poczym oplótł mnie ramionami.

- Jak dobrze widzieć cię już nie w łańcuchach. - wymiotować mi się zachciało na jego słowa, a co dopiero na ton jego głosu. Taki miły, przyjazny. Chcąc, nie chcąc też musiałem się do niego przytulić.

- A ja się cieszę, że tak się o mnie troszczysz. - wtuliłem twarz w jego ramię, a on w moje. Do końca nie wierzyłem, że ten cały cyrk się uda.
Trwaliśmy tak w - przynajmniej dla mnie - niezręcznej ciszy. Ziewnąłem. - Ale wiesz... jestem trochę zmęczony. Pójdę się położyć. Pogadamy jutro.

- Dobrze, jasne. Ja jeszcze mam prośbę do ojca, więc... dobranoc. - odsunął się trochę ode mnie i ucałował w czoło. Nienawidziłem jak tak robił. Naprawdę, trudno mi było, w takiej sytuacji, nie wbić mu sztyletu pomiędzy żebra.
Przytuliłem go ostatni raz i udałem się do komnaty. Tym razem - o zgrozo - nie kłamałem. Naprawdę czułem się wykończony całym dniem. Udawanie kogoś innego przez cały dzień, nakładanie nowych masek jest serio męczące.
Dopiero gdy przetworzyłem wszystkie dane w mózgu, poukłdałem je na właściwych półkach zauważyłem, że stoję przed właściwymi drzwiami. Popchnąłem ciemne, zdobione w runy wrota, a moim oczom ukazała się sypialnia. Moja sypialnia. Wszystko pozostało na swoim miejscu, tak jak kiedyś. No, tylko troszkę zakurzone. Ale odrobinkę. Spojrzałem w prawo i od razu wskoczyłem na wielkie, dwuosobowe łóżko z czarną ramą, zielono-czarnymi poduszkami oraz zielono-złotą pościelą. Rozłożyłem się na całej szerokości, a wtulając twarz w poduszki, nawet nie zauważyłem kiedy oddałem się w objęcia Morfeusza. Tylko jedno mnie zastanawiało. Będąc pół przytomnym, zapadając w sen, widziałem zakapturzoną postać wchodzącą do pomieszczenia...

Young Loki [REMONT :3]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz