Rozdział 11.

7.3K 241 1
                                    

Dziś wyjeżdżamy całą rodziną do zaprzyjaźnionej rodziny teścia.Cieszyłam się z tego powodu, że jadę z nim i zabieramy Nathana, zawsze to jakaś odmiana. Choć nigdy się do tego nie przyznam, że ten pomysł mi się spodobał, zwłaszcza przed Ivanem.

Zapytałam tylko "męża" co mam ze sobą zabrać.

- Weź co chcesz, we wszystkim jest ci ślicznie - odpowiedział.

To był pierwszy raz kiedy mnie skomplementował, ale i tak chuja się dowiedziałam.

Potem wszyscy musieli na nas czekać, bo Ivan który kilka razy krążył z walizkami tam i z powrotem i gapił się na mnie co chwile, w końcu postanowił zdjąć ze mnie sukienkę, którą właśnie ubrałam.

- Kurwa, jeszcze nigdy tak nie pragnąłem żadnej baby. - zaklął pod nosem gdy do mnie podszedł, rzucił walizką o podłogę i objął z zaskoczenia w pasie. Złapał mnie za gardło i odchylił lekko do tyłu, po czym zaczął mnie całować po szyi. Na nic się zdały moje protesty, zdarzałam bo do cholery robił to bardzo umiejętnie!

- Uwielbiam cię maleńka. - zaczął mnie całować po uchu, jednocześnie zsuwając mi sukienkę z ramion.

- Co tak długo? - zapytał Sasza, któremu Nathan wchodził dosłownie na głowę i chyba Sasza miał już dość.

W tej chwili mój syn ma widok Ivana wyswobodził się z ramion wuja i rzucił się do niego wołając:

- Tatusiu!

Byłam w szoku, zresztą Ivan także był bardzo poruszony. Spojrzał na mnie, a jego spojrzenie zmieniło się diametralnie, gdy zrozumiał na patrze. A mianowicie znowu na miejsce w którym umarł Nataniel i myślałam o nim, jemu to wszystko zostało odebrane podczas gdy jego morderca cieszy się tym wszystkim.

Znowu poczułam do do siebie wstręt i odrazę, aż mnie zemdliło.

- Chodzimy - powiedział ostro i wziął mnie za rękę.

Wyrwałam dłoń

- Nie dotykaj mnie. - spojrzałam na niego.

Sasza i jego matka zaczęli nas obserwować.

- Nie rób scen. - Ivan był wkurzony bo wokoło było dużo ochroniarzy, ale jeszcze nad sobą panował, oddał małego na chwile jednemu z ochraniarzowi i cicho dodał, że przecież jeszcze parę chwili temu było mi dobrze.

- Udawałam. - wycedziłam przez żeby

Wówczas ujrzałam w jego oczach furię.

-To będziemy dalej udawać szczęśliwą rodzinę, jak chuj. - wkurwił się i pociągnął mnie za łokieć i popchnął w stronę samochodu aż uderzyła kolanem o maskę.

- Ivan! -upomniała go jego matka.

Współczuje tej kobiecie takiego syna.

A Sasza doskoczył do niego.

- Ty chuju. - powiedział do niego, lecz ojciec go powstrzymał i ten zrezygnował.

- Wisz co? Teraz żałuje, że ci nie pomogłem. - spojrzał na mnie smutno i wsiadł do swojego samochodu.

Borys dodał, że jeśli jeszcze raz coś takiego usłyszy to nas wszystkich powybija. W samochodzie panowało między nami milczenie, całą drogę bolało mnie tylko kolano i rozcierałam je od czas do czasu a Ivan obserwował mnie co jakieś czas w milczeniu.

Rodzina przyjaciela Borysa była całkiem normalna,a pomijając mafijne powiązania. Składem podobna do naszej, starsze małżeństwo, ich jedyny syn z żoną i synkiem miej więcej w wieku Nathana. Mieszkali w przepięknej wili ,na ranczu otoczonej zwierzętami. Od razu polubiłam się z młodą panią domu. A gospodarze starali się nam umilić czas zabawami.

Więc się bawiłam grając w bilarda czy korzystając z nowo poznaną przyjaciółką z jacuzzi. Nawet zapominając na chwilę o tym co wydarzyło się między mną a Ivnanem przed wyjazdem. I towarzyszyłam mu w jeździe konnej czy zabawie z psem gospodarzy. Przez chwilę wyglądaliśmy pewnie nawet jak szczęśliwe małżeństwo. Ta, duperele.
Bracia, wydawało się, że doszli po porozumienia, choć między nimi dało się wyczuć napięcie. Wiedziałam ,że wcześniej dojdą do porozumienia. Nie dziwiłam się byli wszak braćmi. Z dziwnymi relacjami i skłonnością do bójek, ale jednak braćmi. Od razu przeprosiłam szwagra, że przeze mnie pokłócił się z Ivanem.

- Przepraszam, przeze mnie znowu się pokłóciliście. Chujowa ze mnie bratowa.

- Spokojnie, lubię grać rycerza w lśniącej zbroi. To trochę boli, ale mogę to sobie potem wpisać do CV. Przy okazji Ivan też dostaje w mordę, a to mnie też cieszy. Jak będzie chodził cały opuchnięty to będę od niego bardziej przystojniejszy niż zwykle i mój prestiż się podnosi. Tak samo jak ilość pań, które się mną potem opiekują.

- Jesteś niemożliwy. - zaśmiałam się i wbiłam kolejną bilę.

Grałam właśnie z Saszą w parze w bilarda przeciwko Mikołajowi i jego żonie.

Ivana akurat nie było, bo dyskutował z ojcem i jego przyjacielem. Nie chciałam wiedzieć o czym, już dawno przyjęłam zasadę: im miej wiem tym lepiej.

Udało mi się jednym ruchem zakończyć grę i wygrać. Sasza spontanicznie uniósł mnie do góry i okręcił ze śmiechem, ja też miałam dobry humor i śmiałam się z nim. Wtedy wyszedł Ivan. Jasna cholera, tryb mendy zaraz się włączy. Coś czuje, że będę jutro cała obolała, bo wielki pan postanowi mi udowodnić czyja jestem.

Oczywiście przed tym Sasza pewnie znów zarobi punkty do "prestiżu".

Ivan [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz