Rozdział 5

448 31 1
                                    

Kilka tygodni później...

- Jeremiah, co tam tworzysz?- przeszkodziłam Valesce w rysowaniu kolejnego projektu. Minęło trochę czasu i jedyne co się zmieniło to, to, że jesteśmy bardziej ze sobą związani.
- Ana...proszę cię, pracuje.- powiedział trochę podenerwowany na co wywróciłam oczami.
- Ecco nie ma, ty też zerwałeś się od razu do roboty. Jestem znudzona...- usłyszałam głośne westchnienie przyjaciela, spojrzał na mnie a ja rozumiejąc iluzje zaczęłam iść do wyjścia.
- Ana...- nawet go nie słuchałam tylko poszłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku i próbowałam zasnąć, ale z marnym skutkiem. Myślałam o wszystkim co mnie spotkało, spotyka i co może mnie spotkać.
- Jeju...- powiedziałam sama do siebie. Pierwszy raz tak się nudze i pierwszy raz tak się zachowałam wobec Jeremiaha, powinnam zrozumieć, przecież pracuje, w przeciwieństwie do mnie... Nagle usłyszałam jak ktoś dobija się do drzwi.
- Proszę!- wiedziałam, że zna hasło do moich drzwi, to przecież geniusz. Widząc go, usiadłam.
- Przepraszam...- zaczął, ale mu przerwałam.
- Nie to ja przepraszam. Powinnam zrozumieć, że masz dużo pracy i nie masz czasem czasu na jakieś pierdoły.
- Winna chyba jest dwustronna- uśmiechnął się co odwzajemniłam.
- Chodź ze mną- wyciągnął dłoń, którą złapałam. Po chwili byliśmy w jego pracowni.
- O co chodzi? - spytałam totalnie zbita z tropu. Po chwili usłyszałam muzykę, na co podniosłam wysoko brwi.
- Mogę prosić?- uśmiechnął się uroczo.
- Nie Jeremiah, ja nie umiem tańczyć, podepcze cię.- broniłam się bo byłam pewna jego zdolności tanecznych.
- Zaryzykuję- widziałam błysk w jego oczach, postanowiłam spełnić jego prośbę. Po chwili tańczyliśmy przy muzyce, i szczerze? Jakoś go jeszcze nie nadepnęłam, JESZCZE. Po chwili się zatrzymał co wywołało u mnie kolejne zaskoczenie bo czułam, że nie ma zamiaru mnie jeszcze puścić. Patrzyliśmy się na siebie, to było takie... nigdy nie czułam czegoś takiego. Po chwili musnął moje usta, to było takie urocze, to było takie czułe, po delikatnym pocałunku, nastał pocałunek pełen pasji, nikt z nas nie miał zamiaru przestać. Nagle rozbrzmiał telefon Jeremiaha na co musieliśmy przerwać nasze czułości.
- Tak Ecco?- usłyszałam na co się szczerze zdziwiłam, bo dziewczyna nigdy nie dzwoniła. Przyglądałam się reakcji chłopaka, jego twarz była blada, widziałam jak wpada w panikę.
Po chwili rozłączył się i zaczął ciężko oddychać.
- Co się dzieje?- podeszłam do niego i położyłam dłoń na jego policzku by choć trochę go uspokoić. Ten nie potrafił nic powiedzieć a tylko nacisnął obok jakieś przeciski, gdzie włączył się jeden ekran.

,, Dwie godziny temu z Arkham, uciekli groźni pacjenci. Jednym z nich był Jerome Valeska, niebezpieczny przestepca..."

Nie słuchałam dalej bo nie mogłam uwierzyć w to właśnie się działo. Właśnie wszystko zaczęło się układać, moje życie było w końcu takie jakie chciałam. Wiedziałam, że może chcieć znaleźć Jeremiaha, a kiedy zobaczy mnie to może i chcieć ze mną też coś zrobić. Bałam się, że moge stracić wszystko w jednej chwili. Spojrzałam na brata Jeroma, opierał się o stół.
- Przyjdzie po mnie...- powiedział na co podeszłam do niego i ujęłam jego twarz dłońmi i podniosłam tak żeby na mnie spojrzał.
- Jeremiah... nie pozwolę cię skrzywdzić, nie i to z pewnością nie jemu- widziałam w jego oczach strach. Po chwili załączyliśmy nasze usta w pocałunku.

Jeremiah Vs JeromeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz