rozdział 17

5.2K 414 1.5K
                                    

Sposób, w jaki jego ciało powoli unosiło się i opadało, a oddech co chwilę owiewał moją szyję, sprawiał, że stawałem się całkowicie spokojny. Jego oddech był hipnotyzujący, jakby zawierał w sobie pierwiastek szczęścia i wiecznej radości, która kryła się w jego sercu. Za to ten mój nie zrównoważył się przez prawie całą noc.

Cały czas myślałem tylko o tym, że trzymam w ramionach mój cały świat. Uświadomiłem sobie, że samo istnienie bez Harry'ego obok, nie miałoby żadnego sensu. Byłem tak bardzo przyzwyczajony i wręcz uzależniony od jego obecności, że jakakolwiek myśl o jego możliwej stracie napełniała mnie bólem w czystej postaci. Teraz – po tym jak wyznał mi swoje uczucia - przynajmniej miałem pewność, że w najbliższej przyszłości nie zamierzał mnie jeszcze opuszczać. Ale co jeśli opuści mnie w ten inny sposób? Sam nie wiedziałem, który z nich mógłby być dla mnie bardziej bolesny, nawet jeśli rozmyślanie w ten sposób było niezwykle egoistyczne. Życie ze świadomością, że już go nie ma, czy że jest szczęśliwy z kimś innym?

Okazało się, że Harry tak naprawdę był dla mnie wszystkim. Był moim porankiem, moim wieczorem, moim uśmiechem, moim towarzystwem, moim współlokatorem, był najwspanialszą osobą jaką znałem, był najpiękniejszy i był mój. Był mój, ponieważ tak naprawdę nigdy w życiu nie pozwoliłbym na to, żeby był kogokolwiek innego.

I te myśli dręczyły mnie całą noc, bo w końcu uświadomiłem sobie, że jego malinowe usta, szmaragdowe tęczówki i kasztanowe loki zafascynowały mnie już kilka lat temu, ale sam przed sobą nigdy nie umiałem się przyznać, że mógłbym poczuć do tego chłopca coś więcej.

Oczywiście, był już mężczyzną, ale ja wolałem nazywać go swoim chłopcem. Przez te wszystkie lata, aż do ostatnich dni nigdy nie czułem do niego pociągu seksualnego, a jednak było w nim coś, co sprawiało, że chciałem być po prostu blisko niego, dotykać go i zapewniać w tym, jak bardzo ważny i potrzebny jest mi i całemu temu światu.

W końcu przyznałem się przed samym sobą, że być może czuję coś do Harry'ego i ku mojemu zaskoczeniu ta myśl, zagrzebana głęboko w moim umyśle, wcale mnie nie przeraziła. Trzymając go tak blisko, czułem, że w końcu jest tak, jak powinno być już dawno temu. 

Gdzieś w amoku tych niespotykanych u mnie dotąd myśli prawdopodobnie odpłynąłem prosto w objęcia Morfeusza, bo gdy tylko ponownie powróciłem do świadomość, zauważyłem, że Harry zniknął wraz z ciepłem i zapachem, które przez całą noc towarzyszyły moim zmysłom. Przetarłem swoje oczy, powoli wstając z łóżka i zarzucając na swoje nogi szare dresy nim skierowałem się w kierunku jedynych dźwięków w mieszkaniu.

Zastałem go przed kuchenką cicho nucącego piosenkę, która akurat grała w radiu. Ubrany był jedynie w swoje bokserki, przez co jego niezwykle szczupłe, aczkolwiek wciąż lekko umięśnione plecy eksponowały się idealnie wraz ze sprężystymi loczkami opadającymi na jego ramiona.

- Hej – przywitałem się z uśmiechem, podchodząc do niego i opierając się o blat obok. Na dźwięk mojego głosu zadrżał lekko nim odwzajemnił uśmiech.

- Hej – odpowiedział wyglądając na zawstydzonego, kiedy odwrócił się z rękami zakrywającymi jego brzuch. – Przepraszam, nie wiedziałem, że wstaniesz tak szybko – wytłumaczył cicho, nerwowo przygryzając wargę.

- A co to za problem? – zapytałem marszcząc brwi. – Czemu się zakrywasz? – Podszedłem do niego, odciągając ręce z jego brzucha, na którym uporczywie je trzymał.

- Nie czuję się z tym dobrze – wytłumaczył, spuszczając głowę.

- Nie ma powodu, by nie czuć się z tym dobrze. – Spojrzałem na niego z dozą rozczarowania dotyczącego mniemania Harry'ego o samym sobie. – Wyglądasz pięknie, jak zawsze – dodałem szczerze widząc mały uśmiech lekko lśniący na jego ustach. – A więc? Co tu pichcisz? Czy to dla mnie? – zapytałem z powrotem odwracając się w kierunku kuchenki i widząc idealnie przypieczone tosty francuskie, powoli stygnące pod przezroczystą pokrywą.

I Want to Die | larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz