Rozdział 3

451 30 2
                                    

Minęło parę dni od kiedy tu jestem, fizycznie czułam się już świetnie, lecz psychicznie to już chyba gorzej. Byłam wściekła na cały świat, czułam się samotnie co sprawiało, że miałam ochotę wszystkich powybijać, łącznie z Ecco i gościem podobnym do Jeroma. Dlaczego jeszcze go nie zobaczyłam? Nie mam pojęcia, ale widocznie pasuje mu taki układ, że on mnie widzi przez kamerę a ja go nie. I to mnie nazywają nienormalną?? Zaczęłam chodzić totalnie znudzona aż drzwi od mojego więzienia się otworzyły a w progu stanęła poznana przeze mnie dziewczyna.
- Już czas- powiedziała bez żadnych emocji i ruszyła w jakimś kierunku. Zaskoczona dopiero po chwili ją dogoniłam.
- Już czas?- spytałam na co ona nawet się nie odezwała, tylko szła z uniesioną głową. Stanęła przed jakimiś drzwiami i powiedziała hasło, dzięki któremu się otworzyły.
- Chce porozmawiać z tobą na osobności- powiedziała posyłając mi lekki uśmiech. Co za kobieta! Raz ma pusty wyraz twarzy i nawet się nie odezwie a za drugim razem się uśmiecha i jest miła. Posyłając jej zdziwione spojrzenie weszłam do pomieszczenia a wtedy drzwi się za mną zamknęły. Przystanełam i zobaczyłam odwróconego odemnie chłopaka.
- Więc to tobie powinnam podziękować za ocalenie życia?- spytałam na co on spokojnie odpowiedział.
- To nie tylko moja zasługa- odwrócił się do mnie i spojrzał niepewnie.
- Dlaczego spotykasz się ze mną sam na sam? Nie lękasz się, że mogę wpaść w szał i cię zabić? Choćby po tym co zrobił Jerome? - podeszłam do niego nie spuszczając wzroku z jego pięknych oczu.
- Boję się- powiedział po chwili wachania- ale myślę, że nie jesteś tylko morderczynią i psychopatką.- spojrzałam na niego rozbawiona.
- A kim niby jestem?
- Wspaniałą i mądrą dziewczyną- zdiwiłam się na jego wypowiedź.
- Prędzej zabrałeś mnie bo byłam z twoim bratem- spuścił wzrok.
- To też- przyznał, a do pomieszczenia weszła Ecco.
- Wszystko wporządku?- nieodwracajac się wiedziałam, że słowa nie są skierowane do mnie.
- Tak - pomachał głową i podniósł na mnie ponownie swój wzrok.
- Jestem Jeremiah Valeska- podał mi dłoń.
- Anabel Glas, ale to zapewne już wiecie- spojrzałam na biurko, gdzie było dużo technicznych rysunków.
- Jesteś inżynierem? - spytałam zaskoczona, bądź co bądź Jerome nie miał takich wielkich ambicji.
- Tak- usłyszałam w jego głosie zaskoczenie.
- Imponujące, masz genialny umysł- po chwili zorientowałam się że nie powinnam się tak znimi spoufalać, tak naprawdę nie znałam ich nawet. Po tej wypowiedzi uśmiechnęłam się psychopatycznie.
- Nie musisz nikogo udawać Anabel, bądź sobą- powiedział patrząc na mnie uważnie.
- Gadasz jak Jerome- warknełam.
- On zrobi wszystko by zniszczyć człowieka i wszystko co jest wokoło.
- Obawiasz się go- uśmiechnęłam się zwycięsko na co on się odwrócił by spojrzeć w swoje monitory. Odwróciłam się do Ecco.
- Chce wyjść z tego miejsca- ta spojrzał na Jeremiaha, po chwili zrobiłam to samo. - Coś nie tak?- po chwili włączył się jeden ekran, gdzie szły jakieś wiadomości.

,,W wybuchu, zginęło około 30 osób w tym partnerka Jeroma Valeski - Anabel Glas. Niestety nie dowiemy się czy jest to pewne, ale śledczy są pewni że kobieta nie miała jakich kolwiek szans na wyjście z tej katastrofy cało."

Na słowa tej kobiety zaśmiałam się jak na psychopatkę przystało, by po chwili wybuchnąć płaczem... jak na normalną osobę przystało. Po chwili ktoś mnie przytulił to był Jeremiah, nie spodziewałam się że ktoś może to zrobić dla takiej morderczyni jak ja. Z tyłu zaś poczułam dłoń Ecco na moim ramieniu. Pozwoliłam swoim emocjom wziąć górę. Czyżbym odnalazła swoje miejsce?

****
Mam nadzieję, że podoba wam się moją twórczość!! Życzę miłego dnia, popołudnia, wieczoru 🖤

Jeremiah Vs JeromeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz