2

1.2K 71 6
                                    

Kiedy miałam wyjść z mieszkania zatrzymał mnie znajomy, wyjątkowo wkurzający, głosik.

-Madline gdzie ty idziesz?- spytała mała jedynastolatka w dwóch kucykach z blond włosów, ubrana była w idealny i nie pognieciony mundurek. Była to druga córka moich rodziców zastępczych, ta idealna, Elizabeth.

-To się mówi Madeline, tam w środku jest e, jak w twojej głowie ten chłopak który tu ostatnio u ciebie- uśmiechnęłam się, wiedziałam jak potoczyć rozmowę żeby dała mi spokój.

-Co? nie- zawstydziła się co mnie lekko rozbawiło- Skąd wiesz?- westchnęła

-Byłam w tedy w domu i sobie czytałam, ale wiesz jak rodzice reagują na chłopaków, a szczególnie tych którzy chcą się zadawać z ich ukochaną i perfekcyjną córeczką. Pamiętasz co się stało z ostatnim gościem twojej siostry Katie?- potwierdziła głową, na chwilę zabrało jej mowę. Pewnie przypomniała sobie jak nieomal jeden gościu dostał szklanym wazonem, nawet dobrze się z nim rozmawiało, ale już nigdy się tu nie pojawi.

-Zrobię co chcesz tylko nie mów rodzicą, proszę- mruknęła a ostatnie słowa ledwo przeszło jej przez gardło.

-O czym?- zaśmiałam się- Ja nigdzie nie wychodziłam jasne? O i cały miesiąc dajesz mi swój deser i sprzątacz po mnie.- wyszłam i zatrzasnęła drzwi z uśmiechem. Mieszkałam parę kilometrów od miejsca spotkania, ale i tak postanowiłam iść na pieszo. Podczas drogi zauważyłam że ktoś od jakiegoś czasu za mną idzie. Słyszałam kroki tego osobnika. Zatrzymałam się, a po chwili znowu ruszyłam zrobiłam tak kilka razy, nadal ktoś za mną szedł. Spojrzałam ukradkiem w tył, ciemno i niczego nie widać.

-Jak zamierzasz mnie napaść to zrób to teraz- krzyknęłam- Tak wiem że za mną idziesz, zabawne pewnie głowisz się jak się skapnęłam? Otóż musisz zmienić buty, te są za głośne- odwróciłam się z uśmiechem. Dość blisko mnie stała dziewczyna ubrana w czarne ciuchy z roztrzepanymi brązowymi włosami na głowie.

-Czyli nie jesteś gwałcicielem- uśmiechnęłam się- Nawet nie wiesz jak mi kamień spadł z serca. A tak właściwie dlaczego za mną idizesz i jak się nazywasz?

-Idę za tobą bo Gordon mi kazał zwrócić na ciebie oko, jestem mu winna przysługę- westchnęłam

-Co odemnie chce?

-Wiesz że nie mogę ci powiedzieć, muszę być cicho

-To lepiej kup sobie nowe buty, gdyby nie one nie musiałabyś się teraz tłumaczyć. Madeline jestem- podałam jej rękę a ona ją uścisnęła.

-Selina. Gdzie ty idziesz o tej porze? Tu jest niebezpieczne

-Chyba ci nie powiem bo wypaplasz naszemu komisarzowi. Niestety muszę już iść- odwróciłam się z uśmiechem i zaczęłam iść w stronę placu.

Kiedy doszłam na miejsce od wyruszenia minęła godzina i strasznie bolały mnie nogi. Jednak przeceniłam odległość dzielącą mój dom i wielką łąkę. Przy ulicy nikogo nie było. Usiadłam sobie na trawie i zaczęłam się patrzeć w niebo. Zaczęły przychodzić do mnie wątpliwości. ,,A jeśli on chce mnie zabić? Zwabił mnie tutaj bez światków. Pewnie zaraz wyjdzie z nożem, albo co gorsza tasakiem i mnie zabije''- myślałam. W końcu strach wziął nademną górę. Wstałam, otrzepałam się z piachu i chciałam wracać.

-Chyba nie sądzisz, że nie przyjdę- usłyszałam znajomy lekko ochrypły głos. Odwróciłam się, za mną stał rudy

-Mialam taką nadzieję- mruknęłam. Nie ufałam temu chłopakowi.

-Gdybyś nie chciała się ze mną spotkać to już dawno wydalabyś mnie policji, ale jednak tego nie zrobiłaś. Coś kazało ci tu przyjść- uśmiechnął się szaleńczo

- Jestem Jerome Valeska- teatralnie podał mi rękę, niepewnie ją uścisnęłam.

-Madeline- powiedziałam i odsunęłam się kilka kroków

-A jak masz na nazwisko?

-Nigdy nie przedstawiam się z nazwiskiem- mruknęłam.

-Dlaczego?- przechylił głowę na bok k się szaleńczo uśmiechnął.

-Po prostu go nie lubię- wzruszyłam ramionami- Dlaczego mnie tu zaprosiłeś- spytałam, chłopak westchnął teatralnie

-Kojarzé cię z widzenia. Często przechodziłem przy szkole do której chodziłaś. Ciekawy byłem dlaczego nigdy nikt z tobą nie stał, dlaczego byłaś tak samotna. Nawet kiedy się z ciebie śmieli zachowywałaś spokój, chowałas urazę i wściekłość w sobie. Chcę to zmienić.

-A po co ci to- prychnęłam. Jerome zrażił się moim niechętnym tonem i nadal był szczęśliwy.

-Chodź coś ci pokażę.- zaczął mnie gdzieś prowadzić przez łąkę. Zatrzymał się dopiero w miejscu gdzie zauważyłam ślady kół. Stał i patrzył się w to miejsce.

-Tu kiedyś stała moja przyczepa mieszkałem w niej. Przeżyłem w niej najgorsze lata mojego życia. Cienie pewnie matka kochała- westchnął

-Ty jeszcze nic nie wiesz- uśmiechnęłam się

-To może powiesz mi coś o tobie?- spytał

-Chyba nie myślisz że uwierzyłam w tą twoją gatkę o zmianie i że teraz ci wszystko opowiem.- zaśmiała się sarkastycznie.

-A myślałem że cię rozgryzłem- westchnął- No trudno następnym razem- wzruszył ramionami, odwrócił się i zaczął gdzieś iść

-No to mnie przemieniłeś- krzyknęłam za nim- Oczywiście jedno spotkanie od razu obróciło moje życie i sto osiemdziesiąt stopni!

-Wiedziałem!- odwrócił się do mnie przodem i zaczął wracać.- Prowokujesz mnie do kolejnego spotkania. Ty tego chcesz- uśmiechnął się. A ja odsunęłam się kilka kroków w tył bo był wyraźnie za blisko.

-Eeee... Nie?- mruknęłam

-Nieładnie kłamać.

you are my boss lady →jerome valeska✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz