Rozdział X - Czas pożegnań

1.9K 198 43
                                    

Ostatnie kilka dni, które Severus spędził z Harrym, były wprost idealne. Zamknęli się w studiu muzycznym i wychodzili z niego tylko po to, by zaspokoić podstawowe potrzeby. Przez stanowczą większość czasu nie rozmawiali z nikim innym oprócz siebie. Całymi dniami siedzieli przy pianinie, udoskonalając piosenkę za piosenką. Nie zmieniali ich tekstów, lecz zaostrzali muzykę, sprawiając, że brzmiała coraz bardziej niesamowicie. 

Obaj na nowo odkrywali szacunek do geniusza muzycznego drugiego. Severus uświadomił sobie, że reporterka nie koloryzowała, kiedy mówiła o wyjątkowych umiejętnościach i osiągnięciach Harry'ego. Chłopak wiedział o teorii muzyki więcej, niż Severus śmiał sobie wyobrażać. Zapewne przyczynił się do tego fakt, że chłopak przez pewien czas uczęszczał do jednej z najlepszych szkół muzycznych w kraju. Snape nigdy nie interesował się klasyczną teorią, a w swojej muzyce prędzej ją łamał niż jej przestrzegał. 

Nie zmieniało to faktu, że darzył wiedzę Harry'ego podziwem. Zastanawiał się, jak to możliwe, że chłopakowi udawało się pisać utwory perfekcyjne pod względem teorii, które nie byłyby ani trochę nudne. 

Właśnie to młodzieniec zrobił z „Rapsodią". Udoskonalił ją, sprawiając, że nuty wyglądały niczym do symfonii, a nie do rockowej piosenki. Nie sprawiło to, że utwór stał się nudny, a wręcz przeciwnie. Harry podkreślił walory piosenki i nadał jej niezwykłe niuanse, a jej mocne brzmienie stało się jeszcze głębsze. Efekt był wspaniały. 

Niestety, wszystko co dobre kiedyś się kończy. Wyjazd Harry'ego, choć wydawał się tak odległy, nieubłaganie się zbliżał. Spędzając z nim mnóstwo czasu, Severus zaczął rzeczywiście zauważać, że Harry jest chory – bardzo chory. Któregoś poranka McGonagall była bardzo bliska, by natychmiastowo zabrać chłopaka na izbę przyjęć, kiedy ten obudził się na mocno zakrwawionym prześcieradle. Jednak Harry stanowczo odmówił – nawet wtedy, kiedy kobieta rozpaczliwie krzyczała, że musi to zrobić. 

Harry logicznie wtedy zauważył, że pobyt w szpitalu nie przyniósłby nic dobrego i tylko by go osłabił. Żadna z miejscowych placówek nie zaoferowałaby mu nic, czego już by nie próbował. Jedynym sposobem, z którego jeszcze nie korzystał, było eksperymentalne leczenie z terapią genową, na które zresztą miał udać się do Nowego Jorku.

Severus ani razu nie wspomniał o chorobie, starając się, by młody człowiek choć na moment o niej zapomniał i od niej odpoczął. Okazało się, że świetnie mu to wychodziło. Pod koniec każdej długiej sesji pracowania nad piosenkami – nawet jeśli Harry wyglądał na całkowicie wyczerpanego – na jego twarzy jaśniał szeroki uśmiech. 

Ostatniego dnia, w trakcie jednej z owych sesji, Harry zaczął gwałtownie kaszleć. Krew zaczęła torować sobie drogę przez jego gardło, plamiąc szkarłatem ręcznik, który chwycił, by zakryć sobie usta. 

Ten epizod tylko przypomniał Severusowi, że chłopak umiera. Zaskakując siebie samego, mężczyzna poczuł, że jego oczy łzawią, nie mogąc spokojnie patrzeć na tak okropnie tragiczną scenę. To było dla niego za dużo. Severus wstał od fortepianu i bez słowa szybko wyszedł z pokoju. Był zły na samego siebie. Nie był typem człowieka, który ucieka w trudnych momentach, jednak tym razem było inaczej. Harry zaczynał coś dla niego znaczyć. Nie potrafił patrzeć, jak rak krok po kroku nieubłaganie go zabija. 

Kiedy już wrócił, zastał Harry'ego bezczynnie siedzącego przy fortepianie. Mężczyzna nic nie mówiąc się do niego dosiadł. Ani słowem nie wspomnieli o tym, co przed chwilą się wydarzyło – zamiast tego jak gdyby nigdy nic kontynuowali pracę nad ulepszaniem piosenek. 

Godziny mijały, a oni nawet tego nie zauważali, pochłonięci pięknem chwili i swoim towarzystwem, nie myśląc o tym, co przyniesie niepewna przyszłość. Księżyc wznosił się coraz wyżej nad panoramą miasta. To była ich ostatnia wspólnie spędzona noc. W pewnym momencie Severus spojrzał na skupionego młodzieńca i poczuł, że traci ostatnie skrawki kontroli. Podszedł do Harry'ego i pochwycił go w ramiona, zamykając w swych objęciach. 

Życzenia są dla marzycieliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz