Dziewiąty Płomień

437 64 10
                                    

Dzień zbliżał się szybko do końca, a oni ledwo przełknęli wiadomość, że teraz cała dziecięca część szpitala wie co się działko z nimi w przeszłości. A Gouenji zdał sobie sprawę, że do wypisu ze szpitala zostały mu całe trzy dni, ale wolał na chwilę obecną przemilczeć ten fakt przed Aphrodim.

A co do wspomnianego wyżej chłopaka, zniknął gdzieś kilkanaście minut temu pod pretekstem skorzystania z toalety i "później jeszcze pójdę na chwilę się przejść". Nie to, że Shuuya zaczynał się martwić, ale szpital był naprawdę ogromny i sam swego czasu nie raz się w nim gubił, więc patrząc na powolnie przesuwające się wskazówki na swoim zegarku, raz za razem zastanawiał się co stało się z Terumim.

Ostatecznie, gdy wybiło równo 37 minut, Gouenji mówiąc sobie, że nie lubi równych liczb, wyruszył na poszukiwania zaginionego znajomego z sali. Po prostu zaczynało mu już się nudzić i potrzebował towarzystwa.

Zaczął od przeszukania wszystkich pomieszczeń na oddziale, zaczynając od świetlicy i męskiej łazienki. Po chwili zdał sobie sprawę z bardzo nietypowego stylu bycia Affo i dla pewności zapytał jakąś spotkaną na korytarzu dziewczynę, czy przypadkiem nie ma go w damskiej. Później sprawdził po kolei wszystkie sale i składziki, pomieszczenie pielęgniarek, które było akurat puste, oraz zabiegowy, który był zamknięty. Gdy już upewnił się, że chłopaka na pewno nie ma nigdzie na oddziale, postanowił przenieść swoje poszukiwania na większą skalę.

Sprawdził wszystkie trzy piętra poniżej, co prawda nie tak dokładnie, jak swój oddział, no ale jednak. Na koniec upewnił się jeszcze, że blondyn nie utknął w windzie i ruszył do miejsca, którego najbardziej się obawiał. Oddział intensywnej terapii na piątym piętrze. Miał spore opory przed korzystaniem z windy, więc szedł schodami i to właśnie tam go zobaczył.

Lekko czerwonego na twarzy, z wilgotnymi oczami, trzęsącego ramionami w akcie niemocy.

W pierwszym odruchu Gouenji chciał podejść i go przytulić, powiedzieć, że wszystko będzie dobrze.

W drugim miał ochotę wiać jak najdalej od wylewnych uczuć Afuro.

Ostatecznie poskromił obie te rzeczy i podszedł do Aphrodiego kucającego u szczytu schodów na piętro. Ostrożnie usiadł obok niego, opierając się o ścianę. Blondyn udawał, że go nie widzi, ale Shuuya poczuł, że cały się napina, więc ewidentnie zauważył jego obecność.

- Hej, co się stało? - zapytał lekko, ostrożnie, jakby zbliżał się do wypłoszonego zwierzęcia. Jego głos był miękki jak kocia sierść i sam nie mógł się powstrzymać od takiego porównania.

- Dlaczego nie powiedziałeś? - głos chłopaka był cichy, zachrypnięty. Ten z kolei chciałby się porównać do jeżdżenia kawałkiem drewna po papierze ściernym.

- Nie wiedziałem jak to zrobić - odpowiedział, od razu wiedząc, o co chłopakowi chodzi.

- Ona nie żyje. Chciałbym wiedzieć wcześniej, a nie dowiadywać się o tym jako ostatni - w jego głosie nie było zdenerwowania, tylko zwyczaje zmęczenie i smutek.

Cisza między nimi panująca był pełna okropnej niezręczności i białowłosy bardzo dobrze zdawał sobie sprawę, że to on powinien ją przerwać.

- Przepraszam - szepnął.

--------------------

Ciąg dalszy sceny już wkrótce.

Chłopiec, Który Podpalił Anioła || Inazuma ElevenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz