5.

1K 49 5
                                    

Caroline spojrzała na zegarek w komórce. Niedługo miała wybić północ, nic dziwnego, że dziewczynie było coraz zimniej. Mimo wszystko, na chwilę przestało jej to przeszkadzać. Czuła się miło orzeźwiona, kiedy chłodny wiatr układał jej włosy.

Razem z Davidem doszli na najbliższy, osiedlowy plac zabaw. Nie był on zbyt duży, ale oboje nie mieli ochoty iść dalej, szukać kolejnego. Dziewczyna od razu podeszła do huśtawki, zajmując tą dla większych dzieci. Davidowi została huśtawka z zabezpieczeniami przed wypadnięciem. Nawet nic nie mówiąc, zwyczajnie usiadł na gumowych zabezpieczeniach, na co Caroline dyskretnie się uśmiechnęła.

- Wygodnie? - spytała radosnym głosem.

- Jak nigdy - odpowiedział blondyn, zaczynając się huśtać.

Wtedy nastała długa cisza. Brunetka zaczęła wpatrywać się w swoje buty, zastanawiając się, o czym mogła porozmawiać z Davidem. Dopiero wtedy przypomniało jej się, że przecież nie była najlepsza w prowadzeniu konwersacji. Nie wiedziała nic o chłopaku, ale nie chciała nagle zaczynać go wypytywać o biografię, żeby nie czuł się atakowany. Doczekała się jednak inicjatywy ze strony blondyna, który od jakiegoś czasu wpatrywał się w jej profil.

- Dlaczego właściwie nie lubisz Matthiasa?

- Nie wiem, czy mogę Ci to powiedzieć... Wiesz, kolegujecie się, byłoby mi trochę niezręczne - zaśmiała się nerwowo.

- Luz, to tylko znajomy. Poza tym, przecież mu nie powiem. Jestem po prostu ciekawy.

- Ech, on... - zaczęła dziewczyna. - Jest takim typem osoby, z którymi się nie dogaduję.

- Czyli jaki to typ?

- Jest strasznie głośny, wszędzie go pełno, zawsze musi być w centrum uwagi. Chyba rozumiesz... - spuściła wzrok, blado się uśmiechając.

- Tak, racja, pod tym względem to i mnie denerwuje. Dlatego jesteśmy tylko kolegami - zaśmiał się.

- Za to Ty wydajesz się dojrzały i spokojniejszy. Chyba dlatego lubię Twoje towarzystwo. Znaczy... - zrozumiała, co przed chwilą powiedziała. - Miałam na myśli...

- Urocza jesteś - ponownie się zaśmiał, jednak tym razem brzmiało to bardzo szczerze. - Ale ja dojrzały? Mówisz to komuś, kto zabrał cię na plac zabaw.

- To nic nie zmienia - odpowiedziała, dalej trochę speszona.

- Też lubię Twoje towarzystwo - wyszeptał, spuszczając głowę.

David zaraz podniósł się z huśtawki. Stanął na przeciwko dziewczyny, wyciągając ku niej rękę. Pomógł jej wstać, po czym zaprowadził na drewniany zamek, trzymając jej nadgatstek. Stanęli razem na podwyższeniu, oświetlanym przez latarnię. Dziewczyna trochę nie rozumiała, co planował David, jednak nie protestowała.

- Widzisz ten balkon? - wskazał na parter, zaraz na przeciwko nich.

- Tak. I co z nim?

Chłopak uśmiechnął się, po czym głośno gwizdnął. Zaraz zza barierki dało się usłyszeć piskliwe próby wycia. Zdziwiona Caroline, zmrużyła oczy, chcąc zobaczyć, co wydawało z siebie te dźwięki. Nagle między kratami barierki, pojawiły się dwa psie łebki.

- Heeej - David zmienił głos na bardziej pieszczotliwy.

- Szczeniaczki?

- Tak, moje dzieci - powiedział dumnie, unosząc podbródek.

- Mieszkasz tu? - Caroline spojrzała na chłopaka.

- Czasem się zdarza - zaśmiał się cicho.

I'm Not HungryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz