Dzisiaj jest ten dzień. Opuszczam to miasto raz na zawsze. Wolałabym zostać tutaj w domu. Mieć te wspomnienia z dzieciństwem, no ale niestety... To wszystko zależało od mojej matki Emily. Mogła sobie znaleźć chłopa w naszym mieście a nie gdzieś mega daleko. Ale no cóż miłości się nie wybiera. Wierzę, że istnieje miłość, ale wiem też doskonale, że dla mnie nie ma miłości. Przecież nie ma takiej osoby co by pokochała mnie, bezwartościowe gówno. Dopiero co wstałam z łóżka i zajadam się kromką chleba z szynką i serem a już moje myśli na mój temat są straszne. Nie mogę dalej uwierzyć to jakie mam życie. Nie umiem się do niego przyzwyczaić. Ale no cóż... Jak na razie muszę się skupić na tym jak pożegnać moich "przyjaciół". Zapewne coś im tam powiem po czym ich przytulę i odejdę. Będę musiała się pośpieszyć z tym bo jeszcze nie jestem spakowana. Taa... robię zawsze wszystko na ostatnią chwilę. Taki standard u mnie. Najpierw przed wyjściem gdziekolwiek spakuję się tak w połowie żeby później się z tym wszystkim nie męczyć. Zaszłam tam dość szybko i wyciągnęłam jakimś cudem moją wielką walizkę, która mieściła się na dnie szafy. Wpakowałam tam większość spodni i bluzek. Na więcej rzeczy nie było czasu bo mama zawołała mnie że muszę iż iść na to jebane pożegnanie. Nawet nie wiem dlaczego mam się żegnać skoro i tak nie będą tęsknić za mną. No jedynie odrobinę moje dwie niby takie "BFF". Jak na razie nie mam ochoty myśleć o tym kim dla nich jestem. Nie chcę jeszcze bardziej sprawić, że ten dzień będzie jedną istną porażką. Zarzuciłam na siebie jeszcze bluzę i ubrałam buty. Akurat dzisiaj nietypowo zawiezie mnie mama a to tylko dla tego żebym za wiele czasu nie straciła. W samochodzie trwała cały czas cisza. No czyli tak jak zawsze od kilku lat. Nie mam w ogóle o czym z nią gadać. Nawet jak bym zaczęła rozmowę to by udawała, że mnie nie słyszy. Wolę siedzieć cicho i wsłuchiwać się w muzykę która leci z radia albo widok za oknem. Jestem coraz bliżej celu. Z każdą sekundą jestem coraz bliżej. W głowie zaczyna układać scenariusz co powiedzieć na pożegnanie. Nie będę wygłaszać żadnej przemowy czy coś w tym stylu i tak by tego nikt nie słuchał albo każdy by miał to w dupie. Z chęcią ten dzień mógłby się odbyć bez tego ale niestety. Nawet jakbym nie chciała mama i tak by mnie tu przywiozła.
Właśnie wjeżdżamy na parkin i szukamy najbliższego wolnego miejsca. Niestety będzie to trudne przez to, że sporo uczniów ma już prawko i przyjeżdżają samochodami. Gdzieś na szarym końcu znalazło się miejsce. Szybko wysiadła i nie czekając na mamę szłam w umówione miejsce. Cale to niby pożegnanie ma się odbyć przed szkołą a zaraz po tym klasa uda się na lekcje. Przynajmniej oni będą mieli to na rękę, że im połowa lekcji matematyki minie. Widziałam już tam grupę 22 osób, których widywałam codziennie. Praktycznie każdą osobę znam tylko z imienia i nazwiska oraz zachowania podczas lekcji. W sumie mogę powiedzieć, że będę się żegnać z nieznajomymi. Większość osób z klasy znam od nie całego roku. Dopiero jestem w pierwszej technikum. Moje BFF poszły do tej samej szkoły i jakoś trafiłyśmy razem do klasy, tak samo kilka innych osób. Podeszłam tam i jak zawsze nawet nikt nie zauważył tego, że w końcu dotarłam. Dopiero jak wychowawczyni się odezwała wszyscy z wrócili na mnie uwagę, i oddała mi głos.
- Cześć.. Ja cieszę się, że mogłam spędzić z wami kilka miesięcy i chcę się po prostu pożegnać. Na pewno będę tęsknić i mam nadzieję, że w też. - Nakleiłam mój uśmiech jak zawsze i powiedziałam te kilka zdań z odpowiednim tonem. Mówiłam kłamstwa. Nie będę za nimi tęsknić, tak samo oni za mną. Oczywiście Max oraz Penny podbiegły do mnie i przytuliły.
- Będzie nam ciebie brakowało. - Powiedziała Max.
- No i kto będzie nam teraz dawał podpowiedzi na sprawdzianach? - Zapytała się Penny. Ona razem z Max przyjaźniły się ze mną miedzy innymi temu, że dawałam i ściągać. To jest takie typowe.
- Nie wiem. - Odpowiedziałam im i zaczęłyśmy się śmiać. Jak zawsze mój śmiech nie był prawdziwy. Mi nie było do śmiechu wręcz przeciwnie. Chciało mi się płakać z myśl, że tak mało dla nich znaczyłam.
Całe to spotkanie minęło bardzo szybko. Uczniowie powędrowali do klasy a ja udałam się wraz z mamą do domu. Czeka teraz mnie szybkie i wielki pakowanie walizek oraz pudeł z moimi rzeczami. Teraz myśląc mogłam pudła spakować kilka dni temu a nie w dzień wyjazdu. Na szczęście nie mam dużo rzeczy. Jedynie jakieś stare pamiątki po ojcu, dziadkach. Zdjęcia z wycieczek lub po prostu zdjęcia która ja zrobiłam i je wywołałam. Medali czy dyplonów nie miałam więc miejsca mi to nie zajmie. Walizkę do, której zaczęłam pakować się rano zapełniłam po brzegi. Wpakowałam tam wszystkie moje potrzebne ciuchy a te który nie potrzebuję zaniosę do specjalnego kontenera na ubrania. Całkiem sporo ich było. Godzina wyjazdu była coraz bliżej. Coraz mniej rzeczy znajdowało się w domu. Za dużo przedmiotów też nie weźmiemy bo partner mamy, który nazywa się Aron ma podobno duży dom i wszystkie potrzebne rzeczy.
Siedzę na starym tapczanie na którym przepłakałam nie jedną noc i myślę jak to będzie dalej. Jak moje życie się potoczy. Czy w ogóle zaakceptują mnie w nowej szkole. Chciałbym tylko żeby mnie zaakceptowali. Nie chcę być pośmiewiskiem, nie wytrzymałabym tego. O chłopakach nawet nie myślę i tak żaden nie zwróci na mnie uwagę. Bo, który chłopak by chciał takie coś czym ja jestem? Nie stop... Nie mogę myśleć teraz o tym. Czuję już, że jak będę dalej o tym myśleć to wybuchnę płaczem. Czuję to, a w każdej sekundzie moja mama może mnie zawołać, tak jak dokładnie teraz. Nadeszła właśnie godzina wyjazdu.
Drugi rozdział napisany. Mam wielką nadzieję, że wam się podoba. Wiem, że jak na razie nic za bardzo się nie dzieje ale to dopiero początek więc wszystko się dopiero rozkręci.
Słów: 991
YOU ARE READING
Dlaczego Udajesz Hope?
Short StoryDlaczego to wszystko musiało się tak skończyć... Dlaczego nikt tego nie widział... Dlaczego każdy widzi tylko to co jest na zewnątrz... Dlaczego nigdy nie ma nikogo... Dlaczego zawsze w najgorszych sytuacjach jest się sam... Dlaczego ludzi są tacy...