Rozdział 9

96 5 0
                                    

Lecieliśmy przez kilka minut, cały czas wypytywałam go co to za szkatułka, nie chciał jednak nic powiedzieć. Odstawił mnie do domu i szybko wyszedł. Wzięłam ręcznik do ręki i zaczęłam się wycierać, nadal byłam mokra po naszej kompieli. Osuszając się uświadomiłam sobie dwie rzeczy. Pierwsza zostawiłam na polanie buty,« ughh czemu jestem takim gałganem. Jak mogłam zapomnieć butów?» Druga to to że Jack nie wziął ze sobą szkatułki, została ona w mojej bluzie. Jestem strasznie ciekawa co w niej może być. Chłopak był strasznie zdziwiony moim odkryciem, może to coś niebezpiecznego? Na razie zostawię to w spokoju, nie powinno się nic stać. Przebrałam się w piżamę i położyłam spać.
Stałam w drzwiach mojego pokoju. Na stoliku stała szkatułka z której wydobywał się blask. Podeszłam do niej ostrożnie, by sprawdzić co się z nią dzieje. Powoli zaczęłam wyciągać rękę w jej stronę. Gdy już prawie miałam dotknąć za dłoń złapała mnie blada i chuda ręka, a z cienia wyłonił się śmiertelnie blady chłopak do złudzenia przypominający Jacka. Jednak blady chłopak był ubrany w białe postrzępione ubrania, jego oczy były białe, jakby za jakąś błoną, tęczówki miały jasny migdałowy kolor. Podniósł moją rękę do góry i mrożącym krew w żyłach szeptem powiedział
- On nadchodzi... strzeżcie się... bo to ten który może zniszczyć wszystko...
Przerażona szybko wyrwałam swoją rękę. Nagle zawiał silny wiatr, a chłopak rozwiał się w pył.
Przerażona obudziłam się zalana potem. Właśnie zaczynało świtać i każdy w domu jeszcze spał. Na szczęście nie krzyknęłam i nikogo nie obudziłam, przynajmniej tyle dobrego.
Podniosłam się z łóżka i zaczęłam przechadzać się po pokoju. «Sen był nadzwyczaj realistyczny, i bardzo dziwny, już od kilkunastu miesięcy nie przypominam sobie abym miała koszmar. Strasznie dziwne.»
Nagle zawiał silny podmuch wiatru, zauważyłam że okno jest szeroko otwarte chociaż zamykałam je na noc. Położyłam się z powrotem do łóżka i zamknęłam oczy. Leżałam chyba z 30 minut nie mogąc zasnąć, podniosłam się znów i sprawdziłam godzinę. Była 4:47 spałam niecałe dwie godziny. «Świetnie, teraz na pewno nie zasnę w szkole będę wyglądała jak trup. Ughh» Zaczęłam się zastanawiać co mam robić przez tyle czasu wstać muszę dopiero o 8:00, a mój tata wstaje do pracy o 6:30 więc mam jeszcze trochę czasu żeby coś porobić samej. Postanowiłam wyjść na spacer tylko, muszę to zrobić tak aby nikt się nie zorientował że wyszłam. Położyłam kilka poduszek pod kołdrą. Tandetne, ale może zadziała jak ktoś rano zaspany będzie zaglądał do mojego pokoju.
Powoli otworzyłam drzwi i po cichu wyszłam, z pokoju. Schodząc po schodach potknęłam się i prawie spadłam, ale jakoś udało mi się utrzymać równowagę. Obmyśliłam szczegółowy plan jak wyjdę na spacer. Nie wyjdę żadnym z głównych wejść ponieważ są nadzwyczaj głośne, niektóre drzwi przydałoby się naoliwić. Zaczęłam realizować swój misterny plan. Skierowałam się w stronę drzwi balkonowych zachaczając jeszcze o szafę z butami i wieszak z kórtką. Mój balkon to chyba bardziej taras, nie mam pojęcia jak to nazwać w każdym razie ma schody prowadzące do ogródka. Przymknęłam drzwi tak aby nik nie zauważył, że są otwarte i zeszłam po schodach. Podeszłam do płotu, wspięłam się na niego i przeskoczyłam na drugą stronę. Po wyjściu skierowałam się w stronę placu zabaw, a następnie mostu który był niedaleko. Będąc na moście sprawdziłam godzinę była 5:05 więc miałam około godziny na spacer, aby wrócić wystarczająco wcześnie aby nikt nie zauważył, że mnie nie ma. Przeszłam na drugą stronę budowli i skierowałam się na wał który był zaraz obok. Wszystko wyglądało pięknie rano gdy jeszcze słońce nie podniosło się wysoko, a niebo było różowo- pomarańczowe. Światło cudnie odbijało się od tafli wody. Widoki były przepiękne, a pogoda dodawała jeszcze większego uroku. Było chłodno i wiał delikatny wietrzyk, a nad ziemią unosiła się warstwa mgły. Ptaki śpiewały i nie zagłuszały ich samochody. W okolicy nie było żadnego człowieka. Wszystko było cudownie, muszę częściej wstawać tak rano. Szłam przed siebie już jakiś czas, nagle naprzeciwko mnie kilka metrów dalej śmignęła jakaś ciemna smuga. Przystanęłam chwilę, a potem pobiegłam w jej stronę.

Łał napisałam coś, jej! Bardzo przyjemnie się to pisało, miło do tego wrócić. Przepraszam za straszne zamieszanie w czasach i osobach których piszę ( chodzi mi o formę 1 osobową i tak dalej) nie bardzo wiem jak to pisać. Za wszelkie błędy ortograficzne i literówki też przepraszam, postaram się je jak najszybciej poprawić. Uwaga bardzo fajną ciekawostkę wam powiem właśnie zauważyłam że nie ma 6 rozdziału xD. Malutka wpadka hehe. Nie będę tego zmieniać. Pozdrawiam wszystkich którzy wrócili się sprawdzić czy naprawdę nie ma tego rozdziału ;). Życzę wszystkim miłego życia. Prawdopodobnie do zobaczenia.

Strażnicy Marzeń Historia Inna Niż Wszystkie.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz