17

629 43 0
                                    

-Patowa sytuacja- westchnęła Selina, w której mieszkaniu byłam. Nie wiedziałam gdzie pójść, a jej adres jakoś zapamiętałam. Opowiedziałam jej całą historię dzisiejszego dnia. Przetarłam oczy i się na nią spojrzałam.

-Mogę u ciebie przenocować kilka dni? Proszę- dziewczyna tylko potwierdziła głową

-Ale co zamierzasz zrobić dalej?

-Co do mieszkania coś wymyślę

-A Jerome?

-Pójdę za radą pani komisarz, pozbędę się go ze swojego życia


Obudziło mnie jakieś głośne walenie w drzwi. Szybko wstałam i spojrzałam przez wizjer kto to, ale nikogo nie zauważyłam. Wydało mi się to dziwne, ale wróciłam na kanapę, która służyła teraz za moje łóżko.

-Wolisz sos ostry czy łagodny- podskoczyłam na znajomy mi głos i odwróciłam się. Na krześle przy stoliku siedział rudzielec z uśmiechem na twarzy, a przed nim stały dwa pudełka z chińskiej restauracji.

-Jak się tu dostałeś? I po co mnie nachodzisz?

-Wiesz, że wyglądasz uroczo jak śpisz?- zaśmiał się trochę i wyjął troch makaronu z pudełka i go zjadł.- Chodź jedzenie ostygnie- wskazał na miejsce przednim. Mój brzuch wyraźnie dał mi do zrozumienia, że potrzebuje jedzenia, ale postanowiłam nie dać podejść się tak łatwo.

-Nie jestem głodna- powiedziałam bez uczuć i usiadłam tyłem do niego.

-No nie możesz się przecież cały czas gniewać o tą akcję na posterunku, poniosło mnie trochę, to przyznam, ale nie ma na co się obrażać- mój brzuch znowu dał o sobie znać, nie wytrzymałam i podeszłam do niego i zabrałam swoją porcję, potem wróciłam na kanapę. Bez słowa otworzyłam pudełko i zaczęłam jeść, ale po pierwszym kęsie poczułam niemiłosierne pieczenie w ustach.

-Tak myślałem, wolisz łagodne- westchnął chłopak.

-Możesz stąd wyjść, nie zamierzam z tobą rozmawiać- powiedziałam. Po chwili milczenia usłyszałam szuranie krzesła, myślałam, że wyjdzie i zostawi mnie samą, ale Jerome stanął przed mną i klęknął opierając ręce na moich kolanach. Kiedy się na niego spojrzałam, swoje oczy wlepiał we mnie. Od razu odwróciłam wzrok i czułam, że zalałam się rumieńcem. Chciałam go odepchnąć i wykrzyczeć mu wszystko co o nim sądzę, odciąć się od tego wszystkiego, ale nie mogłam. Czułam, że bez niego nie wytrzymałabym dłuższego czasu, przywiązałam się do niego, byłam w stanie nawet przyzwyczaić się do jego dziwnego i wręcz szalonego zachowania. Essen dała mi dobrą radę, ale ja nie potrafiłam.

-Przepraszam- Jerome przerwał kilko minutowe milczenie. Spojrzałam mu w oczy, miały taki normalny wyraz, jakby siedzący przed mną rudzielec nie był poszukiwanym przez policję psychopatą, tylko normalnym chłopakiem z normalnej rodziny. Nic mu nie odpowiedziałam, tylko lekko się uśmiechnęłam. Jerome w pewnej chwili zbliżył swoją twarz do mojej, tak że czułam jego oddech. Chciał pokonać tą minimalną odległość, ale przeszkodziłam mu lekko odpychając go.

-Nienawidzę cię- powiedziałam, sama nie wiem dla czego ale w tedy głos mi się załamał, a do oczu napłynęły łzy. Chłopak uśmiechnął się z nutą szaleństwa, wstał i po pożegnaniu wyszedł. Przeczesałam włosy rękę i głośno westchnęłam. Nie wiedziałam co czuję do chłopaka, czasami był uroczy i kochany, w wtedy miałam ochotę być tylko z nim, ale w pewnych momentach ogarniało go szaleństwo i zachowywał się niedorzecznie i przerażająco. Nie wiedziałam co zrobić. Mój brzuch, mimo wydarzeń które miała miejsce przed chwilą, nie dawał mi spokoju i żądał jedzenia. Wstałam i podeszłam do stołu gdzie rudzielec zostawił jedzenie, usiadłam przy nim. Kiedy podniosłam pudełko z makaronem zobaczyłam kartkę z czerwonym napisem.

,,Bal charytatywny''

Złożyłam kartkę na pół i schowałam do kieszeni spodni. Nagle do domu ktoś wszedł, spojrzałam w stronę drzwi, była to Selina zawalona różnymi ciuchami. Wstałam by jej pomóc.

-Mam nadzieję, że kilka będzie na ciebie dobre- powiedziała i otrzepała ręce z kurzu.

-Dziękuję, że tyle dla mnie robisz- uśmiechnęłam się do niej i zaczęłam przeglądać ubrania w poszukiwaniu czegoś w moim rozmiarze.

-Zamówiłaś chińczyka?- wskazała na pudełko leżące na stole. Trochę się zakłopotałam.

-Stały pod drzwiami, skorzystałam z okazji- wzruszyłam ramionami i odłożyłam na bok czarną bluzkę z logiem jakiegoś zespołu rockowego. Po paru minutach znalazłam jeszcze lekko przetarte niebieskie jeansy i już w lepszym stanie dwie pary czarnych, kilka bluzek z jakimiś nadrukami, z czego połowa z nich była za duża o jeden czy dwa rozmiary, jakąś męską zieloną bluzę i czarną, przylegąjącą do ciała sukienkę.

-Coś czuję, że jej nie założę- pokazałam Selinie sukienkę

-Będziesz miała okazję w piątek- powiedziała z pełną buzią- Firma Wayne'a robi jaką imprezę i znając życie będzie tak dość dużo nadzianych gości i będzie okazja do zarobku.

-Wiesz, że nie wychodzi mi to za dobrze?

-Ale możesz przyjść mi potowarzyszyć, co ty na to?

-Zgoda

you are my boss lady →jerome valeska✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz