#8

2.4K 132 21
                                    

Kiedy się obudziłam Hidekiego już przymnie nie było, myślałam, że będzie mnie pilnować. Wstałam z kanapy i podeszłam do wielkiego lustra które było niedaleko sofy.
Wyglądałam jakbym nie spała kilka nocy, moje włosy były ułożone tak jakby szop je zaatakował, a moje ubrania nadawały się tylko na śmietnik...
Kiedy się już ogarnęłam jako tako, przypomniałam sobie o moich rodzicach, którzy myśleli, że zapewnili mi bezpieczeństwo będąc w Orleanie. Ciekawe czy się martwią.

Przez te zamyślenie nie zauważyłam jak Hideki mi się przygląda, wyglądał na zdezorientowanego.
-Coś cię trapi, księżniczko?- zapytał opierając się framuge drzwi, ale kiedy zobaczył łzy w moich oczach szybko do mnie pobiegł i przytulił.-cii, wszystko będzie dobrze zobaczyć, że kiedyś się to ułoży...
Nie zdołał dokończyć, ponieważ zadałem mu pytanie, którego się chyba nie spodziewał.
-Gdzie ja jestem?
-Emm... no w moim domu?
-Nie, nie o to pytam... chodzi mi czy jestem w Orleanie.
-Aha... więc o to chodzi.- czuć było niezadowolenie w jego głosie, puścił mnie i powiedział tylko:
- Śniadanie masz na stole w kuchni...- po czym znikną zostawiając mnie samą bijącą się z myślami.
Czy powiedziałam coś nie tak? Przecież chciałam tylko wiedzieć czy znajduję się Orleanie.

Poszłam powolnym krokiem do kuchni, miałam spuszczoną głowę, usiadłam do stołu i usłyszałam znowu ten sam uroczy głos:
- Przepraszam, że nie odpowiedziałem ci wcześniej na pytanie, ponieważ wiem, że będziesz trochę... zła.
- Nie rozumiem... co chcesz przez to powiedzieć?
-Chodzi mi o to, że... nie jesteśmy już w Nowym Orleanie...
Prrzez to co on powiedział zakrztusiłam się kanapką, przez to pojawił się niesmak i zdziwienie na moją reakcję.
-W takim razie gdzie?!- zapytałam jeszcze nie do końca dochodząc do siebie.
-W Nowym... tyle, że Jorku.
-Dlaczego mnie wywiozłeś, aż tutaj?- a ja myślałam przez ten cały czas, że to Orlean teraz już na pewno nie wrócę do domu.
Tylko zastanawia mnie jedno, kiedy on to zdążył wszystko zrealizować, i przecież chloroform nie trwa, aż tak długo.
-Nie odzywasz się... wiedziałem, ale to dla twojego dobra uwierz gdyby nie ja miała byś kłopoty.
-Co?! Tak szczerze mówiąc gdyby nie ty nie było by mnie teraz tutaj, i gdyby nie te twoje porwanie miała bym normalne życie!- chyba mnie poniosło widziałam znowu ten cień złości w jego oczach.
Bałam się nie na żarty, zapomniałam, że on jest nie obliczany i może mi zrobić krzywdę gdy choć nawet malutka rzecz go rozłości.
Ale on tylko gwałtownie wstał i udał się na górę po schodach, chyba stara się panować nad emocjami, tyle, że to nie jest teraz ważne.
Ciejawa jestem, przed jakim niebezpieczeństwem mnie ostrzegał. Lepiej trzeba uważać, bo on może wpakował się w jakieś kłopoty i może narażać też na to mnie.

Po długim monologu w mojej głowie usłyszałam dźwięk wiadomości z jego telefonu przez te furie zapomniał, go ze sobą zabrać wiem, że nie powinnam, ale muszę zobaczyć co to.

Kiedy otwierałam skrzynkę pocztową w telefonie to co zobaczyłam wywołało u mnie zdziwienie, to był jego brat który przyjeżdża z wizytą do niego. Coś czuję, że będzie miał problem.
Napisał, że będzie jeszcze dzisiaj.Kiedy tak chciałam doczytać co jeszcze w nim napisał usłyszałam za sobą szorstki głos:
-Kto ci pozwolił dotykać mojego telefonu?!- po czym brutalnie zabrał mi go z rąk. Kiedy tak patrzył co przeglądałam momentalnie jego wzrok zmienił się w szok i zdziwienie.
-Szybko musze cię ukryć, nie ma czasu,kiedy ciągną mnie w stronę piwnicy dzwi wejściowe się nagle otworzyły, a w nich staną nie kto inny jak mój stary przyjaciel z przedszkola.
-Hiji...

*~*~*~*~*

Polsat.... następny rozdział jutro ❤❤
Ps. Wiem jestem zła XD

✴Yandere x Reader✴ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz