Rozdział 14

96 6 0
                                    

Klub, w którym był nasz pierwszy koncert był całkiem czysty jak na takie kluby.
Wchodząc do klubu zauważyłam ciekawe spojrzenia na mnie.
- Dokąd dziewczyno! Tam wchodzi tylko zespół!- powiedział ochroniarz.
- Ona jest z nami. Dodatkowa gitara i keyboard zawsze się przyda- powiedział Andy patrząc na ochroniarza z wyraźnym niesmakiem w głosie.
- No dobra, ale muszę ją zobaczeć na scenie. Tylko ten jeden warunek musicie spełnić. Jasne, czy nie- odparł ochroniarz.
- Ona będzie na samym początku dla twojej informacji, a teraz nas przepuść.- powiedział Andy.
Wchodząc na backstage poczułam czyjąś ręke na moim tyłku. Odwróciłam się i uderzyłam Andy'ego w bark.
- Aua! Za co?- zapytał Andy.
- Nie dotykaj mnie w miejscach publicznych!- zagroziłam mu.
- Bo co?- odparł.
- Bo będzie celibat na pewien czas dla ciebie.- odpowiedziałam.
Zabrał ręce zdala ode mnie, a inni zaczeli się śmiać.
Wszystko podłączyliśmy i zaczeliśmy próbę sprzętu. Perkusja była w doskonałym stanie, tak samo gitary i wokal. Keyboard nie chciał działać.
- Cholera, co z nim nie tak?- zapytałam sama siebie.
- Wszystko podłączyłaś dobrze?- zapytał Ash.
- Tak, kable są całe.- odparłam.
- Andy! Mamy problem!- zawołał Ash. Jego ramiona były piękne. Takie umięśnione i silne.
- Co się stało?- zapytał Andy.
- Keyboard nie działa. Wszystko jest podłączone.- odparł Ash.
- Musimy zapytać menagera czy ma coś takiego na stanie, bo nic innego nie możemy zrobić. To kto idzie ze mną?- odparł Andy.
- Ja pójdę, bo ja mam na tym grać. Jak się nie uda to coś wymyślimy- odparłam.
- My idziemy, a ty zrób coś przydatnego- powiedział Andy.
Poszliśmy do baru gdzie dowiedzieliśmy się gdzie jest biuro. Przed biurem Andy zatrzymał się.
- Coś się stało?- zapytałam Andy'ego patrząc na niego.
- Twój ojciec ma na imię Levis?- zapytał Andy.
- Tak, a dlaczego pytasz?- powiedziałam zadziwiona.
- Ten klub należy do niego. Boje się,że cie rozpozna.- odparł.
- Ostatni raz mnie widział dziesięć lat temu. Nie rozpozna mnie.- powiedziałam.
Zapukaliśmy i weszliśmy do środka. Przed nami siedział facet około piędziesiątki.
- Dzień dobry, panie Fox. Mamy mały problem ze sprzętem. Dokładnie z keyboardem. Czy ma pan na stanie coś takiego?- zapytał Andy. Ale pan Fox patrzał na mnie z zaciekawieniem.
- Może być fortepian? Mamy takiego na stanie. Zapytajcie w barze. Jak pani się nazywa?- wskazał na mnie pan Fox.
- Nazywam się Samanta Cage. A dlaczego pan pyta?- odparłam.
-  Jest pani strasznie podobna do mojej córki, której nie widziałem od dziesięciu lat- odparł.
Szczęka Andy'ego już się rozluzniła, bo napięcie spadło.

Fallen AngelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz