13

682 55 4
                                    

Siedziałam w poczekalni. Byłam w szpitalu psychiatrycznym, był godzinę drogi od Gotham, ale nawet nie wiedziałam gdzie. Zdziwiłam się że matka nie trafiła do Arkham, może nie było z nią aż tak źle. Po chwili usiadła koło mnie jakaś kobieta, miała wyblakłe blond włosy z ciemnymi odrostami, pod oczami miała zmarszczki, jej wzrok był nieobecny, wyglądała na bardzo zmęczoną i smutną.

-Hej- odezwała się do mnie ledwo słyszalnym głosem.

-Hej- mruknęłam

-Jesteś nowa?

-Nie, czekam na matkę.

-Ciekawe- mruknęła a na jej twarzy zauważyłam cień uśmiechu- Ja czekam na córkę. Dawno jej nie widziałam. Ciekawa jestem jak teraz wygląda, czy się bardzo zmieniła. Może ma nową rodzinę, od kąt tu jestem nie miałam możliwości kontaktu z nią ani żadnych informacji.- westchnęła i zamilczałyśmy- Jak się nazywasz?- spytała po chwili

-Madeline- mruknęłam i z niecierpliwością bawiłam się palcami dłoni.- A pani?

-Harley.- uśmiechnęła się- A jak się nazywa twoja mama?

-Alex Harrison

-Znam ją- uśmiechnęła się przyjaźnie- Kiedy tu trafiła nie rozmawiała z nikim, ale po miesiącu się rozkręciła i dzięki niej i jej pomysłom na stołówce dostajemy budyń albo kakao. To złota kobieta.- rozweseliłam się.

-Mama!- usłyszałam krzyk małej dziewczynki, która biegła w naszą stronę. Była strasznie podobna do Harley którą w tedy poznałam, te same rysy twarzy i była blondynką na oko miała dziesięć lat. Kobieta wstała i również zaczęła biec do małej aby wziąć ją na ręce. Uśmiechnęłam się na ten widok. Starsza blondynka pomachała mi i odeszła dalej, a ja nadal czekałam. Całe pomieszczenie było w szarych barwach, wydawało się ponure i zimne. Przed mną znajdowała się recepcja, która w tamtej chwili była pusta, obok znajdowała się tablica z różnymi plakatami. Kręciły się tu różne osoby, w niektórych rozpoznawałam pacjentów, lekarzy albo innych pracowników.

-Madline- koło mnie stanęła pani Smith, nawet nie zwróciłam uwagi na zły sposób wymowy mojego imienia, interesowało mnie tylko spotkanie z moją prawdziwą matką.- Czeka na ciebie tam- wskazała na jedne z drzwi na końcu korytarza. Wstałam i zaczęłam iść w tamtym kierunku, nie wiedziałam czego mogę się spodziewać, nieszczęśliwej i nie zadbanej kobiety czy może nie myślącej trzeźwo i obłąkanej, nie wiadomo ja pobyt w tamtym miejscu na nią wpłynął. Zatrzymałam się przed wejściem, westchnęłam i pociągnęłam za klamkę, otworzyły się z cichym skrzypnięciem. Ściany miały kolor szary, a w nim stało kilka metalowych stół i krzeseł, tylko jedno było zajęte. Siedziała na nim wysoka kobieta z ciemno brązowymi włosami, jej oczy miały w sobie entuzjastyczny błysk, a na jej twarzy widniał szczery uśmiech. Od czasu kiedy ją widziałam po raz ostatni trochę się zmieniła przytyła i na jej twarzy pojawiły się piegi do tego włosy jej bardzo pociemniały i wydawały się prawie czarne. Na mój widok wstała i do mnie podeszła i przytuliła, odwzajemniłam uścisk. Po chwili usiałyśmy razem, panowała cisza.

-Co u ciebie?- spytała kobieta nie tracąc uśmiechu

-Dobrze- powiedziałam bez entuzjazmu. Nie czułam się dobrze w towarzystwie kobiety dzięki której w domu miałam piekło na ziemi, to ona sprowadziła mojego ojczyma. Siedziałyśmy w ciszy, nie wiedziałam o czym z nią rozmawiać.

-Wyładniałaś i włosy ci urosły- próbowała jakoś zacząć rozmowę.- Jak sobie poradziłaś ze śmiercią ojca? Znaleźli sprawcę?

-Nie, znaleźli- powiedziałam bez emocji

-Musiało dużo czasu zanim zaczęłam rozumieć co się stało. Tak go kochałam! Gdybym miała spotkać jego zabójcę nie mogłabym się powstrzymać- uśmiechnęłam się do niej

-Wmawiaj to sobie- spojrzała się na mnie zdziwiona- Nie odważyłabyś się nawet tknąć tej osoby, bałabyś się, tak samo było z sytuacją w domu. Bałaś się że jeżeli sprzeciwisz się temu bydlakowi zrobi nam coś gorszego.

-Nie mów tak- w jej oczach zauważyłam łzy- Zrobiłabym wszystko aby ukarać tego mordercę.- zaśmiałam się i z szerokim uśmiechem nachyliłam nad stołem.

-W takim razie ukarz mnie- powiedziałam szeptem i znowu usiadłam prosto na krześle. Minęła chwila nim dotarło do niej znaczenie moich słów.- Ty nic nie zrobiłaś, więc ja to zrobiłam, uwolniłam nas, ciebie od toksycznego związku. Powinnaś być mi wdzięczna- uśmiechnęłam się

-Nie musiałaś nic robić, dałabym sobie radę- cały czas nie dowierzała. Chciała powiedzieć jeszcze coś, ale do pokoju weszła jakaś kobieta i kazała mi już iść. Ruszyłam w stronę drzwi.

-Nie chcecie się pożegnać, nie zobaczycie się niedługo- westchnęłam i odwróciłam się do matki i kiedy tylko wstała przytuliłam ją z całej siły.

-Zabawna jesteś. Wiesz że jeśli ktoś się o tym dowie to ja, twoja ukochana córeczka, trawię do szpitala, chcesz tego?- powiedziałam jej szeptem, nie otrzymałam odpowiedzi, więc się od niej oderwałam i wyszłam z pokoju. Za mną usłyszałam tylko krzyk mojej matki.

-Nie mam już córki!

you are my boss lady →jerome valeska✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz