Rozdział 3. UCIECZKA

1K 59 69
                                    

Dni mijały, a szkolny bal zbliżał się wielkimi krokami.

Naprawdę nie mogłem się go doczekać. W końcu nie często organizowane są takie bale a zwłaszcza w naszej szkole. Była to specjalna okazja a ja zamierzałem się tam dobrze bawić.

Dopiero w dzień zabawy, ojciec dał mnie i Felixowi ubrania, które zaprojektował dla nas na tę specjalną okazję. Była to marynarka, z długim rozcinanym tyłem, z dodatkami zielonych zdobień, czarne, eleganckie spodnie, biała koszula oraz jasno zielona muszka. 

Felix dostał dokładnie taki sam strój, tylko z niebieskimi elementami.

Jak to ojciec powiedział... te stroje mają podkreślać kolor naszych oczu. No i tu się z nim musiałem zgodzić. Nie tylko podkreślały kolor oczu ale również świetnie leżały.

Gdy już byłem gotowy do wyjścia, ojciec oznajmił, że mnie odwiezie Nathalie, a Felixa mój ochroniarz i stwierdził, że już go nie potrzebuję. Tak właściwie to miał nawet rację. Cieszyłem się, że goryl nie będzie już za mną łaził. Ile razy miałem ochotę gdzieś wyjść z przyjaciółmi po szkole a on czekał na mnie w samochodzie i nieustannie mnie śledził. To było naprawdę przytłaczające. W końcu może poczuję nieco swobody.

Zacząłem się nagle zastanawiać, z kim tak właściwie pójdzie Felix ? 

Ciekawe czy wybrał jakąś dziewczynę, z tego tłumu, który do niego podbiegł na jednej z przerw i każda dobijała się do niego prosząc go, aby z nią szedł. Naprawdę cieszyłem się, że stał się nowym obiektem westchnień a ja w końcu mogłem od tego odpocząć i chyba w końcu zacząć żyć normalnie... jak normalny, zwykły chłopak a nie jak gwiazda magazynów mody.

***

Nathalie czekała na mnie w samochodzie przed domem. Usadowiłem się na siedzeniu z tyłu i pojechaliśmy pod piekarnię rodziców Marinette. 

Nie wiem czemu, ale im bliżej byliśmy, tym ja bardziej zacząłem się stresować.

Po kilku minutach byliśmy na miejscu a ja wysiadłem z samochodu, żeby pójść po dziewczynę. 

-Ej ! Dzieciaku ! Co się trzęsiesz jak galareta ? Dziewczyny się boisz ?- odezwał się do mnie nagle Plagg wychylając się zza mojej marynarki.

-Nie, nie o to chodzi... po prostu.. nigdy nigdzie nie zaprosiłem żadnej dziewczyny i... do końca nie wiem jak mam się zachowywać. - Szepnąłem coraz bardziej zestresowany.

-Po prostu po nią idź ! Zabierz ją do samochodu i jedźcie bawić się na bal !- Odezwało się moje kwami a ja westchnąłem. 

Podszedłem do drzwi i zadzwoniłem na dzwonek. Chwilę później otworzył mi tata Marinette.

-Em... dobry wieczór Panu, przyjechałem po Marinette.. jest już może gotowa ?- zapytałem nieco nieśmiało na co mężczyzna posłał mi delikatny uśmiech.

-A ! Dobry wieczór ! Zapraszam, wejdź na chwilę do środka, Marinette zaraz do ciebie zejdzie. -Odpowiedział a ja wszedłem do środka tak, jak mnie o to poprosił po czym mężczyzna zniknął gdzieś w piekarni a ja czekałem.

Zastanawiałem się co Marinette na siebie założy. Na pewno sama sobie coś zaprojektowała i uszyła. Naprawdę podziwiałem ją, była taka zdolna i miała wielki talent. Szkoda, że nie wszyscy to w niej dostrzegali. 

-P...przepraszam za spóźnienie już idę !- Usłyszałem nagle jej głos z góry, więc podniosłem wzrok i oniemiałem. Stała na szczycie schodów. Miała rozpuszczone włosy, które wydawały mi się dłuższe niż zawsze a na sobie miała czerwono-czarną sukienkę.

Adrien Agreste - Chłopiec, który stracił wszystko...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz