rozdział 13

4.8K 425 968
                                    

Droga do mieszkania była trudna. Zdecydowanie zbyt uciążliwa, niż mogłem się tego spodziewać. Dlaczego ja go w ogóle zostawiłem? Nie mam pojęcia. Wiem, tylko tyle, że przeze mnie Harry mógł stracić życie. Gdybym wepchał w niego więcej jedzenia, jechał odrobinę wolniej, albo obudził się później, moglibyśmy nie zdążyć. W mojej głowie wciąż przewijały się słowa lekarza umrze w przeciągu kilku chwil i tak w kółko i w kółko. Przeze mnie śmierć niemal dosięgnęła Harry'ego. To przeze mnie wymiotował i przeze mnie bolał go brzuch. Gdybym tylko był lepszym przyjacielem, od razu wiedziałbym co robić i poczułbym potrzebę pomocy mojemu współlokatorowi, ale ja wolałem czekać do ostatniej chwili i niemal pozwolić mu umrzeć. Brawo, Louis.

A teraz, nie ma nawet żadnej nadziei. Harry jest chory i zawsze już będzie. Zmęczenie będzie go dobadało każdego każdego dnia, aż po kilku latach odejdzie. Po prostu mnie zostawi. Jego biedne serduszko tego nie wytrzyma, a ja będę musiał żyć z poczuciem winy do końca swojego życia. Zapragnąłem, żeby Harry się wyniósł i przeprowadził do kogoś, kto go kocha. Żeby się przeprowadził do Nicka, bo być może on byłby w stanie się nim zaopiekować tak, jak ja nie potrafiłem.

Dojechałem bezpiecznie do domu, co było istnym cudem zważając na fakt szlochu roznoszącego się po całym samochodzie podczas godzinnej jazdy. Mimo to spędziłem w pojeździe kolejne kilkadziesiąt minut, oparty o kierownicę i próbujący się uspokoić. Zauważyłem kątem oka telefon na siedzeniu Harry'ego, dlatego wydałem z siebie jęk bezsilności. Nie dość, że go zostawiłem, to jeszcze zabrałem jedyne urządzenie dające mu kontakt ze światem. Cudownie.

Sięgnąłem po telefon, widząc kilkanaście nieodebranych połączeń od Nicka i czując niemiłe uczucie wzrastające w moim sercu. Okej, możesz to zrobić, pomyślałem i szybko przetarłem swoją twarz dłonią, zanim wcisnąłem przycisk i już po chwili usłyszałem jego głos.

- Dlaczego nie odbierałeś? – zapytał pełen złości, ale też zmartwienia. Okropnie dużego zmartwienia, które w innej sytuacji mogłoby mnie nawet rozczulić.

- Tu Louis – odparłem, czyszcząc swoje zachrypnięte gardło i wyczekując na jego reakcję.

- Co się stało? Gdzie jest Harry?

- Jest w szpitalu – odpowiedziałem, starając się nie wybuchnąć płaczem. – Jest poważnie chory. Lepiej do niego jedź.

- Jak to chory? – zapytał, brzmiąc na przerażonego. – Jaki to szpital? – zadał kolejne pytanie, nim zdążyłem odpowiedzieć, więc udzieliłem mu odpowiedzi z małym westchnięciem, spowodowanym zmęczeniem w tej całej sytuacji. – Gdzie to kurwa jest? – zapytał sceptycznie. W tle słyszałem różne szmery, więc mogłem przypuszczać, że już zaczął się szykować do wyjścia.

- Na Harrow.

- Przecież to na drugim końcu miasta. - Nie wiedziałem, kurwa. Właśnie przejechałem tą drogą cztery razy ty pieprzony pojebie. Przeczyściłem gardło po raz kolejny.

- Tak. Więc lepiej się pośpiesz – odpowiedziałem zamiast mojej wcześniejszej myśli. – Harry jest tam sam, na pewno ucieszy się, gdy cię zobaczy – dodałem ze ściśniętym gardłem i rozłączyłem się, nim mógł uraczyć mnie jakąkolwiek odpowiedzią.

Następnym co zrobiłem było opadnięcie na kanapę i głośne płakanie. Najgorsze było to, że Louis Tomlinson naprawdę nigdy nie płakał bez powodu, który mógłby zniszczyć mu życie i ta myśl dobiła mnie jeszcze bardziej. Uświadomiłem sobie, że choroba Harry'ego będzie też moją chorobą. Jego fizyczna dolegliwość stanie się moją, tyle że psychiczną.

Byłem pewien, że nigdy nie przestanę się zadręczać swoim zachowaniem sprzed trafienia Harry'ego do szpitala. Czy gdybym zareagował od razu, zamiast pchać mu do buzi kolejne kilogramy jedzenia, to czy by wyzdrowiał? Byłoby lepiej? Być może nie musieliby stosować gastrostomii, a mój przyjaciel mógłby dalej normalnie żyć. Być może wszystko potoczyłoby się inaczej, gdybym był człowiekiem o większym ilorazie inteligencji emocjonalnej. Gdybym traktował Harry'ego zawsze tak, jak zacząłem go traktować od chwili, w której byłem tak przerażony, że bałem się o jego życie. Dopiero wtedy uświadomiłem sobie, jak istotną częścią mojego życia jest ktoś, kto spędził ze mną ostatnie trzy lata.

I Want to Die | larryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz