Goniłam go po całej Rezydencji. W pewnym momencie znikł mi z oczu.
-Kurde!-tupnęłam.-Pewnie znowu schował się w komputerze!
Nagle zauważyłam Hoodie'go. Super!
-Cześć...-powiedziałam w pośpiechu.-Widziałeś tego kurdupla Ben'a!?
-T-tak, leży na k-kanapie.-jak zawsze się jąkał.
-Zabije dupka![Przed rozmową z Hoodie'm]
[POV. Ben]Właśnie goni mnie Jill z pistoletem. Muszę się gdzieś schować! Zauważyłem Hoodie'go. Postanowiłem spytać go czy mi pomoże.
-Hej...-ledwo wydyszałem.-Proszę...Pomóż mi...Goni mnie...
-J-jill?-dokończył za mnie.
-Tak...-ciężko oddychałem.-Muszę... się schować...
-W-wejdź do szafy.-zaproponował.
-Dzięki.-powoli się uspokajałem.
Zchowałem się do szafy za nim wstrzymując oddech gdy zbliżała się Jill.[POV. Jill]
Czyli Ben wyleguje się na kanapie? Zobaczymy czy i tym razem będzie mu tak do śmiechu. Jednym sprawnym ruchem przeskoczyłam przez oparcie sofy. Wylądowwałam na nie zgadniecie kim... na Offenderze. Najgorsze było to że po pierwsze go obudziłam, a po drugie to że był bez ubrań. Jego płaszcz leżał pod nim a stałam nad nim okrakiem.
-Witaj maleńka~
-Zostaw mnie zboczeńcu!
Gdy już chciałam z niego zejść on chwycił mnie za nadgarstek, miejsce mojej ostatniej kontuzji.
-Ał!-syknęłam z bólu jednocześnie odwracając się w jego stronę.
-Tym razem będziesz moja, kochana.
-Zostaw mnie!!!-przyłożyłam mu broń do czoła.
Podniósł ręce w geście poddania się. Teraz mogłam dalej szukać tego karła. Hoodie to widział. Zaraz po Off'ie podeszłam do niego z odnezpieczonym pistoletem.
-To widziałeś go czy nie?-wydusiłam z siebie resztę spokoju.
-J-jest w sz-szafie.-wskazał kciukiem na mebel za sobą.
Otworzyłam drzwi i wyciągnęłam elfa za ubranie. Rzuciłam go na ziemię, usiadłam mu na biodrach i przyłożyłam mu lufę do skroni.
-Czemu to zrobiłeś!?
-Niby co!?
-Nie zgrywaj niewiniątka, gadaj!-natknęłam trochę mocniej spust ale na tyle lekko żeby nie wystrzelił.
-Dobra, dobra. Spokojnie. Co mam z nimi robić?-próbował uspokoić sytuację.
W tym czasie cała "rodzina" zebrała się dookoła nas.
-Usuń je!
-Czemu!?
-Nie musi.-wtrącił się Toby.
Spojrzałam na niego ze zdziwieniem w oczach.
-Nie musi.-powtórzył spokojnie.-Niech wszyscy wiedzą.
Wszyscy którzy nie wiedzieli o co chodzi spojrzenia na niego ze zdziwieniem. Chłopak podszedł do mnie i wyciągnął w moją stronę rękę chcąc mi pomóc wstać. Chwyciłam jego dłoń dalej będąc w małym szoku. Toby objął mnie ramieniem.
-Kocham ją!-powiedział głośno.
Spojrzałam na niego w momencie kiedy chciał mnie pocałować w policzek ale jako że odwróciłam głowę to pocałował mnie w usta. Nie trwało do długo chociaż on chciał to przedłużyć. Mieszkańcy zaczęli klaskć. W pewnym momencie podeszła do mnie Rose.
-Cieszysz się?-spytała.
-Z czego?
-Noo... Z tego co przed chwilą było?
-A, tak, jasne. Też go kocham.-spojrzałam w jego stronę. Nasze oczy się spotkały. Mimo iż go kocham to i tak szybko odwróciłam wzrok. Nie byłam przyzwyczajona do tego że ktoś kogo kocham o tym wie i odwzajemnia to. Nie wiem dlaczego ale czułam się... nie gotowa na związek. Nawet na taki typu posiadanie chłopaka. Dalej boje się odrzucenia ze względu na moją przeszłość.Witam, witam! Właśnie oto przerwałam wasze męki dotyczące czekania na kolejny rozdział! Brawo ja! A tak w ogóle to jak podoba się ten rozdzialik??? Napiszcie mi w kom. A teraz... Do Zobaczyska!
CZYTASZ
Nie Bój Się
RandomNazywam się Jill Hardstone, mam 15 lat i nie mam rodziny. Mam długie, proste i zazwyczaj rozpuszczone lub spięte w wysokiego kucyka włosy koloru bardzo ciemny brąz. Bardzo lubię ciemne kolory głównie czarny i granatowy.