Rozdział 10

322 22 18
                                    

Hurra! Wszystkiego najlepszego z okazji Międzynarodowego Dnia Gwiezdnych Wojen! Powodzenia w pisaniu na ten temat i żeby nadchodzące filmy przypadły Wam do gustu^^

Lux milczał całą drogę. Zupełnie jakby był oderwany od rzeczywistości. Patrzył w nicość, a na wszelkie pytania Togrutanki odpowiadał wymijająco. Wkrótce dała sobie spokój i zatopiła się we własnych myślach.

Wyrwał ją z nich dopiero lekki wstrząs, oznajmiający, że statek wyszedł z nadprzestrzeni.

~~~

Po załatwieniu formalności związanych z lądowaniem, Ahsoka wygrzebała brązowy płaszcz z zakamarków statku. Narzuciła go na siebie, po czym udała się w stronę trapu. Tuż przy wyjściu stał Lux, żywo dyskutując o czymś z astromechanicznym droidem. Podeszła do nich pewnym krokiem. Widząc to, droid taktownie się wycofał.

– Idę.

– Na pewno nie chcesz, bym ci towarzyszył? – zapytał zrezygnowany chłopak.

Togrutanka pokiwała przecząco głową.

– To moja sprawa i muszę to załatwić po swojemu.

Przez chwilę trwała cisza.

– Wiele dla niego ryzykujesz.

– To przyjaciel.

Przez parę sekund Lux bił się z myślami.

– Lubisz go?

W lot pojęła, do czego zmierza chłopak.

– To tylko przyjaciel. Możesz być tego pewien.

Znowu nastała krępująca cisza.

– Lubisz ją? – zapytała w końcu Ahsoka.

– Kogo?

– Alishię.

Bonteri zarumienił się po końce uszu.

– To aż tak widać?

Togrutanka roześmiała się szczerze i ruszyła w stronę wyjścia.

– Zaczekaj!

Zatrzymała się.

– Ja… wcześniej, wcześniej, to ty… – umilkł, czekając aż przejmie inicjatywę. Tak się jednak nie stało. Zrezygnowany postanowił ciągnąć swoje wyznanie dalej. – To ty mi się podobałaś. Od samego początku. Odkąd spotkałem cię wtedy, w domu. Ale teraz zrozumiałem, że to by nie wyszło. Ty… ty możesz nie być Jedi, ale zawsze będziesz myśleć jak Jedi. Ty… ty tego po prostu nie czujesz. Ale… pogodziłem się z tym. I chciałbym, żebyś to wiedziała.

– Wiem. – odrzekła tylko i nawet się nie odwracając, ruszyła w kierunku drzwi.

~~~

W kantynie jak zwykle nikt nie zwrócił uwagi na kolejnego przechodnia w kapturze. W odróżnieniu do nich, postać rozglądała się czujnie, aż w końcu zlokalizowała cel swojej wizyty.

Mężczyzna rasy Kiffar z żółtym pasem przechodzącym w poprzek twarzy właśnie wypijał kolejnego drinka nalanego przez kelnera. Jego długie, czarne dredy opadały na plecy, a hebanowy strój dodawał grozy. Siedział sam. Idealnie.

– Można się przysiąść? – spytała postać w kapturze. Miała dziewczęcy, nieco zaczepny głos.

– To nie miejsce dla tak… – umilkł, wyczuwając coś, czego reszta istot wyczuć nie mogła. – Siadaj. Czego ode mnie chcesz?

✓Ahsoka I - w obcym świecie |WT|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz