Zetsubõ

327 48 3
                                        

Felix POV

Modliłem się, by to był mój Binnie...

Gwałtownie otworzyłem drzwi, chcąc już nakrzyczeć, wyładować swój strach i złość. Jednak nie mogłem. Nieważne jak bardzo byłem zły za tyle godzin oczekiwania na niego, wszystko wyparowało w jednej chwili.

Bo przede mną rzeczywiście stał Seo Changbin.

Tylko słowo "stał" było zbyt wielkim określeniem. Ledwo co to robił, opierając się o futrynę przez co moje serce po raz kolejny tego dnia umarło. Widząc jego siniaki na twarzy, brudną od ziemi bluzę, zaschniętą krew na wardze. Jego twarz bezwolnie opadała w dół, a opuchnięte, fioletowe oczy były zamknięte.

Po moich policzkach znów popłynęły łzy. Wiedziałem, że stało się coś złego i nie pomyliłem się. Zadawałem sobie tylko w głowie pytanie "Dlaczego?". Changbin nie miał żadnych wrogów. Mimo, że czasem ciężko było do niego dotrzeć, to zawsze był miły dla nowo poznanych osób, jak i dla swoich znajomych.

-Changbin... -szepnęła za mną mama chłopaka, chyba tak samo zszokowana stanem, w jakim się pojawił w domu. Ten jednak podniósł jedynie głowę, krzyżując ze mną swoje spojrzenie. Byłem jak sparaliżowany widząc ból w jego oczach i zwątpienie.

-Fe... Lix... -usłyszeliśmy tylko cichy głos, kiedy próbował zrobić krok w przód. Nie miał widocznie na tyle siły w nogach by to zrobić. Przed upadkiem, uratował go jego tata, stojący obok. Trzymał go mocno, zadając pytania, które zadałby każdy rodzic, widzący dziecko w takim stanie.

-Co się stało? -usłyszałem jeszcze raz, usuwając się trochę w cień, dając rodzicom dojść do chłopaka, który nic nie mówił. Widziałem go pierwszy raz w takim stanie i nie wiedziałem co zrobić. W jaki sposób mu pomóc. Co uczynić, żeby poczuł się lepiej, żeby go nie bolało czy też, żeby powiedział, kto mu to zrobił.

Nawet nie chciałem myśleć, jak się musiał teraz czuć. Moje dłonie, trzęsły się tak samo jak te Changbina, kiedy próbował choć trochę zasłonić swoje siniaki, mimo, że nie było sensu tego robić. I tak każdy widział w jakim stanie jest chłopak.

-Wyjdźcie. -powiedział cicho, siadając z bólem w oczach na krześle. Nikt się nie ruszył ze swojego miejsca, rodzice chłopaka natomiast zaczęli mocniej naciskać, żeby wezwać karetkę i pojechać na policję, żeby nie krył te osoby, które w taki sposób pogrywają z człowiekiem.

-Idźcie do jasnej cholery! Nie przyjeżdżajcie, nie dzwońcie. -zaczął krzyczeć na dwójkę dorosłych ludzi, którzy nie byli niczemu winni. Nigdy nie widziałem go w takim stanie. On kochał swoich rodziców, zawsze był im za wszystko wdzięczny i ich szanował za ciężką pracę. Nigdy nie ośmieliłby się choć trochę podnieść głosu, a co dopiero krzyknąć.

Co takiego musiało się stać, że aż tak zmienił nastawienie?

Po kilku minutach krzyków, które spędziłem w kuchni, szukając domowej apteczki, by choć trochę pomóc chłopakowi zanim mnie także wyrzuci, podeszła do mnie mama Changbina, mówiąc tylko zapłakana bym się nim dzisiaj zajął. Mieli przyjechać jutro, kiedy już ochłonie i nie będzie ich wyrzucał za każdym razem za drzwi.

Kiedy już wyszli, zastałem go w tym samym miejscu, skulonego niczym małe dziecko na krześle, roniącego kolejne łzy, które zabijały powoli moje serce.

-Binnie... -powiedziałem cicho, klękając obok i delikatnie ujmując jego dłoń, nie chcąc mu sprawić bólu. Nie zwrócił na mnie większej uwagi, ciągle pociągając nosem i mocząc bluzę, w którą wycierał łzy. -Nie będę pytać co się stało. Chodź po prostu, trzeba to odkazić, musisz się przebrać.

Chłopak jedynie pokiwał głową, nie ruszając się nawet o centymetr, natomiast z jego oczu poleciała nowa fala łez, przez co się mocniej skulił, chroniąc się zapewne przed całym okrucieństwem tego świata.

-Chodź tutaj... -szepnąłem, podnosząc się do góry, by móc go przytulić. Delikatnie owinąłem ramiona wokół jego kruchej osoby, już wcześniej był strasznie drobny, lecz teraz odczuwałem to tysiąc razy bardziej. Wyczuwałem każdą małą kość, na które wcześniej nie zwracałem uwagi.

Po dłuższym czasie Changbin odwzajemnił uścisk, chowając twarz w moim ramieniu. Powoli zaczął się uspokajać, roniąc coraz mniej łez, jego oddech zaczął się wyrównywać, a ręce przestały drżeć.

-Słońce, chodź do łóżka, sen ci dobrze zrobi. -powiedziałem, przeczesując jego czarne, po kołtunione włosy. Zazwyczaj go to odprężało, więc miałem nadzieję, że chociaż tak małymi gestami mu pomogę.

Chłopak powoli się zebrał z krzesła, trzymając się mocno ściany, zapewne by nie upaść. Mimo to na pytania czy mu pomóc, czy go zanieść, odpowiadał pokręceniem głowy, próbując się jednocześnie choć trochę uśmiechnąć. Wyglądało to karykaturalnie, jego przepełniony niepewnością uśmiech, na twarzy naznaczonej przez ból.

Jednak doszedł do sypialni, siadając od razu na łóżku. Wyjąłem z szafy jego piżamę w której zazwyczaj spał i pomogłem mu się przebrać. Kiedy zdejmowałem z niego koszulkę, próbowałem się nie skrzywić, widząc fioletowo, brązowe siniaki w praktycznie każdym miejscu na jego klatce. Chłopak widząc czemu się przyglądam, odwrócił jedynie głowę w stronę okna, wpatrując się w nie, a w jego oczach znów zagościł strach.

Szybko założyłem mu koszulkę, widząc, że ma problemy z samodzielnym zrobieniem tej czynności. Kiedy ściągałem z niego podarte już spodnie, wiedziałem czego się spodziewać. Dlatego też, próbowałem zrobić to jak najdelikatniej. Bez zbędnego przeciągania, do końca go ubrałem niczym małe dziecko i położyłem do łóżka, stwierdzając, że siniakami i zaschniętymi ranami zajmę się jutro, kiedy chłopak będzie w stanie jakkolwiek się porozumieć.

Bo nie powiedział nic od czasu wyjścia jego rodziców, milczał, płacząc. Czułem jakbym się rozpadał na kawałki, widząc go tak bezbronnego, w takim stanie, zamykającego oczy i próbującego znów opanować drżenie ciała.

-Wołaj mnie jakbyś czegoś potrzebował... -powiedziałem jedynie, gasząc światło. Nie chciałem mu dokładać cierpienia, kiedy bym spał z nim, niechcący, uderzając w jego ciało, czy nawet dotykając. Wolałem już spać na kanapie czy ziemi, by tylko chłopak wypoczął. -Będę za ścianą.

-Felix...- usłyszałem cichy szept, kiedy zamykałem już za sobą drzwi, przez co znów je otworzyłem, chcąc już zapytać, czego potrzebuje.

-Zostań ze mną. Pomóż mi...

-----------------------------------------------------------

Witam ponownie!

Chciałam podziękować za 2 miejsce w rankingu jeśli chodzi o opowiadania z hashtagiem changlix

Jejku naprawdę łezka mi się zakręciła widząc to. Jesteście wspaniali i dziękuję, że ktoś chce to czytać!

 Jesteście wspaniali i dziękuję, że ktoś chce to czytać!

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Nirvana | ChanglixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz