Rozdział 4

168 18 0
                                    

Wstałam dziś pełna energii i radości, nie wiem czemu, ale spodobało mi się towarzystwo Profesora matematyki. Był bardzo miły i czarujący, lecz byłam pewna, że nie widzi we mnie nikogo więcej jak towarzysza do rozmowy. Któż by chciał widzieć coś więcej w sierocie? Nie ma we mnie nic co by odróżniało mnie od innych kobiet chodzących po tym świecie. Spojrzałam się w wielkie lustro i nie mogłam zdecydować czy alby dobrze wyglądam by dziś udać się ponownie do miasta. Nawet nie zauważyłam, jak ktoś mi się przygląda.
- Wyglądasz dziś piękne- podskoczyłam zaskoczona obecnością Mycrofta. Kiedy już opanowałam oddech to uśmiechnęłam się szczerze.
- Dziękuję Mycrofcie. Jak się miewasz?
- Teraz już lepiej.
- Teraz?- spytałam zaskoczona.
- Twój widok potrafi poprawić każdy dzień- byłam bardzo zaskoczona zachowaniem swojego towarzysza, był on bardzo wylewny w swoich uczuciach jak na jego osobę.
- Mam na ciebie aż taki wpływ?- spytam się, dokładnie mu się przyglądając. Ten spojrzał swoimi mądrymi oczami i chciał coś powiedzieć, ale wpadł służący.
- Panie Holmes, ma Pan ważnego gościa.
- Przepraszam Cię Izabell- sięgnął po moją dłoń i podniósł do swoich ust by ją ucałować. Po chwili nie było po nim ani śladu. Czyżbym zawróciła w głowie człowieka, którego nazywają bez uczuć? Skąd wiem, że go tak nazywają? Nie tylko od Jima, ale służba lubi głośno rozmawiać. Westchnełam i postanowiłam zapytać go w stosownej chwili o jego dziwne zachowanie wobec mnie. Poprawiłam jeszcze raz sukienkę i postanowiłam przejść się teraz do miasta, by odwiedzić parę sklepów i spotkać swojego towarzysza, który mnie ciekawił, intrygował.

IzabellOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz