|二十二|twenty two|

453 55 7
                                    

||Łyżwiarz||




     Łyżwy rzuciłem pod niebieskie krzesełka, torba leżała daleko ode mnie w kącie, a ja skulony, z podciągniętymi nogami do klatki piersiowej, siedziałem oparty o ściankę dzielącą trybuny od lodowiska. Płakałem... robiłem to w samotności. Nie chciałem być sam w tym momencie... Teraz potrzebowałem Maiku san, ale czy on będzie chciał do mnie przyjść o tej porze? Czy będę mógł liczyć na jego pomoc? Sms czy rozmowa telefoniczna?

     Chwyciłem do ręki swojego smartfona i myślałem, co zrobić. Jaki był sens? Przyłożyłem głowę do swoich kolan i już chciałem zacząć serię uderzania w nie głową, ale wtedy poczułem ból i ciepłą, płynną ciecz. Nie było jej wiele, ale jednak ją ujrzałem. Dotknąłem nieco spuchniętego policzka, a w jednej jego części było rozcięcie, z którego wydobywał się szkarłatny płyn.

     Znów chciałem zacząć szlochać, ale ten odruch zablokowały wspomnienia bijącego mnie ojca. To nie był pierwszy raz kiedy podniósł na mnie rękę, ale nigdy nie było to tak podłe i mocne. Zazwyczaj było to za karę, a teraz... Za co? Przecież ja powiedziałem mu prawdę, oznajmiłem kim tak naprawdę jestem. Czy to było na miarę bicia?

     Czułem się coraz gorzej, a na widok nawet najmniejszej ilości krwi robiło mi się słabo. Dobrze, że zgasiłem światło, dzięki temu miałem małe pole widzenia. Jednak, gdy włączyłem swój telefon, aby zadzwonić do Maiku san to rozświetlił on naprawdę dużą część kąta, w którym się ukrywałem przed światem. Przed światem, ale nie gajdzinem.

     Wybrałem numer do chłopaka, którego chyba zaczynałem darzyć o wiele silniejszym uczuciem niż przypuszczałem.

     — Odbierz, Maiku san...


||Piłkarz||

     Leżałem na łóżku już w samej bieliźnie, Lu w sumie także. Nie pozwoliłbym mu, aby był w ubraniach, a ja leżałem pod nim całkiem nagi. Byłoby mi strasznie głupio. Całował w tym momencie moją szyję, a ja rozmarzony patrzyłem w sufit. Zaciskał mocno moją dłoń, a ja jego, gdy jego druga ręka znalazła się w moich bokserkach. Było mi nieziemsko dobrze, ale w moim wnętrzu, wciąż czułem się nieswojo. Gdy byłem z Takumim taka sytuacja nie miała miejsca. Z Japończykiem to były chwile, których nie chciałem przerwać. Teraz było inaczej. Z jednej strony chciałem poczuć się spełniony, ale z drugiej... Nie z nim... Nie wierzyłem w to, co właśnie pomyślałem, ale ponownie moje serce oraz uczucia bawiły się ze mną w berka.

     Gdy Luis zaczął bawić się moim sprzętem, ja nagle położyłem mu swoje dłonie na umięśnionych ramionach i odepchnąłem go lekko. Blondyn patrzył na mnie zdziwiony, ale jednocześnie przestraszony. Podciągnąłem swoje bokserki aż do pępka i usiadłem na materacu. Patrzyłem przed siebie i o mało, co się nie popłakałem... Potarłem swój nos i popatrzyłem na Lu.

     — Przepraszam... — odparłem cichym tonem.

     — Mike ja też się denerwuję, ale zobaczysz wszystko będzie dobrze.

     Kapitan drużyny znów się do mnie zbliżył, złapał za podbródek i próbował pocałować. Jednak ja zamknąłem oczy i przekręciłem głowę w bok. Nie chciałem jego... To była chyba jakaś próba... Teraz musiałem podjąć decyzję, którego z nich tak naprawdę chciałem. A może już było za późno? Po tym jak dziś potraktowałem Takumiego, czy będzie chciał ze mną w ogóle rozmawiać?

     Usłyszałem sygnał swojego telefonu. Spojrzałem w jego stronę, jednocześnie z Lu. Miałem nadzieję, że to był Japończyk. Tak bardzo chciałem go teraz przeprosić...

Łyżwiarz i PiłkarzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz