4.

1K 48 2
                                    

Caroline przyciągnęła nogi do klatki piersiowej, żeby w jakiś sposób się ogrzać. Ciepło, bijące od ogniska nie było wystarczające, przez co przez dziewczynę coraz częściej przechodziły liczne dreszcze. Mimo że miała na sobie długie spodnie i bluzę, jej dłonie były lodowate, a zamarznięty nos jakby zaraz miał odpaść.

Reszta towarzystwa energicznie śpiewała jakieś piosenki, których Caroline w ogóle nie kojarzyła. Z początku przyglądała się roześmianym znajomym, jednak szybko jej się to znudziło. Zaczęła rozglądać się dookoła, szukając czegoś interesującego. W końcu skończyła wzrokiem na niebie. Starała się liczyć gwiazdy, widoczne nad koronami drzew. Chciała też zobaczyć w jakiej fazie był księżyc, jednak nie zdołała go zobaczyć. Usłyszała bowiem swoje imię, na które zareagowała jak poparzona. Spojrzała szybko na siostrę, z uniesionymi brwiami z zaskoczenia.

- Trzymaj kiełbę - powiedziała, wręczając jej jedną. - Zaraz znajdziemy jakieś patyki.

- Dzięki, ja nie chcę - odpowiedziała na spokojnie Caroline.

- Jak to nie chcesz? Masz, jeszcze zmienisz zdanie.

Nie chcąc się kłócić, Caroline wzięła jedną kiełbaskę, jednak wiedziała, że nawet jej nie ugryzie. Kiedy inni brali swoje porcje, dziewczyna wymyślała, jak pozbędzie się jedzenia. Dyskretnie włożyć spowrotem do opakowania, czy wyrzucić gdzieś w lesie? Musiała się jeszcze zastanowić.

- Alexa, sięgnij te gałęzie za Tobą - poprosiła Vicky. - Naostrzymy je i powinno być dobrze.

Obie zajęły się ostrzeniem patyków i nabijaniem na nie kiełbasek. Caroline za to podparła brodę o nadgarstek i znudzona wpatrywała się w ognisko. Myślała tylko o końcu tego całego spotkania. Kochała swoją kuzynkę, ale nie lubiła jej znajomych. Coraz bardziej żałowała, że dała się wkręcić w to wspólne wyjście. Gdyby nie Chris, nawet by przez myśl jej nie przeszło, żeby przyjść.

Nagle do szatynki dosiadł się David. Trzymał w rękach dwa kijki. Jedną gałązkę wręczył Caroline, po czym włożył końcówkę z kiełbasą do ogniska.

- Wiesz, że musisz trzymać nad ogniem, a nie w nim? - odezwała się Caroline, podnosząc ku górze kijek Davida. - Spali się z wierzchu, a w środku będzie surowa.

- Lubię spieczone - odpowiedział z uśmiechem.

- Spieczone, a zwęglone, to nie to samo.

- A ty co, wolisz surowe? - spytał, kiedy zobaczył, że dziewczyna odłożyła na bok swój patyk.

- Nie jestem głodna. Zresztą, jest już za późno na jedzenie.

- Jesteś na diecie, czy coś? - spytał zdziwiony.

- Nie. Mówię, że nie jestem głodna.

David nie drążył tematu, tylko zajął się pilnowaniem swojego jedzenia. Po chwili dołączył się do reszty. Akurat odbywała się dyskuja na temat alkoholu, który mieli zamiar kupić po ognisku.

- Ej, właściwie - zaczał się Matthias - czemu twoja siostra się nie odzywa?

Caroline automatycznie odwróciła głowę w stronę gromadki. Czekała tylko na to zdanie. Wiedziała, że ktoś w końcu to zauważy i będzie zmuszał do włączenia się w rozmowę, w której jasno nie chciała uczestniczyć. Miała jednak nadzieję, że nie będzie skazana na słuchanie Matthiasa.

- Carol, chodź do nas. Co się tak oddaliłaś? - odezwała się Vicky. - Idziesz z nami wypić?

- Dobrze wiesz, że nie piję - odpowiedziała, dyskretnie przewracając oczami.

- No, ale chyba nie zostaniesz sama?

- Ja też dzisiaj odpadam - wtrącił David. - Pójdziemy gdzieś razem, co nie, Carol? Poczekamy na was.

Szatynka uniosła brwi, zaskoczona tym, co usłyszała. David od jakiegoś czasu coraz bardziej ją zadziwiał. Była przekonana, że chłopak za nią nie przepadał, a on jakby na siłę pchał się, żeby z nią rozmawiać i teraz nawet, żeby spędzić z nią czas. Było to dla niej po prostu podejrzane. Zaczęła myśleć, że blondyn ma w tym jakiś interes, jednak nie mogła wymyśleć jaki. Z drugiej strony, może też nie lubił kogoś z towarzystwa i nie chciał z nim dłużej przebywać? Wtedy to by miało jakiś sens.

- Tak, możemy - mruknęła Caroline, delikatnie się uśmiechając.

- Jak chcecie - Vicky machnęła ręką, po czym sprawdziła, czy kiełbaska już się upiekła.

Zaraz wszyscy zrobili to samo, a już po chwili zajadali się kiełbasami. Tym tłustym, kalorycznym mięsem. Przypatrzyła się swojej porcji, którą odłożyła na bok. Mogła mieć z 250 kilokalorii. Zjedzenie tego o tak późnej porze mogłoby się źle skończyć. Wzdęcia, zatrzymanie wody, a tym samym wzrost wagi. Caroline nie mogła sobie na to pozwolić, była już tak blisko swojego drugiego celu. Następnie jeszcze dwa i będzie wyglądała jak swoje thinspiracje.

Nagle Caroline poczuła przypływ motywacji i determinacji. Była już całkowicie pewna, że wyrzuci kiełbaskę w lesie, kiedy będą wracać. Nie musiała długo czekać, bo towarzystwo zaczęło się zbierać zaraz po ostatnich kęsach. Najwyraźniej nie mogli się powstrzymać, żeby wlać w siebie jeszcze więcej kilokalorii. W dodatku pustych, bo przecież piwo i wartości odżywcze się nie pokrywają.

Akurat szli krzaczastą, wąską ścieżką, a to miejsce wydało się Caroline idealne. Dziewczyna specjalnie trochę poczekała, żeby znaleźć się na samym końcu tej całej "wycieczki". Tak, żeby nikt nie widział, jak wyrzucała kiełbasę gdzieś w krzaki. Dumna z siebie, że nie skusiła się nawet na kęs, już miała iść dalej, jednak poczuła rękę na ramieniu. Caroline ledwo powstrzymała się od krzyku, prawie ześlizgując się ze stromej, leśnej ścieżki. Szybko się odwróciła, a kiedy zobaczyła Davida, serce jej stanęło. Zaczęła zadawać sobie masę pytań - czy on wszystko widział? Powie Victorii? Czego chciał? Czemu znowu do niej podszedł?

- Hej, wszystko gra? - odezwał się, dalej trzymając ramię Caroline, asekurując ją. - Powinienem głośniej chodzić. Znowu cię przestraszyłem, przepraszam.

- Tak, masz do tego talent - zaśmiała się niepewnie. - Co... Co chciałeś?

- Nic, tylko nagle tak zniknęłaś. Myślałem, że się zgubiłaś, ale najwyraźniej coś ci chyba przerwałem?

Przez ciało Caroline przeszła fala gorąca. Na szybko starała się wymyślić jakąś historyjkę, zachowując przy tym opanowanie, jak na doświadczonego kłamcę przystało.

- Co miałeś mi przerwać? Wydawało mi się, że widziałam dzika w tych krzakach - powiedziała spokojnie, wskazując na owe miejsce.

- I dlatego się zatrzymałaś, żeby cię zobaczył, poczuł się zagrożony i cię zaatakował? - spytał sarkastycznie.

- Raczej, żebym to ja go zobaczyła, poczuła się zagrożona i zaczęła panicznie uciekać, taranując całą waszą gromadkę po drodze - odpowiedziała równie ironicznie, na co chłopak się uśmiechnął.

- Mówiąc o gromadce, nawet nie zauważyli, że nas nie ma...

Caroline wzruszyła ramionami, po czym wyciągnęła komórkę, żeby włączyć latarkę.

- I tak nie mieliśmy z nimi iść - powiedziała beznamiętnie, zaczynając zmierzać w stronę wyjścia z lasu. - Nawet lepiej.

- Czyli to o to chodzi?

- O co? - spytała zdezorientowana.

- Ty po prostu ich nie lubisz.

- Zależy jeszcze kogo. Nie trawię Matthiasa, a Alexa potrafi zirytować...

- Też jestem na czarnej liście? - spytał, nie chcąc spojrzeć na dziewczynę.

- Zastanowię się - Caroline uśmiechnęła się szeroko, chcąc pokazać Davidowi, że tylko się z nim droczyła. - Co właściwie mamy zamiar robić?

- Jak to co? Jestem dorosłym i poważnym mężczyzną, myślisz, że co ja mogę robić z kobietą o tej porze?

- Czego byś nie powiedział i tak wylądujemy na placu zabaw...

- Chciałem tam iść od razu.

I'm Not HungryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz