Dzień 4

741 58 22
                                    

Otworzyłem oczy. Byłem sam w pokoju. Usiadłem i złapałem się za głowę. Bolała w cholerę. Zacisnąłem oczy i warknąłem pod nosem. Nagle drzwi otwierają się, a ja otworzyłem lekko oczy. Mam zamazany obraz, więc osoba też jest zamazana. Widziałem tylko brązowe włosy i, że ta osoba jest wyższa ode mnie co mnie nie zdziwiło. Po posturze było widać, że to chłopak.

- Levi! Musisz leżeć - położył mnie gwałtownie.

To był Eren. Po co on tu jeszcze jest? Czy on nie rozumie, że nie chce go tu widzieć?

- Nic nie muszę dzieciaku. Po co tu w ogóle jesteś?

- Bo się martwię

- Już mówiłem coś na ten temat - mruknąłem, przymknąłem oczy i opuściłem rękę na łóżko.

- Jak się czujesz?

- Jak gówno, z każdym dniem coraz gorzej i chyba mam gorączkę.

- No jak siedziałeś na deszczu to trudno się dziwić, że masz gorączkę.

Prychnąłem. Ten dzieciak za bardzo się wymądrza. Nagle ktoś zapukał. Otworzyłem lekko oczy i mój wzrok skierowałem w stronę drzwi. Po chwili przeszła przez nie Hania. Jak ją poznałem? Po jej czarnych włosach.

- Panie Levi! - podbiegła do mnie nie zauważając Eren'a.

Usiadłem, a ona przytuliła mnie co odwzajemniłem.

- Cześć Haniu. Co tu robisz? Miałaś przyjść za tydzień

- Wiem, ale mama musiała coś załatwić w pracy, a ja cały czas mówiłam mamie, by mnie do pana zawiozła i w końcu się zgodziła! - powiedziała z uśmiechem, który delikatnie odwzajemniłem.

- Haniu to jest Eren, Eren to jest Hania, córka mojej sąsiadki, a zarazem przyjaciółki - spojrzałem na niego, choć pole widzenia nadal miałem rozmazane.

- Cześć - Eren powiedział ciepłym głosem i chyba się uśmiechnął.

- Dzień dobry! - powiedziała wesoło Hania. - panie Levi, to ten chłopak, o którym opowiadał pan mamie?

Pogłaskałem ją po głowie i uśmiechnąłem się delikatnie. Miałem dziwną gule w gardle. Nie mogłem wypowiedzieć ani słowa. To dla Eren'a musiało być dziwne. Westchnąłem. Nie chciałem tego mówić. Nie chciałem wypowiadać tych słów.

- Tak Haniu, to on

- Rozumiem - nagle zaczął bić od niej chłód.

Hania to słodka dziewczynka i bardzo grzeczna. Ale jeśli chodzi o jej mamę i o mnie, jeśli ktoś nas zrani to zrobi wszystko, by zrobić temu komuś krzywdę. Nie chciałem, by na niego krzyczała czy coś. To wszystko stało się z mojej winy. Eren nie jest tu niczego winny.

- Jak pan śmie tu przychodzić, po tym co pan zrobił panu Levi'owi?! - była bardzo zła. - Pan Levi to dobry człowiek, a pan go zranił! Wie pan ile pan Levi płakał?! Ile razy mama go ratowała razem z panią Hanji, gdy pan Levi sobie coś robił?!

- Haniu spokojnie, to nie jest wina Eren'a - tule ją.

- J-jak to? - zdziwiła się.

- Kiedyś nie byłem tak dobrym człowiekiem, jakim jestem teraz Haniu. Kiedyś byłem zły. I skrzywdziłem Eren'a. Tutaj nie ma jego winy. 

- Ale i tak! Skrzywdził pana opuszczając pana! 

- To była kara za moje złe uczynki. Moja choroba też jest karą Haniu - głaszcze ją po włosach. - Eren chce odpokutować, ale nie może, tak samo jak ja.

Przytuliła mnie. Spojrzałem na rozmazaną sylwetkę Eren'a. On jednak miał chyba spuszczoną głowę. Chyba nie przypuszczał, że nakrzyczy na niego mała dziewczynka. Odwracam wzrok. Nie dość, że mam raka, gorączkę, to jeszcze ślepnę. Super.

- Dobrze moi drodzy. Musze zrobić mu badania, więc musicie na chwilę wyjść - usłyszałem głos Hanji.

Hania, jak i Eren, wstali i wyszli.

- I jak tam Levi - podeszła do mnie.

- Dobrze, no oprócz tego, że słabo widzę.

- Trzeba będzie zawołać okulistę. Pewnie będziesz musiał nosić okulary.

-----------------------------------

Witam! Jak tam? Słaby mi trochę rozdział wyszedł, ale Hania pokazała pazurki XD To tyle! Cześć!

Już na zawsze twój...|| Levi x Eren Book II {✔}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz