• Ⅹ • Axcer Madelon

141 6 0
                                    

Po kilku wyjątkowo krótkich minutach, Mark niechętnie odsunął się na bok, pozwalając dziewczynom się pożegnać. Pierwsza do przodu wysunęła się blondynka, która bez zawahania wzięła mnie w swoje objęcia. Przymknęłam na moment oczy, chcąc na jak najdłużej zapamiętać tę chwilę.

Po chwili wyprostowała się i złapała za obie ręce, głęboko patrząc mi w oczy.

— Będziemy z tobą myślami. — szepnęła, po czym zsunęła ze swoich ramion ciepły płaszcz. — Weź go. Z pewnością ci się przyda. 

Wytarłam łzę, która właśnie przepłynęła mi po policzku.

— Dziękuję. To wiele dla mnie znaczy. — wyznałam, tuląc ją jeszcze raz, lecz tym razem znacznie mocniej. Była drugą w kolejności, zaraz po Marku osobą, z którą nie chciałam się rozstawać. — Uważajcie na siebie. 

Alyona westchnęła i pokiwała smutno, ale nie powiedziała już nic więcej. Odsunęła się do tyłu i przejechała palcem pod okiem, co oznaczało, że poleciała jej łza. Miałam nadzieję, że niedługo ich wszystkich znowu zobaczę. Nawet, jeżeli miałabym uciec albo zawalczyć z grupą wojowników Axcera. 

Następna podeszła do mnie Mithril. Jak zwykle szła dumna, wyprostowana, a jej podbródek był wzniesiony wysoko. Zdziwiło mnie, że zamierzała się ze mną pożegnać. Spodziewałam się po niej, że prędzej wygarnie mi moją słabość, którą miała okazję zobaczyć przy naszym pierwszym spotkaniu. 

Czarnowłosa podeszła do mnie i na drobny moment mnie objęła. Jej falowane włosy musnęły moją szyję, gdy ta nachyliła się do mojego ucha. Spięłam się.

— Bądź rozważna. — poradziła od niechcenia, po czym odsunęła się i zmierzyła mnie ponurym wzrokiem. — Bo jeśli będzie chciał, z łatwością się tobą zabawi i zmanipuluje. 

Wywróciła oczami, po czym wyminęła mnie i usiadła po turecku w cieniu korony drzewa, opierając się plecami o jego pień. 

Zmrużyłam oczy, odprowadzając ją tam wzrokiem i zacisnęłam mocno pięść. Jeszcze nigdy nie poznałam tak irytującej osoby w całym moim życiu, mimo iż przez statek w ciągu tych paru lat przewinęło się wielu ludzi z różnymi charakterami. Mithril była nieznośna, egoistyczna i w dodatku miała ogrom informacji, które były nam potrzebne, co oznaczało, że jeszcze długo będziemy musieli znosić jej humorki. 

Odwróciłam głowę na prawo, gdzie od kilku minut nieruchomo stał Mark. Wpatrywał się przed siebie z lekko przymrużonymi oczami. Po jego zgarbionej postawie z łatwością można było się domyślić, że wciąż czuje się kiepsko po bitwie oraz jak ogromnie jest już zmęczony.

Jak on sobie z tym poradzi? — przeszło mi przez myśl, gdy znów ruszyłam w jego stronę. 

W ciągu jednego dnia stracił wszystko. A przede wszystkim, swoją godność, która dla mężczyzn jest przecież jedną z ważniejszych wartości w życiu.

Bez zastanowienia wtuliłam się w jego płaszcz, od którego biło przyjemne, uspakajające ciepło.

— Już tęsknię. — szepnęłam, kładąc ręce na jego piersi i patrząc mu w oczy.

— Wierzę, że za niedługo się spotkamy. — szepnął smutno i chwycił moje zimne dłonie. — Coś wymyślę.

Pozwoliłam sobie na lekki uśmiech, starając się nie myśleć o tym, co będzie za parę następnych chwil. Stałam wtulona w mężczyznę, aż do momentu, gdy uznałam, że wypadałoby już wyruszyć. Przedłużałam w nieskończoność chwilę, w której odsunęłam się od białowłosego i ostatni raz złożyłam pocałunek na jego malinowych ustach oraz spojrzałam w jego modrakowe oczy, wyrażające przeogromny, kujący nieprzyjemne w moje serce smutek.

Jak pochować już raz pochowanego? ✏Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz