Dziewczyna spała pod grubą warstwą koców. Nie przeszkadzało jej, że było dopiero południe, ona po prostu uwielbiała spać. Nie myślała wtedy o jedzeniu, figurze, problemach - niczym nie musiała się martwić. Nagle jednak coś zaczęło jej przeszkadzać. Na szafce nocnej podskakiwała komórka, pod wpływem nieprzerwanych wibracji, co od razu zbudziło szatynkę. Niechętnie spojrzała na wyświetlacz, gdzie zobaczyła zdjęcie swojej uśmiechniętej kuzynki, przerobionej na starego drwala. Caroline przejechała dłonią po twarzy, po czym przyłożyła słuchawkę do ucha.
- Laska, gdzie Ty jesteś? - usłyszała zaniepokojony głos Victorii.
- Śpię... - wydukała Caroline, jednocześnie ziewając.
- Co robisz!? Mówiłam przecież, żebyś przyszła przed szesnastą! Już zaczęłam myśleć, że znowu wysiadłaś na złym przystanku, zgubiłaś się, ktoś Cię porwał po drodze, czy-
Brunetka odsunęła od ucha komórkę, spoglądając na ekran, żeby sprawdzić godzinę. Od razu otworzyła szerzej oczy, kiedy zdała sobie sprawę z tego, że powoli dochodziła siedemnasta. Sama nie do końca wiedziała jak to się stało, że przespała aż pięć godzin. Gdyby nie telefon, spokojnie mogłaby jeszcze się nie budzić.
- Widzisz, może jednak nie przyjdę...?
- Obiecałaś! Masz tu być, bo inaczej powiem cioci, że nie było cię dzisiaj w szkole - oznajmiła obrażona, po czym od razu się rozłączyła
Caroline zbierało się na płacz, jednak jakoś się powstrzymywała. Szybko wstała z łóżka, po czym chwyciła plecak, w który rano spakowała piżamę oraz kilka potrzebnych jej rzeczy. Wyszła z domu, nawet nie sprawdzając, o której miała autobus. Było jej wszystko obojętne. Chciała po prostu być już na miejscu, odsiedzieć tam całą noc i szybko wrócić do domu. Po drodze wymyślała przeróżne scenariusze, nadchodzących wydarzeń. Dialogi, co powiedzieć na przywitanie, przytulać się z każdym, czy może tylko z kuzynką - musiała mieć wszystko zaplanowane.
Do mieszkania Victorii dotarła godzinę później. Już na wejściu Caroline została przywitana przez małego maltańczyka, który domagał się jej uwagi. Zaraz za nim ujrzała całe towarzystwo. Podczas, gdy Vicky uspokajała swojego psa, jej znajomi świetnie bawili się na kanapie. To już starczyło, żeby spłoszyć Caroline. Nie chciała do nich dołączać. Wiedziała, że zapomni języka w gębie i skończy się na tym, że będzie siedziała cicho w kącie, niezauważona.
- Ludzie, Carol przybyła, podnosić litery i wychodzimy - oznajmiła blondynka.
- Co? Gdzie? - spytała Caroline, obserwując, ubierającą się już kuzynkę.
- Na ognisko, a gdzie? Wiesz, że to uwielbiam.
- Wiem, ale myślałam, że zostaniemy w domu. Puścicie sobie muzykę, wypijecie piwo...
- Dobra, a jeszcze wyjaśnij, czemu mówisz tak, jakbyś nie miała zamiaru brać w tym udziału?
Nagle jednak w przedpokoju pojawiła się reszta towarzystwa, przerywając rozmowę dziewczynom. Cała czwórka po kolei zaczęła witać się z Caroline. Ta jednak czekała tylko na wysokiego szatyna. Widząc podchodzącego do niej Christophera, od razu na jej twarzy zagościł szczery uśmiech. Nieśmiało rozłożyła ręce, na co chłopak szybko ją przytulił. Ściskając jej drobne ciałko w swoich ramionach, cmoknął dziewczynę w czubek głowy.
- Myślałem, że trochę jednak podrośniesz - powiedział prześmiewczo, spoglądając brunetce w twarz.
- Chociaż nie zmalałam - Caroline zaśmiała się. - Nie wiedziałam, że przyjechałeś, czemu nie napisałeś? - spytała z wyrzutem w głosie.
- Nie mam Cię nawet na Facebooku, już nie wspominając o numerze telefonu.
- To to zmień? - dziewczyna lekko szturchnęła Chrisa w ramię, ciągle się uśmiechając.
- Możemy już wychodzić? - rozmowę przerwała Victoria. - Zaraz już kompletnie nic nie będziemy widzieć na zewnątrz...
Cała szóstka powędrowała do lasu, który był dosłownie obok blokowiska. Trochę im zajęło dotarcie na miejsce, ale w końcu je znaleźli. Kilka trzonów drzew ułożonych jak ławki wokół okręgu z kamieni. Caroline była w tym miejscu tylko raz i nie miała zbyt dobrych wspomnień. Oczami wyobraźni przypomniała sobie siebie, pałętającą się po lesie, żeby tylko być jak najdalej od towarzystwa, bawiącego się przy ognisku. Miała nadzieję, że tym razem będzie się lepiej bawić, jednak nie liczyła na cuda.
- Dobra, szukamy rozpałki - odezwała się przyjaciółka Vicky, Alexa. - Chłopaki na prawo, my na lewo. Bierzcie co popadnie.
Wszyscy ruszyli w głąb lasu, nie zwracając nawet uwagi na to, że Caroline z nimi nie poszła. Ona wolała poszukać w innym miejscu, sama. Chwyciła kilka większych patyków w ręce i położyła je między kamienie. Dorzuciła jeszcze trochę kory, po czym chciała już odsapnąć. Odwróciła się jeszcze na chwilę, żeby wzrokiem ostatni raz poszukać potencjalnej rozpałki, jednak wtedy wystraszył ją blondyn, wyłaniający się z krzaków.
- O, kogo ja tu spotykam? - David uśmiechnął się na widok zdezorientowanej brunetki.
- Wystraszyłeś mnie...
- Wybacz - zaśmiał się. - Trzeba było nie uciekać do swojego własnego świata.
Chłopak zrzucił swoje zdobycze na kupkę patyków Caroline, po czym ponownie odwrócił się w stronę dziewczyny.
- Nie mam własnego świata - odpowiedziała brunetka, trochę zdziwiona jego słowami.
- Nie? Jakoś mam inne zdanie - blondyn uniósł prawą brew. - Ale to nic złego. Na swój sposób nawet urocze - z ciepłym uśmiechem złapał dziewczynę za nos.
Caroline szybko od niego odskoczyła, zasłaniając buzię. Zupełnie się tego nie spodziewała, a to sprawiło, że jej twarz od razu stała się cała różowa. Czując piekące policzki, karciła się za to, że nie potrafiła tego kontrolować. Myślała tylko o tym, jak żałośnie musiała wyglądać i jak bardzo straciła przez to w oczach Davida.
- Nie rób tak... - powiedziała cicho Caroline, unikając kontaktu wzrokowego.
- Ach, jasne - chłopak cofnął dłoń, mocno zdziwiony reakcją dziewczyny. - Przepraszam.
- Macie coś? - usłyszeli nagle głos Christophera. - Ruszać dupy, halo, co to ma być?
- Już swoje przynieśliśmy - odpowiedział David, na którego twarz ponownie wrócił promienny uśmiech.
Zaraz za Chrisem pojawiły się dziewczyny i Matthias, niosący w rękach pieniek drzewa. Wszyscy popatrzyli się w jego stronę z niedowierzającymi uśmieszkami. Jedynie Caroline nie wydawała się być zainteresowana sytuacją. Ona błądziła wzrokiem po drzewach, wsłuchując się jedynie w cichy śpiew ptaków i szum liści. Dalej nie rozumiała, co ona tam w ogóle robiła.
- Gdzie to bydle znalazłeś? - Alexa od razu podeszła do Mattha, pomagając mu.
- Wyrwałem, a jak inaczej - odpowiedział, dumnie się prostując. - Nie no, szedłem sobie już do was, a tu patrzę pień, to wziąłem. A wy co, pewnie tylko badyle? Co wyście beze mnie zrobili?
- Ognisko na przykład - powiedziała Victoria, przewracając oczami. - Przecież tego nie użyjemy, odłóż ładnie na miejsce.
Caroline przyglądała się całej sytuacji, zastanawiając się, jak głupi był Matthias. Nigdy za nim nie przepadała, więc unikała jakiegokolwiek kontaktu z nim. Miała nadzieję, że usiądzie jak najdalej od niej, nie będzie się odzywał, a najlepiej, żeby szybko sobie poszedł. Uważała go za osobę, której umysł przestał się rozwijać na poziomie podstawówki. Kompletnie nie rozumiała jego żartów, były po prostu żałosne, nie śmieszne. To samo tyczyło się jego zachowania i cwaniackiego uśmiechu, który gościł na jego twarzy dosłownie zawsze.
Kiedy wszyscy angażowali się w rozpalenie ogniska, brunetka siedziała na jednym z przewróconych trzonów drzew. Uznała, że pięć osób sobie poradzi, więc po co miała się do nich pchać.
Wokół zrobiło się już całkowicie ciemno. Caroline zaczęła ruszać nogą, niecierpliwie czekając na ogień, który pojawił się jak na zawołanie. Krótki okrzyk radości, po czym cała gromadka dołączyła do siedzenia na "ławkach".
CZYTASZ
I'm Not Hungry
ChickLit"I'm not hungry" nie ma na celu promowania zachowań autodestrukcyjnych. !TRIGGER WARNING! Caroline od pół roku zmaga się z zaburzeniami odżywiania. Rówieśnicy traktują ją jak powietrze, tkwi w toksycznej znajomości z przyjacielem z dzieciństwa, a ro...