• ⅤⅢ • Miecz na gardle

114 5 3
                                    

Natalia

Trudno było mi się nie zgodzić, gdy Mark prosił mnie, żebym wyczuła, gdzie znajduje się Iskander. Wprawdzie byłam pełna obaw co do moich umiejętności i tego czy w ogóle jestem w stanie spełnić jego prośbę, nawet mimo jego gorących zapewnień.

Białowłosy rozłożył przede mną mapę królestwa i nakazał wskazać na niej miejsce, które będzie mnie w jakikolwiek sposób przyciągać. Wzięłam głęboki wdech, usiłując się uspokoić i skupić na zadaniu. Położyłam wskazujący palec na środku mapy i powoli przesuwałam nim w różne kierunki. W między czasie myślałam intensywnie o Iskanderze. Przypominałam sobie jego czarne włosy i wycieńczoną twarz, którą widziałam w Kirze. Lecz mimo ogromnych starań, nie czułam nic szczególnego. Z resztą, skąd będę wiedziała, że to na pewno to?

Postanowiłam spróbować jeszcze raz. Tym razem znacznie bardziej próbowałam przeniknąć do wspomnień i przypomnieć sobie zachowanie Iskandera. Zdawało mi się, że lubił książki i często chodził do biblioteki, choć jej samej już nie kojarzyłam. Wtedy nagle poczułam, jak coś równocześnie w niewytłumaczalny sposób przyciągało mnie i odciągało od mapy. Ta sprzeczność sprawiła, że zamknęłam oczy i pozwoliłam mojemu ciału działać samodzielnie. Czułam jak moja ręka unosi się powoli do góry. Coś stamtąd niemożliwie mocno mnie przyciągało. Otworzyłam oczy i chwilę patrzyłam w sufit, który wskazywałam.

Gwałtownie nabrałam powietrza, gdy doszło do mnie, co to dla nas oznacza. Z ukosa zerknęłam na Marka, który stał obok, a jego smętny wzrok był wbity w mapę. Co było najbardziej przerażające, wciąż milczał.

- Mark. - próbowałam zacząć, choć trudno było mi ułożyć jakiekolwiek zdanie. W głowie miałam tysiąc myśli na sekundę i jeszcze więcej niepewności.

Wtedy także doszło do mnie to, w jak ogromnym jestem niebezpieczeństwie. Co jeżeli Axcer w ciele Iskandera użyje tej samej metody co ja? Przecież ja w starciu z nim nie mam najmniejszych szans!

Gdy zaczęłam się poważnie zastanawiać nad schowaniem się gdzieś, w któreś z szaf i zakopaniem pod stertą ubrań, poczułam gwałtowne szarpnięcie za rękę. Był to Mark, który używając całej swojej siły, próbował wyciągnąć ze swojej kajuty, po czym, gdy już mu się to udało, wyprowadził na górę statku. Chciałam protestować, co też na początku robiłam, lecz był znacznie silniejszy. Przestałam stawiać opór, gdy doszło do mnie, że to w końcu Mark Cullen, a on przecież doskonale wie co robi.

Szliśmy w napięciu między wojownikami, którzy spokojnie ze sobą gawędzili, a jeszcze inni jedli wczesny obiad. Praktycznie każdy czymś się zajmował, a po Iskanderze nie było nawet najmniejszego śladu. To doskonale tłumaczyło jak udało się Madelonowi tutaj przedostać w sposób nie niezauważony. Dosłownie wtopił się w tłum.

Dotknęłam swojego lewego boku, by upewnić się, że miecz jest na swoim miejscu. Odetchnęłam z ulgą, odnajdując go tam. O niewiele, ale jednak, byłam bezpieczniejsza i nikt nie mógłby mi zarzucić, że poddałam się bez walki.

Mark zatrzymał się dopiero, gdy doszliśmy do Alyony, która prowadziła rozmowę z jednym z wojowników. Białowłosy puścił moją dłoń, następnie nachylił się do mnie i poprosił, żebym się nie oddalała. Cullen rozmawiał z nią bardzo cicho, przez co trudno było mi zrozumieć co mówi. Niecierpliwie czekałam, aż skończy, równocześnie nerwowo rozglądając się wokół siebie. Szukałam wzrokiem ciemnych włosów mojego brata i jego szczupłej sylwetki. Świadomość tego, że gdzieś się tutaj bezkarnie kręci, doprowadzała mnie do szału. Obserwował mnie. Nie miałam najmniejszej wątpliwości. Czułam na sobie jego wzrok, który wypalał we mnie dziurę na wylot. W pewnej chwili zdawało mi się, że Axcer stoi przede mną i zbliża się, co zmusiło mnie do postawienia paru kroków do tyłu. Nawet nie zauważyłam, kiedy oddaliłam się od Marka oraz w którym momencie go zgubiłam. Z każdą mijającą minutą zachowywałam się coraz bardziej paranoicznie.

Jak pochować już raz pochowanego? ✏Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz