rozdział 4

6.2K 517 2.6K
                                    

Prawdą było, że byłem nudnym człowiekiem z zainteresowaniami takimi, jak picie piwa, granie w gry i uprawianie seksu, dlatego też gdy wszyscy znajomi byli zajęci, ja nie miałem co robić. No tak, kto normalny nie jest zajęty w środku tygodnia podczas godzin pracy? Ten fakt jeszcze bardziej uświadomił mnie w swojej niedołężności względem tak prostej rzeczy, jaką była praca. Najwyraźniej nawet to wydawało się być dla mnie za trudne w połączeniu z prywatnymi przemyśleniami, czy problemami. W takich momentach fakt, że Mike był moim szefem był niemalże wybawieniem.

Postanowiłem więc od razu podjechać pod piekarnię, w której pracował Harry i spędzić kolejne kilkadziesiąt minut, słuchając płyt Pink Floyd i wystukując rytm piosenek na kierownicy. Ku mojej uldze, gdyż bezczynne siedzenie w samochodzie zaczęło mnie już powoli przytłaczać, po niecałej godzinie w drzwiach piekarni pojawił się Harry, pośpiesznie zakładający płaszcz i przejeżdżający dłonią po paśmie swoich kasztanowych loków. Wyszedł z budynku, unosząc głowę i lekko uśmiechając się na widok mojego samochodu, po czym wsiadł, bez słowa przywitania zapinając pasy. Dopiero gdy to zrobił uniósł swoje spojrzenie, przyglądając mi się łagodnie.

- Coś się stało? – zapytał zachrypniętym głosem.

- Czemu coś miałoby się stać?

- Bo przyjechałeś do mnie do pracy, stałeś przez godzinę na parkingu, czekając na mnie i zamierzasz mnie gdzieś zabrać – wytłumaczył, unosząc brew i patrząc na mnie w oczekiwaniu na odpowiedź.

- To źle?

- Nie – zaprzeczył gwałtownie. – To bardzo miłe.

- O to chodziło. - Uśmiechnąłem się szeroko, ciesząc się w duchu z powodu (jak na razie) powodzenia mojego planu i sięgnąłem do kluczyków, by po chwili zapalić samochód. – Tylko nie nastawiaj się za bardzo, idziemy tylko do kina.

- W porządku – odparł, brzmiąc na szczerze podekscytowanego. Sięgnął po inną płytę, którą okazało się być Coldplay i włączył ją ignorując fakt, że jej nienawidziłem, ale ostatecznie nie skomentowałem tego nawet słowem, kątem oka widząc mały uśmiech na twarzy bruneta. – Jaki film?

- Wybierzemy na miejscu. To znaczy pozwolę ci wybrać – dodałem, na moment odwracając głowę w jego stronę.

- Naprawdę? – Jego spojrzenie było wypełnione nadzieją i zaskoczeniem, więc machinalnie przytaknąłem, czując się tak, tak bardzo dumny z siebie, że doprowadziłem Harry'ego do tak szczerej radości. – Dziękuję.

- To nic takiego – odpowiedziałem łagodnie, dokładnie mając to na myśli. To naprawdę nie było nic takiego, ale z reakcji Harry'ego jasno mogłem wywnioskować, że nawet tych niewielkich rzeczy nie umiałem dla niego zrobić, czy poświęcić.

Ostatecznie wylądowaliśmy na jakiejś romantycznej komedii, którą wybrał Harry, a ja z całej siły starałem się nie komentować tego wydumanego wyboru. Kiedy już szliśmy do kina to wolałem pójść na coś, co lubiłem, a nie do czego zostałem zmuszony. Niestety idąc tym tokiem myślenia zrezygnowany musiałem przyznać, że właśnie w takiej sytuacji zawsze stawiałem Harry'ego. Nigdy nie pozwoliłem mu wybrać żadnego filmu, podczas gdy ja zawsze ciągnąłem go na jakieś horrory, albo filmy kryminalne, po których miał koszmary, a ja głośno śmiałem się z niego, przygotowując przeprosinową herbatkę, która rzecz jasna nigdy nie była wystarczająca.

Ku mojemu szczeremu zaskoczeniu, nie był to tak bardzo tandetny pomysł, jak mógłbym się spodziewać. Harry podczas filmu śmiał się niemal przy wszelakiej możliwej scenie i za każdym tym razem mój wzrok lądował na jego profilu, samowolnie układając moje wargi w uśmiechu. Wiedziałem, że takie podziwianie drugiej osoby nie było na miejscu w naszym przypadku, ale ja wcale tego nie robiłem. Byłem po prostu zachwycony sposobem w jaki brunet wyraża swoją radość, a jakiej nie mogłem doświadczyć nigdy siedząc z nim w kinie i praktycznie zmuszając go do oglądania strasznych filmów, które naprawdę bardzo przeżywał.

I Want to Die | larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz