6

900 53 1
                                    

-No, proszę znowu się spotykamy- usłyszałam za sobą znajomy głos i wstając, odwróciłam się. Odetchnęłam z ulgą.

-Selina to ty- uśmiechnęłam się z widoku dziewczyna- Jednej postanowiłaś zebrać czynsz?- potwierdziła głową.

-Mam już połowę, nie wiem, czy uzbieram resztę, ale, tak czy inaczej, 350 powinno mu wystarczyć. Co ty robisz na dachu?- spytała.

-Cieszę się, że masz te pieniądze, a co do tego miejsca to gonił mnie jakiś facet i schowałam się tu- wzruszyłam ramionami z uśmiechem.

-Ty to masz dzisiaj przygody.

-A wystarczyło tylko postawić się rodzicom- zaśmiały się razem- A ty co tutaj robisz?

-Miałam coś do załatwienia związanego z czynszem- powiedziała i razem usiadłyśmy na dachu i zaczęłyśmy wpatrywać się w krajobraz i słońce, po którego położeniu poznany wywnioskować, że jest popołudnie.

-Tak właściwie, jak ty to zebrałaś?- spytałam.

-Eeee...- zawahała się Selina- Pożyczyłam- uśmiechnęła się niewinnie- Zamierzasz dzisiaj wrócić do domu?

-Myślałam nad tym i chyba wrócę w nocy albo wieczorem.

-Rozumiem, a zamierzasz robić coś konkretnego do tego czasu?- zaprzeczyłam- Dobra ja muszę iść...- nagle zaburczało mi w brzuchu, westchnęłam i wstałam tak jak Selina -Chcesz coś do jedzenia?- spytała, a brzuch zaczął wydawać odgłosy jakby, walczyły w nim dwa głodne lwy.

-Nie pogardziłabym- mruknęłam. Po chwili zeszłyśmy po drabinie, po tym biegu nadal bolały mnie nogi.

-W okolicy jest budka z dobrymi hot-dogami.

-Ale nie mam kasy- przerwałam jej.

-O to się nie martw, wystarczy tylko, że zajmujesz sprzedawcę.

-Ale czym?- nie wiedziałam, o co jej chodzi.

-Nie ma czasu, wymyśl coś to tutaj- pokazała na wózek, który był pchany przez na oko osiemnastoletniego mężczyznę. Niepewnie do niego podeszłam. Jedynym pomysłem, jaki wpadł mi do głowy, było upuszczenie czegoś tak aby on pomógł mi to podnieść, nie miałam niczego co mogłabym upuścić. Nie miałam żadnego pomysłu. Stanęłam przed blondynem i zarumieniłam się lekko.

-Która jest godzina?- spytałam, jąkając się co jakiś czas. Chłopak spojrzał na zegarek, który miał na ręce.

-Czternasta czterdzieści.- powiedział, zerkając na dziewczynę- Dobrze się czujesz? Masz strasznie czerwone poliki.

-Eeee... Nie wszystko dobrze- uśmiechnęłam się niewinnie- Po prostu nie jadłam śniadania- zakłopotałam się. Kiedy tylko zobaczyłam brunetkę sięgającą po jedzenie, domyślałam się co chce zrobić, a ja nie chciałam w tym uczestniczyć, ale nie mogłam jej teraz wydać, postanowiła grać na zwłokę. Bałam się, że sprzedawca się odwróci i nas przyłapie. Dziewczyna rozglądała się czy nikt nie patrzy szybko wzięła dwie bułki i dwie parówki. Selina pokazała na keczup, lekko kiwnęłam głową w znaczeniu, żeby mi nałożyła.

-Może dam ci jednego hot-doga- szykował się do sięgnięcia po jedzenie, ale w ostatniej chwili mu przeszkodziłam i uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.

-Nie, naprawdę nie trzeba- lekko zaprzeczyłam głową, kiedy dziewczyna przy stoisku pokazała na majonez, chłopak nie zauważył.

-Naprawdę słabo wyglądasz- tym razem zrobił obrót, byłam przygotowana na najgorsze, ale Selina odbiegła od stoiska i pokazała ręką, bym też uciekała. Nie, wahając się zrobiłam to, a kiedy chłopak, obrócił się z gotowym przysmakiem, siedziałam już w jakimś cichym miejscu pomiędzy budynkami z bolącymi mięśniami.

- Proszę- dostałam swojego hot-doga.

-Mogłaś zaoszczędzić czasu na tych surówkach- westchnęłam- Prawie cię zobaczył- powiedziała z wyrzutem. Mój brzuch nagle strasznie głośno zaburczał, więc wzięłam gryza, delektując się smakiem jedzenia.

-Smakuje?- spytała Selina, potwierdziłam kiwnięciem głowy, bo buzię miałam zajętą jedzeniem.- Nie dziwię się, mają tu najlepsze hot-doga w mieście.- przełknęłam kęsa.

-Często tu kradniesz?- spytałam, nic nie odpowiedziała- Czyli te pieniądze nie są pożyczone?- Selina zaprzeczyła głową.

-Moje życie, tak właściwie, opiera się na kradzieży, ale to chyba nie problem?- spojrzała się na mnie pytająco.

-Oczywiście, że nie



Spacerowałyśmy po mieście przez kilka godzin. Rozmawiałyśmy niemalże o wszystkim, ale nie pisnęłam słówka na temat swojego ojczyma. Zebrałyśmy trochę pieniędzy na czynsz dla Seliny, nauczyłam się też kraść tak, aby nikt nie zauważył. Na początku mi to nie wychodziło, nawet musiałam się tłumaczyć jakiejś kobiecie, że portfel jej wypadał, a ja postanowiłam go schować, dostałam za to torebką w głowę, ale kiedy trochę poćwiczyłam, nawet dobrze mi szło, lecz i tak nie mogłam dorównać Selinie. Bardzo się polubiłyśmy i postanowiłyśmy częściej się widywać. Do domu wróciłam po północy. Weszłam do środka jak najciszej, umiałam i bez zbędnego hałasu zdjęłam buty i doszła do salonu.

-Gdzie ty byłaś?- za sobą usłyszałam głos ojca. Odwróciłam się i uśmiechnęłam.

-Na mieście- mężczyzna niezadowolony z odpowiedzi wstał i podszedł do mnie, a na podłodze wylądowała pusta butelka po piwie, których było dość dużo na stoliku w pomieszczeniu.

-Czy ty wiesz, która jest godzina!?- spytał zdenerwowany, z jego ust poczułam brzydki odór alkoholu.

-Pierwsza trzydzieści- spojrzałam ukradkiem na zegarek- Mogę już iść?- cofnęłam się licząc, że nieprzyjemny zapach, chociaż częściowo zniknie.

-Nie!- krzyknął- Jak śmiesz mi pyskować, powinnaś cieszyć się, że jeszcze masz gdzie mieszkać, niedługo twoja osiemnastka i możemy spokojnie wyrzucić cię na bruk!

-Co tu się dzieje?- do pomieszczenia weszła zastępcza matka- Wracaj do pokoju, a ty Madline chodź ze mną.

-Madeline- warknęłam cicho dziewczyna i poszłam za nią.

-Co ostatnio się stało?- usiadły razem przy stole w kuchni- Inaczej się zachowujesz, nie chcesz nas słuchać w stosunku do nauki...

-Co wy sobie myśleliście, kiedy mnie adoptowaliście?- przerwałam jej z kamienną twarzą.- Może, że zostanę światowym prawnikiem, tak jak ojciec, albo że będziecie kontrolować moje życie?

-Chciałam, tylko aby dziewczynki miały z kogo brać dobry przykład- kobieta wzruszyła się, a jej głos w pewnym momencie się załamał.

-Czyli wszytko kręci się wokół nich, mogłam się tego spodziewać- mruknęłam i chciałam wstać od stołu, ale pani Smith ją powstrzymała.

-My cię kochamy tak samo, jak je nawet nie wiesz jak się o ciebie staraliśmy- z jej oka poleciała łza, a ja nadal byłam niewzruszona. Zawsze faworyzowali te małe idiotki. - To wina tego psychopaty, prawda?

-Ale co?- zdziwiłam się.

-Od czasu spotkania z nim jesteś taka buntownicza, on ci coś powiedział tak? Może pójdziemy jutro do psychologa?

-Nienawidzę was- powiedziałam spokojnie, miałam ochotę wybuchnąć, wykrzyczeć jej co o niej myślę, ale tego nie zrobiłam, to nie był dobry moment. Wiedziałam, że kiedyś to zrobię- Jesteście okropni, nawet wasze biologiczne dzieci tak myślą- westchnęła - Zamiast wysyłać mnie do psychologa sami tam idźcie- powiedziałam, wstałam i poszłam spać do swojego pokoju.

you are my boss lady →jerome valeska✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz