Kiedy się obudziłam leżałam na lewym boku. Niestety po kolorystyce pokoju nie mogłam stwierdzić do kogo on należy. Nagle ktoś złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie jednocześnie mnie przytulając. Dopiero teraz zobaczyłam zegar na komendzie. Jest 00:35. Ale to nie zwalniało z faktu że można mnie bez karnie przytulać! Powoli się obruciłam nie chcąc zbytnio ruszać ręki ktosia (czasami moją mądrość mnie przerasta). Okazało się że byłam w pokoju, w łóżku i w objęciach Toby'ego. Przynajmniej spał. Teraz leżałam z nim twarzą w twarz. Chwilę później Toby otworzył oczy. Jego mina była przekomiczna. Od razu się ode mnie odsunął. Zrobił to tak że aż spadł z łóżka i dalej odsuwając się ode mnie dotarł do ściany. Zaczął machać przed sobą rękoma w geście protestu.
-J-ja nie! J-ja przepraszam! N-nie chciałem!
W tym momencie wstałam z łóżka i podeszłam do niego. Położyłam mu rękę na ramieniu.
-Wiem. To nie twoja wina że tu jestem.-pocałowałam go w policzek.
Zamurowało go to. Muszę przyznać że słodko wyglądał kiedy spał. Podeszłam do szafki nocnej na której była karteczka od Slender'a.
"Toby. Zostawiam Ci na chwilę Jill pod opiekę ponieważ muszę załatwić coś ważnego z moim bratem. Slenderman"
Przeczytałam treść na głos. Gdy ja czytałam Toby wracał do rzeczywistości. Podszedł do mnie od tyłu, zajrzał mi przez ramię i jeszcze raz przestudiował jej treść.
-Ale na jak długo?-powiedział do siebie.
-Ale co jak długo?-niezrozumiałam o co mu chodzi.
-O sory powiedziałem to na głos?
-Tak...
-A o co ci chodziło?-dodałam.
-O nic...
-Powiedz.-zrobiłam smutną minkę.
-Dobra.-dał za wygraną.
-Jej!
-O to jak długo mam się tobą opiekować.
-Czyli mnie nie lubisz?
-Nie zrozumiałaś mnie.-bronił się.
-To?
-O to że chcę spędzić z tobą więcej czasu niż zwykle.-usiadł smutny i załamany na łóżku.
Nie mogę go tak zostawić. Nie chce żeby był smutny. Chwila! Co ty robisz Jill!? Zaczynasz wariować! Ale ja coś do niego czuję! Nie no muszę go pocieszyć. -Nie smuć się już.-usiadłam obok niego.
-No już. Też cię lubię.-przytuliłam go.-Nawet bardzo...-wtuliłam się w jego ramię.
-Naprawdę?-otarł samotną łze spływającą po policzku.
-Naprawdę.-uśmiechnęła się do niego.
-Dziękuję.-odwzajemnił uścisk.
Razem połorzyliśmy się na łóżku. Długo tak leżeliśmy przytuleni do siebie aż w końcu do pokoju wyparowała Rose.
-Cześć Jill! Masz chwilę?
Dopiero teraz zauważyła w jakiej jesteśmy pozycji.
-Nie czekaj to nie to!-wypaliliśmy jednocześnie wstając i odklejając się od siebie.
-Taa... Jasne.-jej wyraz twarzy mówił sam za siebie.
-Czyli nie wierzysz?-spytałam.
-Może...-podejrzenie się uśmiechnęła.-Jeśli mi wszystko wyjaśnisz. A szczególnie to co jest między wami.
-A jeśli nie powiemy.-odezwał się Toby.
-To powiem wszystkim że się kochacie.
-Nie kochamy się!-wypaliłam.
Kątem oka zauważyłam że Toby niezauważalne posmutniał. Potem o tym pomyśle teraz muszę się nią zająć żeby nikomu nic nie wypaplała.
-To co?-spytała.
-Po prostu bardzo się lubimy. Ale nic więcej!
-Dobraaa. Powiedzmy że wam uwierzę.
-Ale nikomu nie powiesz!?-odezwał się Toby.
-Niech wam bedzie. Nie powiem.-zaraz po tym wyszła.
Podeszłam do mojego smutaska i go przytuliłam.
-Co ci jest?-spytałam.
-Nic.
-Przecież widzę że coś ci jest.-nie dawałam za wygraną.
-Nic mi nie jest.
-No dobra. Nie będę naciskać.-wyszłam z jego pokoju.Witam! Akcja zaczyna się rozkręcać! Jak myślicie co z tego wyjdzie? Ja już wiem. Nie zostawię was w niepewności więc jutro bedzie kolejny rozdział. Do Zobaczyska!
CZYTASZ
Nie Bój Się
RandomNazywam się Jill Hardstone, mam 15 lat i nie mam rodziny. Mam długie, proste i zazwyczaj rozpuszczone lub spięte w wysokiego kucyka włosy koloru bardzo ciemny brąz. Bardzo lubię ciemne kolory głównie czarny i granatowy.