5

967 57 6
                                    

Odwróciłam się. W przejściu stała dziewczyna, którą już wcześniej widziałam, to była ta, która śledziła mnie w drodze na spotkanie z Jerome'em.

-Ja potwierdzę i do tego, jeśli będę chciała oskarżę ciebie, Mario- pokazała na przerażonego barmana- Kto inny by się nadawał na mordercę niż były lokator więzienia ze skłonnościami do szybkiego popadania w furię?- uśmiechnęła się i wzruszyła ramionami rozbawiona- No i wszystko jasne, chodź ze mną- wskazała na mnie, wyszłam za nią z baru nie oglądając się w tył.

-Widzę, że sprawiłaś sobie nowe buty?-odezwałam się i pokazałam na nie. Selina uśmiechnęła się- Dzięki, że ich wystraszyłaś.

-Nie ma za co, ale nawet nieźle walczyłaś. Gdzie idziesz? Może cię odprowadzę, aby zapobiec takim sytuacją,- zaśmiałyśmy się

-Eeee... Tak jakby nie mogę teraz wrócić do domu- powiedziałam- Może ty masz, pomysł gdzie mogłabym pójść, aby akcja sprzed chwili się nie powtórzyła?

-Zawsze możesz pójść do mnie, wydajesz się nawet fajna-

- Dzięki- powiedziałam z uśmiechem. Selina zaprowadziła mnie do swojego mieszkania, które było oddalone tylko o dwa kilometry. Znajdowało się w bloku na przed ostatnim piętrze. Nie opływało w luksusy, ale też nie było totalnie zniszczone.

-Tu mieszkam- powiedziała i swoją kurtkę rzuciła na jakiś stolik. Usiadłyśmy razem  na kanapie- To może powiesz mi, dlaczego nie możesz wrócić do domu?- opowiedziałam jej o tym co zaszło w domu, brunetka wydawała się godna zaufania.

- Rozumiem- powiedziała cicho- Ja nie miałam takich problemów- lekko się uśmiechnęła- Matka mnie porzuciła i wychowałam się na ulicy.

- Współczuję- mruknęłam, nie wiedziałam co powiedzieć. Nigdy nie umiałam pocieszać ludzi w trudnych sytuacjach, jedyne co mogłam z siebie wydusić w takich momentach to ciche ,,współczuję'', albo ,,będzie dobrze''. Rozmawiałyśmy jeszcze przez chwilę o mężczyznach z baru. Okazało się, że  nie byłam albo nie miałam być, ich pierwszą ofiarą. Ponoć zgwałcili kilka dziewczyn, które zaszywały się w tym barze, a barman nic sobie z tego nie robił.

-To jest straszne, policja powinna się tym zająć- stwierdziłam pewnie.

- Próbowali- westchnęła

-Dlaczego Gordon kazał ci mnie śledzić?-  bez zastanowienia palnęłam to pytanie. Selina zamilkła, a jej twarz stała się poważna, po chwili zastanowienia odezwała się.

-Nie powinnam ci tego mówić, ale uważam, że to absurdalne- westchnęła- Martwi się o ciebie. Ponoć ostatnio miałaś kontakt z tym rudym uciekinierem z Arkham.

-Valeską?

-Tak, i myśli, że coś na jego temat, wiesz tylko nie chcesz, powiedzieć policji.- uśmiechnęła się.

-Serio absurdalne- odezwałam się- Ale za to w jego stylu.

-Zgadzam się- zaśmiała się Selina i ukradkiem spojrzała na zegarek- Oj- mruknęła- Nie chcę być nie miła, ale chyba musisz iść, bo zaraz przyjdzie...

-OTWIERAJ!- jej wypowiedź przegrał krzyk mężczyzny zza drzwi i walenie w nie. Selina westchnęła, kazała schować się mi się w szafie.

-Fajnie, że wpadłeś Huth- mruknęła.

-Czynsz- przysłuchiwałam się rozmowie-Miał być na dzisiaj.

-Właśnie miałam po niego iść, może być za dwie godzinki?

-Ale razy to już przekładałaś!?- krzyknął- DAWAJ CZYNSZ.

-NIE MAM! DAJ MI CZAS! DO PIĘTNASTEJ.

- Czternasta. Jeśli nie, będzie cię wtedy w domu to obiecuję ci, że twoje rzeczy, wylądują w koszu a ja, zgłoszę na policję, że zalegasz z czynszem, a ty chyba nie chcesz mieć z nimi kłopotów- powiedział mężczyzna i wyszedł trzaskając drzwiami. Wyszłam z szafy, w której brzydko pachniało.

- Ty chyba trzymasz trupy w tej szafie, tak tam zalatuje- powiedziałam i jak najszybciej zamknęłam drzwi- Zejdźmy na ziemię, ile masz mu zapłacić?- spytałam.

-500 dolarów- westchnęła i usiadła na kanapie.

-I nie zamierzasz zdobyć tych pieniędzy?- zaprzeczyła głową.

-Nie dam rady tyle uzbierać- westchnęła- A ty lepiej stąd idź, bo nie wiadomo co zrobi ten szaleniec, kiedy cię tu zobaczy.

Po godzinie włóczenia się po mieście wreszcie weszłam do najbliższego baru. Po drodze znalazłam kilka monet na ziemi, a jako że  pusty żołądek zaczął dawać o sobie znać, postanowiłam je wydać, razem z tym, co zostało w kieszeni. Pomieszczenie było w znośnym stanie, ściany i stoliki były całe, lecz brudne. Usiadłam na jednym z miejsc na uboczu. Po chwili podeszła do mnie barmanka, na jej szczupłą twarz opadały kosmyki mocno pokręconych czarnych włosów, cerę miała ciemniejszą, jej ubranie, według mnie, za dużo odsłaniało. Duży dekolt, a do tego materiał, którego żałowano na dół sukienki. Mężczyźni siedzący w barze byli zachwyceni strojem kelnerki i cały czas się za nią oglądali. Kobieta podała mi menu i odeszła by obsłużyć resztę klientów pożerających ją wzrokiem. Jedynym posiłkiem, na który mi starczyło,był, naleśnik z serem, którego zaraz potem zamówiła. Danie mi smakowało , było podane w barze na uboczu, niczym się nie wyróżniającej, a smakowało jak w pięciogwiazdkowej restauracji. Kiedy, chciałam wyjść kobieta, przyniosła  jeszcze szklankę wody, na koszt firmy. Nie chętnie ją przyjęłam i wypiłam. Następnie wstałam i ruszyłam do wyjścia.

-GDZIE TY SIĘ WYBIERASZ!?- usłyszałam krzyk jakiegoś mężczyzny. - Nie zapłaciłaś za wodę!- wrzasnął. Nie wiedziałam co zrobić, wydałam już wszystkie swoje pieniądze. Zaczęłam uciekać, a mnie gonił gonił, cały czas coś krzycząc. Przepychałam się przez tłum przechodniów, próbując go zgubić. Zaczęłam rozglądać się w poszukiwaniu kryjówki, ale nic nie widziałam. Zaczęłam się męczyć, nie mogłam przecież cały czas biec. Po chwili zauważyłam coś co nadawałoby się na całkiem dobrą kryjówkę. Przyśpieszyłam, mężczyzna został trochę w tyle, a ja schowałam się w przerwie między blokiem a jakimś mniejszym budynkiem. Pochyliłam się, oparła ręce o kolana i zaczęłam uspokajać oddech, kiedy jeszcze chodziłam na treningi to pomagało. Wierzyłam w to, że właściciel baru dał sobie spokój, to była tylko szklanka wody prawdopodobnie nalanej z kranu, nie rozumiała jak można o coś takiego się zdenerwować. Do tego przeklinała tą kelnerkę w myślach.

-Tu jesteś!- usłyszałam ten sam głos, który nawoływał mnie przed barem- Oddawaj pieniądze- zaczął się do mnie zbliżać. Zaczęłam się rozglądać, zdenerwowana. Zauważyłam, że na ścianie bloku jest drabina na górę. Przesunęłam się trochę w stronę ściany i na nią wskoczyłam. Nie spodobało się to napastnikowi i zaczął wchodzić za mną. Cały czas wspinałam się coraz wyżej, a mężczyzna cały czas siedział mi na ogonie. Kiedy od dachu, dzielił mnie tylko jeden odcinek drabiny, wpadłam na pewien pomysł. Weszła na samą górę jak najszybciej mogła, facet był trochę z tyłu. Złapałam za drabinę i odcinając wejście mężczyźnie, pociągnęłam ją do siebie i odetchnęłam z ulgą, kiedy przeklinający napastnik zaczął powoli schodzić.

-No proszę, znowu się spotykamy.

you are my boss lady →jerome valeska✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz